Mister Universe, niegdysiejszy rywal Schwarzeneggera (opowiada o tym dokument PUMPING IRON), w kinie kojarzy się większości z Niesamowitym Hulkiem. Dla mnie natomiast jest przede wszystkim Kosmicznym Herkulesem z dyptyku Luigi Cozziego. Jego wersja mitologicznego herosa bije na głowę wszystkie pozostałe pod względem potęgi. Nawet Superman musiałby się zdrowo napocić, żeby mu dorównać! Herc tworzy kosmiczne konstelacje (np. byka!), wstrzymuje księżyc i rusza ziemię! Kiedy trzeba, potrafi zamienić się w tzw. czystą energię świetlną! To jest to!

Jego gra aktorska jest nijaka, ale też nigdy nie pobierał lekcji. Nie każdy jest samoukiem. Jest w nim natomiast coś ujmującego, co pozwala z sympatią patrzeć na jego przygody. Największa zaleta to bez wątpienia fizyczność - Lou jest niezwykle umięśniony i wymodelowany, dlatego praktycznie nie zakłada koszulki, a tors ma niezmiennie pokryty oliwą!

Ostatnio pojawił się w związku ze śmiercią Michaela Jacksona. Pomagał mu przygotować się fizycznie do trasy THIS IS IT i wypowiadał się o gwiazdorze w ciepłych słowach. Tak więc potwierdza się: to sympatyczny typ!