Trudne pytanie.Dwóch mistrzów z dwóch epok jak dla mnie.To tak jakby porównywać Pelego i Maradonę albo Jana Kiepurę i Freddiego Mercurego. Świat Tolkiena jest zacny , podzielony na światłość i mrok.Uniwersum Martina pełne namiętności, erotyzmu, intryg, bardziej złożone w strukturze dobra i zła. Jest tam też więcej przemocy.Teraz obyczajowość jest inna więc Martin mógł na tą nutę pisać.Natomiast w czasach Tolkiena , w Anglii panował sztywny gorset obyczajowy więc jego utwory są utrzymane w takich właśnie ramach.Dodam też że Martin jest bliższy Robertowi E. Howardowi bo tam też w kwestii obyczajów i ukazywaniu bezwzględności świata nie ma tzw. cenzury estetycznej.Reasumując- Tolkien i Martin nadają na innych falach swoją twórczością ale obaj są wielcy.
Zgadzam się z poprzednikiem, choć z tym dobrem i złem to u Tolkiena znowu nie jest taka prosta sprawa.
Wiele postaci nie można ocenić jednoznacznie (np. Feanor, Turin, Maeglin, synowie Feanora, dochodzi do tego jeszcze Denethor, Grima, Gollum a nawet Boromir), a nawet całe rasy jak chociażby Entowie, którzy są w stanie zabić za odcięcie gałązki z drzewa z Fangornu. Można tu dodać jeszcze Dunlendingów, którzy, zastraszeni, zaprzedali się Sarumanowi i mase, mase innych przykładów, ale po co tracić czas? ;) zwłaszcza, że ten 'biało-czarny' świat u Tolkiena jest celowy. :D
Tu się właśnie mocno pomyliłem.Dzięki za uwagę, bo takiej jednowymiarowości u Tolkiena faktycznie nie ma.Thorin także uległ chciwości .