John Belushi

John Adam Belushi

8,8
1 894 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby John Belushi

...a tak został kolejnym zmarnowanym talentem. Niepowetowana strata [*]

ewej

szkoda gościa.

sawlol

szkoda

djiraq

Szkoda :(

Nitro2050

Szkoda, ale skoro wciągał kilometry kokainy, które zapijał alkoholem, to sam jest sobie winien. Uwielbiam jego talent, uwielbiam Blues Brothers, uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale tak się kończy brak kontroli.

Dobry_2

Narkotyków nie da się kontrolować - prędze czy później to one zaczynają konrtolować nas. A jego śmierć bardzo otrzeźliwa wielu znanych ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy, ze ich ćpanie to nie jest niewinna zabawa.

Szarobure

No tak, prawda, więc mówię: jak ktoś się zaczyna w to bawić, to musi się liczyć z konsekwencjami. To, że ktoś bierze dragi nie czyni z niego złego człowieka. Ale jeśli umrze od przedawkowania, to nie można winić nikogo poza samym "zainteresowanym".



Dobry_2

Ja tam uważam, ze nie ma złych ludzi :). I nie oceniam bron Boże narkmanów jako złych ludzi, tylko ludzi chorych po prostu.
Zwłaszcza, ze jeden z moich ulubionych pisarzy niestety ćpał i potem przez to miał spore problemy psychiczne.

Zaniepokoiło mnie tylko zdanie, że wszystko jest dla ludzi a problem leży w kontroli, tak jakby istniało bezpieczne zażywanie narkotyków. Moim zdaniem (które podzielam zresztą z terapeutami uzależnień) narkotyki nigdy nie są bezpieczne. Nigdy nie wiesz, jak zareaguje Twój organizm, więc lepiej po prostu ich nie brać.

Szarobure

Nie ma bezpiecznego zażywania narkotyków, to fakt. Tak samo jak nie ma bezpiecznego jedzenia ryby Fugu, nie ma bezpiecznego picia jakiejkolwiek ilości alkoholu ani bezpiecznego brania leków.

Można wciągnąć jedną kreskę kokainy i umrzeć. Można jeść boczek przez rok i dostać zawału. A można całe życie ćpać i chlać jak William Borroughs i umrzeć w wieku 90 lat.

Mówiąc: kontrola miałem na myśli: jeśli ktoś codziennie wciąga worek kokainy i popija to Jackiem Danielsem, to kusi los bardziej niż ktoś kto raz na miesiąc zapali sobie jointa. I jeden i drugi jest uzależniony od substancji, ale ten drugi po prostu mniej się naraża.

Dobry_2

Nie wydaje mi sie, zeby było do konca tak, jak mówisz. "nie ma bezpiecznego picia jakiejkolwiek ilości alkoholu ani bezpiecznego brania leków. " - akurat leki brać trzeba, bo bez nich człowiek jest chory. Zaś alkoholu fanką nie jestem, w ogóle nie piję, niemniej jest bezpieczna ilość alkoholu - wydaje mi się, ze wypicie jednego piwa na miesiąc nie zabije zdrowego człowieka :P. Zabija jedynie przedawkowywanie alkoholu, tak samo przedawkowywanie boczku. Tymczasem Narkotyki nie są niezbęcne do przeżycia ani nie ma takiej dawki, która by nie szkodziła np na mózg. Na oddziale psychiatrycznym lekarze od razu na wstępie pytają, czy kiedyś używałeś narkotyków, nawet raz. To po prostu głupota i tyle. :) A co do kontroli - człowiekowi, który cpa, zawsze na początku wydaje sie, ze on kontroluje sytuację, tymczasem narkotyki kontrolują zawsze tego, który je zażywa. Poczucie kontroli i bezpiecznego zażywania narkotyków jest złudzeniem. Zawsze.

Szarobure

Koleżanko, widać nie do końca wiesz co to są narkotyki ;)
Czy wiesz, że morfina, w latach 60 używana jako lek przeciwbólowy w każdym szpitalu (do dziś się jej używa) powoduje silne uzależnienie fizyczne, a narkotyk zwany LSD (czyli kwas) nie wywołuje go wcale? W obu przypadkach dawka śmiertelna jest wielka, praktycznie niemożliwa do przyjęcia. Oba są depresantami. Gdzie zatem przebiega granica? Wiesz, że w istniały i istnieją na bazie pochodnych amfetaminy, a kokaina, heroina i opiaty były na szeroką skalę zażywane pod koniec XIX wieku tak jak dziś zażywa się tytoń w formie papierosów? Establishment XX i XXI wieku zrobił z wielu substancji śmiercionośne narkotyki - podczas gdy powodują one mniejsze konsekwencje i skutki uboczne niż inne, szeroko dostępne używki takie jak alkohole albo np. leki odchudzające.

Piszesz, że bez leków człowiek jest chory - prawda jest taka, że każdy człowiek w większym lub mniejszym stopniu jest chory - z lekami czy bez. Lekarstwa nie powodują ustąpienia choroby lub jej wyeliminowania, tylko zwiększają zdolność organizmu do wypierania tejże. Piszesz, że brać je trzeba - a więc, mówimy tu o uzależnieniu ;) Tak jak nie ma bezpiecznej dawki narkotyków, tak nie ma bezpiecznej dawki leków. Zapalenie zioła raz w życiu nie spowoduje wyniszczenia organizmu, tak samo jak tydzień brania antybiotyku nie zrujnuje wątroby.






Dobry_2

Nie, nie spowoduje wyniszczenia organizmu, ale spowoduje możliwość uruchomienia genu odpowiedzialnego za choroby psychiczne oraz otworzy szansę uzależnieniu. Ok, morfina jest narkotykiem, ale czy ktoś w to wątpi? Przecież całe rzesze ludzi w XIX wieku były od niej uzaleznione i umierały. Narkotyki nie są konieczne do życia, a leki owszem, są. Piszesz, ze kazdy człowiek w mniejszym lub wiekszym stopniu jest chory, z lekami czy bez - tym razem mi se wydaje, kolego ;), ze niewiele wiesz o medycynie ;). Leki regulują te czynności organiczne, które są zaburzone naturalnie. Owszem, czasami lepiej, a czasami gorzej, ale nigdy nie mozna mówić, ze są niepotrzebne. Uwierz mi, nikt nie bierze leków dla przyjemności (chyba, ze jest właśnie uzalezniony). Nie, nie piszę o uzależnieniu. To, ze je trzeba brać oznacza, ze bez nichy organizm nie działa prawidłowo (np nieregulowana jest praca serca, brakuje jakiegoś hormonu, ogranizm nie radzi sobie z infekcją). To nie ejst to samo co uzależnienie czyli "musze brać bo muszę". LEk ma na celu przywrócenie stanu fizjologicznego, który został przez chorobę zaburzony. Narkotyk tyczasem ma właśnie zadanie odwrotne - ma powodować objawy patologiczne (np halucynacje albo utratę świadomości) w zdrowym i prawidłowo działającym organizmie. Bez leku człowiek chory umrze. Bez narkotyku jakoś da się życ - gdyby tak nie było, braliby je wszyscy. Poza tym lek brany prawidłowo przynosi konkretną korzyść, bo naprawia to, co w ciele nie działa. Narkotyk nic nie naprawia, najwyżej zagłusza, otumania, wprowadza w stan upojenia. To nie jest leczenie, ponieważ rzeczywistość nie jest chorobą.
NIe rozumiem też ciągłych aluzji do alkoholu, dla mnie alkoholu mogłoby w ogóle nie być i nie uważam wcale, zeby był bezpieczny ani nieskodzliwy. Podobnie jak substancje (nie leki, bo to nie są zadne leki, tlyko suplementy diety) odchudzające. Lekiem jest insulina, antybiotyk (brany odpwoeidzialnie, nie "bo mam katarek i ciocia doradziła), L-tyroksyna, betabloker. Środek przeciwko chwastom sprzedwawany jako substancja odchudzająca to zaden lek. :P Tytoń zaś jest szkodliwy i wiadome to było już od lat 60., tylko nie było to na rękę koncerom, więc wmawiało się ludziom, ze niczemu nie szkodzi (a przedtem nawet twierdzono, ze papierosy są zdrowe I LECZĄ ASTMĘ!!!). Krytyka lekarskich pomyłek najcczęściej ogranicza się do stwierdzania, ze coś, co uważano za bezpieczne, okazywało się groźne. Nigdy na odwrót. Takze wątpie, by za 80 lat ktoś uznał, ze marihuana albo heroina są zdrowe. Tak, zaraz powiesz mi, ze marihuana łagodzi ból w róznych chorobach. Ok, moze i łagodzi, ale czy zastosowałbyś lek, który ma tak drastyczne skutki uboczne, jak możliwość wywołania schizofrenii, depresjii, halucynacji albo uzależnienia? Takim lekiem jest morfina, ale podaje się ją bardzo rzadko w i w bardzo drastycznych przypadkach, gdy nic innego nie pomaga. A i tak łatwiej zapanować nad nią niż nad narkotykami. Nie jest tteż tak, ze nie ma innych metod walki z bólem niż marihuana. I jakoś sorry, ale nie widzę w imprezującym zdrowym dwudziestolatku cierpiącego pacjenta, który potrzebuje pomocy w uśmierzeniu bólu.
Wybacz, ale odnoszę wrażenie, ze ludzie naprawdę chorzy np na nowotwór to ledwie malutki promil wśród zażywających marihuanę. Cała reszta po prostu szuka przygód albo po prostu lubi być na haju. W ten sam sposób tłumaczą się alkoholicy - bo przecież "koniaczek jest zdrowy na serce" itp.

To o czym mówię, nie jest żadną głupią propagandą, to mówią terapeuci uzależnień, psychiatrzy, psychologowie. Jeżeli wejdziesz na jakąkolwiek strone poświęconą leczeniu uzaleznień, znajdziesz wypisane negatywne skutki zażywania narkotyków. Ci ludzie nie mają motywacji, gdy kłamać i sorry, ale nie powiesz mi, ze nie wiedza, o czym mówią, bo zajmują się tym na co dzień. Człowiek leczący uzależnienie wie więcej o nim, niż ten, kórry sam zażywa, i ma spaczoną percepcję siebie oraz śwaita. Oczywiście można czerpać wiedzę jedynie z portali typu Wolne Konopie, ale warto spojrzeć też na sprawę z perspektywy osób, które na co dzień nie palą, lecz ratują tych, którzy palili.

Poza tym Belushi brał kokainę!!!. Znasz kogoś, kto potrzbeował kokainy do celów medycznych i komu ona nie szkodziła? ;)

Jeżeli chcesz sobie palić, to Twoja sprawa, o ile nie palisz śmieci w lesie ;). Nie mam nic do Ciebie i pewnie byśmy w realu swietnie się dogadali. Ale gdy piszesz, również wchodzącym tu nastolatkom, ze narkotyki to fajna rozrywka i ze mozna kontrlować branie kokain, wtedy niestety muszę sprostować. Pozdrawiam ;)

Szarobure

Błądzisz w swym rozumowaniu. Uznajesz podział na leki jako te, które ratują życie i narkotyki jako te, które wyniszczają organizm. Zupełnie nie bierzesz pod uwagę, że długotrwałe zażywanie jakiejkolwiek substancji chemicznej, która wpływa na jakość naszego życia jest równie dużym zagrożeniem, co rekreacyjne zażywanie tzw. narkotyków.

Ja np. cierpię na nieżyt nosa i codziennie rano budzę się z zapchanymi drogami oddechowymi. Biorę na to leki dzięki którym jakość mojego życia ulega poprawie, bo nie leje mi się z nosa, mogę swobodnie mówić etc. Nie ma jednak wątpliwości, że wydalenie tych leków zależy od sprawności mojej wątroby, którą owe substancje obciążają. Tak samo jak obciążają ją środki przeciwbólowe na bóle głowy, zębów etc. Nie mówiąc o poważniejszych schorzeniach. Przykładowo bólach kręgosłupa, na które zażywa się jeszcze mocniejsze środki przeciwbólowe. I mimo, że robisz to dla swojego komfortu życiowego, leczenia, czy jak chcesz to nazwać, to i tak jesteś uzależnionym. Tak jak ja nie wyobrażam sobie dnia bez łyknięcia czegoś co powstrzyma mój natarczywy katar, tak ktoś inny nie wyobraża sobie normalnego funkcjonowania z potwornym bólem pleców, nogi, głowy etc. A "leki", które na to bierzemy pomagają nam z jednej strony i jednocześnie wyniszczają z drugiej. Jak chemioterapia przy nowotworach, oczywiście zachowując odpowiednie proporcje. Także wcale nie jest tak, że leki są dobre, a narkotyki są złe. To jedno i to samo. Można być uzależnionym od leków, które stają się twoim narkotykiem dlatego, że polepszają twój komfort życia, a nie dlatego że potrzebujesz się "naćpać", i niektóre narkotyki jak pochodne konopi, opioidów czy amfetamin są stosowane w medycynie jako leki i niekoniecznie musisz się od nich uzależnić.

A co do narkotyków jeszcze - to oczywistym jest, że można kontrolowanie zażywać. Wszystko zależy od człowieka, jego psychiki i wydolności organizmu. Alkohol jest jednym z najmocniej uzależniających narkotyków znanych człowiekowi, a jednak nie każdy, kto od czasu do czasu wypije kielicha, lampkę wina czy piwo staje się alkoholikiem. Wówczas musielibyśmy tym mianem określać zdecydowaną większość społeczeństwa, bo jednak większość pieje "od święta" i "dla przyjemności/relaksu", a nie "na umór, dzień w dzień, bo musi". Zawsze stoi za tym ryzyko, ale to takie samo ryzyko jakie podejmują ci szaleńcy, którzy nie mogą żyć bez adrenaliny i np. poświęcają życie na zdobywanie ośmiotysięczników. Jednak gdy jakiś wariat ginie próbując zdobyć Mount Everest mówi się o tym jak o wielkiej tragedii, a gdy ktoś się przećpa, albo zachleje na śmierć to uznaje się, że to niewielka strata, bo i tak był nic niewartym wykolejeńcem. Ten sam poziom umysłowej degeneracji, a jednak zupełnie inne reakcja społeczeństwa.

banchoo

Ale wciąż nie wyjasniłeś mi, czemu Twoim zdaniem osoba zdrowa MUSI zażywać narkotyki? Bo leki zażywać po prostu trzeba. Inaczej jest się niezdolnym do funkcjonowania. Jak odstawię swojego steryda na astmę, to się uduszę. NIkt natomiast nie ma potrzeby zażywania heroiny. Osoba, która nadużywa leków, nie bierze ich dlatego, ze ich potrzebuje. Bierze je, ponieważ jest od nich uzależniona i ich zazywanie nie ma uzasadnienia medycznego.

Gdyby było tak, ze wszyscy wszystko kontrolują, nie byłoby tak wielu ludzi uzależnionych. No ale zaraz mi napiszesz, że są słabi i silni. A słabi mogą zdechnąć, w myśl Twej nietzscheańskiej filozofii, że "to niewielka strata, bo i tak był nic niewartym wykolejeńcem". Dla mnie jednak każdy człowiek jest wartościowy. A nikt nie zaczyna ćpać z założeniem, że jest słabszy i sobie nie poradzi.Każdy ma się za silnego i za odpornego na nałogi. Zresztą, ulubiona wymówka uzależnionych od wszystkiego, przez alkohol do prochów, brzmi: ja mogę przestać, jeśli chcę, panuję nad tym i to kontroluję. Tylko z jakiegoś magicznego powodu wciąż to robi. I nie umie przestać. Ale tłumaczy się, ze nie chce. :P

Szarobure

Właśnie o to mi chodziło, że uznając "leki" jako te "dobre" podajesz wyłącznie przykłady ratujące życie. Tak jak wyżej "odstawię swojego steryda na na astmę, to się uduszę". I to prawda, w takim przypadku jest się uzależnionym od leku bez własnej woli. Natomiast ja ci podałem inny przykład - mianowicie taki, kiedy lek nie jest niezbędny do życia, a jedynie poprawia jego jakość. Mam permanentny nieżyt nosa, więc łykam na to prochy, bo lekarz nie był w stanie stwierdzić czy jest to spowodowane. Dzięki tym prochom nie chodzę usmarkany przez cały dzień, ale jednocześnie niszczę sobie wątrobę, żołądek i cholera wie co jeszcze. Podobnie moja babcia ma uszkodzony staw kolanowy - po prostu zużyty ze starości. Przeszła w ciągu ostatnich 4 lat setki różnych zabiegów, terapii i odwiedziła z 20 różnych lekarzy. Nikt nie jest jej w stanie pomóc. Chodzi o lasce, ale noga boli. Jakby mogła to codziennie by żarła silne leki przeciwbólowe, ale że ze względu na wiek ma też pewne problemy z nerkami, ogranicza to jak może. Takie przypadki miałem na myśli pisząc o tym, że ktoś może być uzależnionym od leków z, nazwijmy to tak umownie, "własnej woli". Bo ani ja, ani moja babcia nie musimy łykać tych tabletek, ale jednocześnie bardzo chcemy to robić żeby poprawić sobie komfort egzystencji. A i co do heroiny czyli opioidów, to właśnie leki mojej babci są na tej bazie, czyli opioidy (tak jak morfina i heroina) - tramadol - więc jak widać ktoś może mieć jednak potrzebę zażywania tego typu "narkotyków" niekoniecznie w celu naćpania się.

Nigdzie nie napisałem, że wszyscy są w stanie wszystko kontrolować. Odnosiłem się jedynie do Twoich słów z poprzedniego posta, że nie da się tego robić (odnośnie kokainy bodajże). Podałem więc przykład alkoholu, który jest bardzo silnym "narkotykiem". Narkotykiem, którego chyba każdy zażył choćby raz w życiu, a zdecydowana większość społeczeństwa używa go w celach rekreacyjnych raz na jakiś czas, a mimo to uzależnieni od alkoholu stanowią jednak zdecydowaną mniejszość w społeczeństwie.

Jak najbardziej zgadzam się, że każdy człowiek ma taką samą wartość. Jeśli się przyjrzysz temu co napisałem, to zauważysz, że pisałem to z sarkazmem żeby podkreślić to, jak uzależnieni są najczęściej odbierani przez społeczeństwo. Kiedy przez własną próżność, potrzebę "adrenalinowego haju" zginie jakiś himalaista albo rajdowiec to ludzie płaczą, a kiedy umiera uzależniony to mało kogo to obchodzi, a część społeczeństwa wręcz uważa, że dobrze mu tak, bo sam sobie "zapracował" na swój los.

Jeśli ktoś jest rozsądnym człowiekiem to właśnie z takim nastawieniem podchodzi - "że jest za słaby" i kończy pić na imprezie po 2-3 piwach, albo zapali jointa raz na pół roku, bo po prostu zdaje sobie sprawę ze swojej "słabości" jako człowieka. Znam takich ludzi. Tak samo jak znam takich, którzy mają się za mocarzy, którzy mogliby pić całą noc, albo i cały weekend, i to każdy weekend, a potem się okazuje, że już nie ma od tego odwrotu. Czasem lepiej się uważać za słabeusza i nie dać się podpuszczać "mocniejszym" kolegom. Mam tu na myśli szczególnie młodzież, która jest podatna na wpływy otoczenie i chce zaimponować tym "mocniejszym", bardziej popularnym etc.

Co do pierwszego pytania, chyba nie było kierowane do mnie, bo faktycznie wtrąciłem się w rozmowę sprzed 2 lat (:D), ale odpowiem - nie musi. Zdrowa osoba nie musi zażywać alkoholu, palić tytoniu, jeść słodyczy, jeść tłustego jedzenia, jeździć samochodem, latać samolotem, pracować w korporacji, gdzie jest podatna na stres, nie musi też uprawiać sportów ekstremalnych i wyczynowych, nie musi oglądać telewizji, od której psuje sobie wzrok, ani słuchać głośnej muzyki, od której niszczy sobie słuch. Nie musi robić wielu rzeczy, które z założenia są dla niej złe i szkodliwe lub chociaż narażają ją na uszczerbek na zdrowiu, tylko pytanie czy to jest wciąż zdrowa osoba? I kim bylibyśmy, gdybyśmy tych rzeczy nie robili? Bylibyśmy idealni? A może powybijalibyśmy się z frustracji? To takie filozoficzne zwieńczenie mojego posta, skoro już został wspomniany śp. Fryderyk Nietzsche :P

banchoo

PS. Po 2 latach komuś się chciało :D

ewej

R. I. P. Zal człowieka:(

Irma100

W tym roku skończyłby 65. Mnie też jest jego żal. Wielki potencjał. Najlepsze było Blues Brothers. Niezapomniany film i niezapomniana rola.

ewej

Ja także kojarzę go głównie z Blues Brothers.

Irma100

Genialna rola

ewej

Kolejna rocznica, tym razem 66.

ewej

Dokładnie. Szkoda go...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones