Marilyn Monroe

Norma Jeane Mortenson

8,4
7 631 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Marilyn Monroe

Egzystencja jej życia

użytkownik usunięty

Biedna, rozegzaltowana marzeniami, słaba psychicznie kobieta. Ale jakoś nie potrafię jej współczuć, jak np. Judy Garland, która miała podobne problemy. Żal mi jej jako człowieka, żal mi jej jako kobiety - zmarła tak młodo. Ale czy to na pewno jest wzór do naśladowania ? Jej miejsce w popkulturze zajmuje miejsce prawdziwym gwiazdom. Aktorką była ponadprzeciętną, ale nie wybitną. Grała na fortepianie, ładnie śpiewała - mogła zrobić karierę w musicalach. Szkoda że jej ostatni film z Clarkiem Gable - ''Skłóceni z życiem'' został tak bardzo zmiażdżony przez krytykę. Dla mnie ujawnia on duży talent dramatyczny u Marilyn.

ale dlaczego MM miałaby być wzorem do naśladowania? ona była wyłącznie aktorką. jak sama napisałaś - ponadprzeciętną, acz nie wybitną, ale aktorką. nauczmy się szukać autorytetów wśród ludzi, którzy swoim zachowaniem do takiego miana pretendują. lub nawet nie - po prostu na takie miano zasługują. na to mamy rozum, by świadomie wybierać wzorce, nie sądzisz? pozdrawiam ;) (tym razem bez gównoprawd ;))

użytkownik usunięty
antygrafik

Razi mnie to że osoby publiczne - dziennikarze, spikerzy, piosenkarze, aktorzy nie wykorzystują swojej sławy i pieniędzy do pożytecznych celów. Nie mówi żeby dawali wzór - ale żeby pomagali, nagłaśniali - byli dla społeczeństwa. Razi mnie to, jak kultura się staczy, rażą mnie tony tych celebrytów na otwarciach sklepów i pokazach mody. Gardzę show - biznesem, gardzę tym targowiskiem próżności, gardzę ludźmi którzy żyją na nim i z niego. Marilyn tak wiele dostała od losu - talent, urodę, styl i ogół zachowań. Ale nie wiedziała jak to wykorzystać. Płakałam gdy czytałam jej biografię - bita przez matkę, duszona przez chorą babę w sierocińcu, molestowana przez partnera jej opiekunki. Marilyn miała zniszczoną psychikę, a show - biznes to przypieczętowało. Ja wyróżniam świat filmowy, muzyczny, sportowy, dziennikarski itd. itp. Show - biznes to dla mnie lukier i blichtr. Monroe pokazuje postać z nizin społecznych, postać, która równie dobrze jak wyższe sfery zapisała się w kinematografii i umysłach ludzi na zawsze. I za to ją podziwiam.
Pozdrawiam :)

musimy oddzielić artystów od celebrytów, nie zapominając jednak, że i jedni i drudzy to tylko ludzie, którym udało się czy to za sprawą talentu, czy szczęścia, czy też innych okoliczności, jakoś zaistnieć. wielu z nich ma dość mroczne dusze, pewne słabości, ciężko jest im dojść do ładu z sobą, a co dopiero świecić przykładem. ok, idealistycznie rzecz ujmując byłoby wspaniale, gdyby każda osoba sławna mogła stanowić wzorzec moralny, ale niestety tak nie jest i nie możemy o to mieć do nikogo pretensji.
druga sprawa, to że wiele znanych osób działa charytatywnie, czy na rzecz jakichś szczytnych idei ale po cichutku.
trzecia - mentalność zwykłego iksińskiego, który właśnie nagłaśnianie, czy bycie dla społeczeństwa nazywa często działaniem na pokaz, czy pod publikę.
trochę się gubię w Twojej ocenie MM. z jednej strony sprzeciwiasz się jej obecności w popkulturze, odmawiasz statusu "prawdziwej gwiazdy" z drugiej jednak podziwiasz za to, że równie dobrze jak wyższe sfery zapisała się w kinematografii i umysłach ludzi na zawsze. nie sądzisz, że jest w tym pewna sprzeczność? (mogłabyś wyjaśnić o co chodzi z tymi wyższymi sferami? byłabym bardzo wdzięczna).
moim zdaniem MM, gdyby nie jej przedwczesna śmierć, miała duże szanse na rozwinięcie skrzydeł. ja ją podziwiam za niebywały magnetyzm, inteligencję, wrażliwość i samoświadomość. oraz za role w "Pół żartem pół serio" i "Mężczyźni wolą blondynki". Była tam po prostu genialna.

użytkownik usunięty
antygrafik

Racja, napisałam to nieskładnie. Sprzeciwiam się jej obecności w popkulturze, nie w świecie filmowym. Marilyn została w to brutalnie wciągnięta, a mogła być autorytetem w tej dziedzinie. Mówiąc o wyższych sferach mam na myśli Liz Taylor i inne gwiazdki których karierę zawdzięcza się pieniądzom, rodzicom. Monroe była tak naprawdę z patologicznej rodziny, była ''wyrzutkiem'' i dzieckiem szatan - tak myślano by o niej w latach 60 gdyby nie osiągnęła sukcesu. Marilyn zrobiła swoją karierę nieświadomie, nie miała pieniędzy, a to ludzi którzy ją odkryli zadbali o jej dalszy rozwój. Problem Marilyn polegał na tym że na zawsze została zaszufladkowana w roli głupiej blondynki, zresztą sama upominała się o ambitniejsze role. Co do jej ważnych filmów dodałabym oczywiście ''Słomianego wdowca'',''Księcia i aktoreczka'' oraz może ''Niagarę''. Niestety śmierć MM pozbawiła ją jakichkolwiek możliwości.
Pozdrawiam

kiedy MM bardzo świadomie zrobiła karierę! parła ku niej z pełną determinacją, odkąd odkryto jej potencjał. chciała być kimś.
jej całe życie było tragiczne - wewnętrzne problemy nie pozwoliły jej osiągnąć szczęścia, ale i fascynujące.
a co do pozycji w popkulturze - ależ ona jest jej niekwestionowaną królową! ona jest symbolem w tej chwili! nie wiem, czy przed nią albo po niej narodziła się jakakolwiek osoba o równej rozpoznawalności. osobiście nie widzę w tym nic złego. czy myślisz, że gdyby nie była tak bardzo zakorzeniona w popkulturze coś by to zmieniło w odbiorze jej kreacji aktorskich?
owszem, została zaszufladkowana, była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, ale co najważniejsze jej potencjał dramatyczny też przecież został zauważony. myślę, że gdyby nie śmierć, mogłaby naprawdę wiele osiągnąć. wchodziła właśnie w dojrzały wiek jak i okres kariery.
ja również :)

użytkownik usunięty
antygrafik

O tak, MM est niekwestionowaną królową popkultury, ale chodzi mi o to że uważam popkulturę, a co się z nią wiążę - propagandę za złe przejawy mody. Myślę że jak to zwykle bywa, popkultura pojawiła się po jej śmierci, kiedy wszyscy zaczęli czcić ją jako bóstwo, co jest brakiem szacunku do człowieka - przypominamy sobie o nim dopiero po śmierci. Myślę że gdyby nie była tak zakorzeniona w niej jej role byłyby bardziej urozmaicone i ciekawsze. Niestety chyba żaden dramatyczny film z MM nie odniósł sukcesu. ''Skłóceni z życiem'' zostali dosłownie zbombardowani negatywną krytyką. Rzeczywiście, po 30 kobiety grają chyba najciekawsze role :).
PS Choć nie zawsze :)
Pozdrawiam

z tego co pamietam, to krytyka "Skłóconych z życiem" wynikala z tego, ze Gable mial jej po dziurki w nosie, zastanawiano sie czy nie zamienic jej na inna aktorkę, bo ciagle sie spozniala albo nie pojawiala na planie, byla rozbita emocjonalnie. Zdaje sie ze rzucalo sie bardzi w oczy, ze nie bylo zadnej chemii miedzy nią a Gablem.

użytkownik usunięty
brzask_8

No i jeszcze Clift zaczął staczać się na planie "Skłóconych z życiem", to miały być ostatnie dni jego sławy aktorskiej.

użytkownik usunięty
antygrafik

Chodzi mi o to że MM nieświadoma była tego co się dzieje w niej, obok, pod w czasie robienia kariery. Owszem, parła ku niej ze straszną determinacją, ale pomijając rozsądek, dystans czy uczucia, które tak bardzo przydałyby się jej w późniejszych latach.

antygrafik

piszesz: "gdyby nie smierc", bylaby wybitna itp. - chyba raczej gdyby nie miala ciezkiego dziecinstwa i z tego powodu nie popadla w alkoholizm, narkotyki i naduzywanie proszków nasennych. gdyby nie umarla to by skonczyla na ulicy - czyli tak jak zaczynala - w filmach pornograficznych. ktorys film (a moze i kilka) zrobili specjalnie ze wzgledu na nią czarno-bialy zeby nie bylo widac sincow pod oczami i przekrwionych oczu. w ktoryms filmie mowi glownie szeptem, bo ma przepity głos. doprowadzala wszystkich do szału swoim niezrownowazeniem emocjonalnym. tez plakalam gdy czytalam jej biografię, ale nie ma co jej tak idealizowac - tego typu osobowosci maja co najmniej 2 twarze: jedna to ta wrazliwa, emocjonalna z ktorą wiaze sie inteligencja (rozwinieta poprzez traumatyczne przezycia, stad samoswiadomosc, bo czlowiek skrzywdzony duzo nad soba rozmysla) oraz 2.: prozna, zarozumiala, egoistyczna i egocentryczna. mysle ze smierc to najlepsze co ją spotkalo - nie musiala sie juz dluzej męczyc (ani innych osób, ktore ją znaly), pomimo ze to przykre i tragiczne.

brzask_8

nie napisałam, że byłaby wybitna, tylko że mogłaby wiele osiągnąć. spora różnica między jednym a drugim.
ja jej nie idealizuję - znam jej wady, znam zalety. znam również te historie, które przytaczacie (bo nie tylko Ty to robisz), by podkreślić poziom jej niestabilności psychicznej i tzw. ciemną stronę osobowości. ale ona była aktorką. ja osobiście uważam, że roztrząsanie jej życia prywatnego i problemów osobistych na forum filmowym jest nieco nie na miejscu, nie sądzisz? czy Ty, idąc do jakiejkolwiek pracy, chciałabyś, żeby Cię oceniano pod względem tego, jakie życie prowadzisz, czy i ile pijesz, z kim się przyjaźnisz itd? ja nie.

antygrafik

Cóż, jeśli ilość pitego przeze mnie alkoholu wpływałaby na jakość wykonywanej pracy, to uważam, ze interesowanie sie tym jest to jak najbardziej rozsądne. Osobiście nie ma zwyczaju "rozdzielania" - jesli chce sie kogoś dobrze poznać, trzeba brac wszystkie aspekty jego zycia pod uwage, zeby nie byc potem zaskoczonym. Jesli sie tak nie robi, to wychodzi na to, ze kupuje sie samochód patrząc tylko na kolor, zamiast przede wszystkim na przebieg, rok produkcji, KM, stan silnika itd.

brzask_8

porównanie moim zdaniem bardzo nieadekwatne. w Twoim porównaniu samochód jest tym filmem, w którym gra aktor. jesteś więc konsumentem, który odbiera produkt finalny. czy kupując to auto zastanawiasz się, jak się prowadziła osoba, która wyklepywała mu maskę, montowała silnik, jeździła nim? ile oni piją, jak solidnie pracują? ja im nie płacę za pracę - to robi ich pracodawca i w jego interesie jest, żeby dobrze się wywiązywali z obowiązków. ale jak coś kupuję, oglądam, czytam - nie wnikam, jak było to robione. ważne, czy jest to w moich oczach wartościowe, udane. więc z punktu widzenia pracodawcy, czy współpracownika - owszem, masz rację, jest to ważne. ale jako konsumenci wypowiadający się na portalu "branżowym", powinniśmy się skupić na produkcie, jakim jest film i jego składowych. takie jest moje zdanie. osobiście nie odczuwam podczas oglądania filmów z MM żadnego dyskomfortu z powodu jej życia. widzę na ekranie piękną, niesamowitą dziewczynę, od której nie sposób oderwać wzrok. i to mi wystarcza. Pozdrawiam serdecznie.

antygrafik

nie, samochod jest czlowiekiem. tak czy tak kazdy ma swoj sposob na wyciaganie wnioskow. kiedys nie interesowalo mnie zycie prywatne "ikon", ale gdy dowiedzialam sie o jakims znaczacym negatywnym fakcie wlasnie z zycia prywatnego osoby publicznej, ktorą "lubiłam", stwierdzilam, ze tak sie nie da i zaczelam byc bardziej ostrozniejsza w wyrazaniu opinii. samą "gre aktorską" i wizerunek moge oceniac w kreskówkach - bo te postacie nie mają przeszlosci i nie są tak wielowymiarowe jak ludzie. podsumowujac - widzac kogos nie wyrabiam sobie o tym kims opinii dopoki nie poznam faktow z jego zycia. nie oceniam po wygladzie i po pierwszym wrazeniu, bo to strasznie powierzchowne i mylace. zawsze mnie intresuje co siedzi w danej osobie (chyba ze osoba nie jest interesująca), a nie w wizerunku czy masce, którą pokazuje ludziom. na ekranie Marilyn promieniowala wewnetrznym blaskiem, byla przesubtelna i urocza, ale gdy porowna sie to z jej zyciem prywatnym czlowiek doznaje szoku i pomimo podziwu dla niej zdaje sobie sprawę jakie aktorzy, politycy, celebryci etc. potrafią stwarzac pozory ! a jak juz kogos podziwiac, to kogoś PRAWDZIWEGO - od poczatku do konca - moim zdaniem oczywiscie. dlatego stwierdzilam, ze musze najpierw przeczytac biografię Normy, by wiedziec kim jest Marilyn.

brzask_8

czuję się taka nierozumiana...

użytkownik usunięty

Dlaczego winisz MM za to,że zajmuje miejsce w popkulturze "prawdziwym gwiazdom"? Przecież ona zza światów nie ma wpływu na to,że zrobiono z niej produkt i zarabia się na jej wizerunku ,miej pretensje do mediów i całej tej machiny marketingowej,do ludzi ktorzy,jak mawiła Marilyn "Zrobili z niej gwiazdę". Sama MM nie miała aspiracji,by być wzorem do naśladowania i jakimś autorytetem moralnym ,chciała po prostu być kochana,akceptowana i doceniona jako aktorka.Ja mam ogromną empatię wobec niej.

Zgadzam się z Tobą, tak właśnie było.

użytkownik usunięty

Ja również bardzo jej współczuję, bo jednak miała bardzo ciężkie życie, a pomimo tego psychikę żeby je przeżyć. MM niepotrzebnie jednak psuła wizerunek romansem z Kennedym i niektórymi wypowiedziami. Znajomość z mężem Simone Signoret też nie należała do udanych. Ale spora część winy należy również do Franka Sinatry, który podobnie jej jak i Avie Gardner życia nie umilił. Racja, przesadziłam z tą popkulturą.

moja droga, wiem że nie spotkamy się raczej nigdy we wspólnym punkcie naszych przemyśleń i poglądów na temat MM, jednak naprawdę proszę: oceniajmy artystów przez pryzmat ich twórczości, a nie życia. każdy z nas ma jakieś demony, górki, które musi przebyć, wreszcie karierę zawodową itd. tak na prawdę my wszyscy wpływamy na innych: swoim zachowaniem, poglądami, sposobem bycia. w pracy zawodowej jednak liczą się osiągnięcia i to o nich powinniśmy tutaj dyskutować, nie sądzisz?

użytkownik usunięty
antygrafik

Masz rację, ale trudno jest pogodzić życie zawodowe z osobistym, szczególnie gdy podobne osoby się w nim spotykają, w tym przypadku ze środowisk filmowych. W przypadku MM, Audrey czy Liz Taylor miało ono ogromny wpływ. Popatrz na Audrey; nie jestem fanką jej domniemanego piękna, ale była ładną dziewczyną - ze szczupła figurą. Wychudzoną figurą. Niedożywioną figurą. Ale do czego zmierzam, a raczej zmierzają hejterzy - anoreksją. Może i ją miała, ale dlaczego ? Warto zasięgnąć informacji w jej życiu prywatnym. Podczas wojny była niedożywiona i chorowała na żółtaczkę. To miało OGROMNY WPŁYW na jej dalsze życie, karierę, podobnie jak upadek z konia młodej Taylorki i dzieciństwo MM. Czasami życie prywatne ogromnie usprawiedliwia i WYJAŚNIA nam niektóre potyczki, sukcesy, wzloty, upadki zawodowego. Na początku mojej fascynacji starym kinem zupełnie pomijałam m.in postać MM, myślałam sobie, "ach ta głupia blondyneczka, nie mogę się patrzeć na te jej czerwone usteczka". Do czadu gdy zagłębiłam się w jej biografiach twórczości. Co prawda ostatnia Alfonsa Signorini - "Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości" nie przypadłą mi do gustu, bo nic konkretnego się o niej nie dowiedziała, to popłakałam się przy niej. Jej dzieciństwo i ludzie z którymi obcowała w przeszłości bardzo ją zmienili i ukierunkowali na przyszłość.
Twórczość MM jest mi całkiem dobrze znana, niedługo ma być emitowane "Pół żartem, pół serio" na TVN 7, podobnie jak 3 klasyki z Audrey, więc obejrzę je. Miała słabsze i lepsze filmy, choć niestety została zaszufladkowana w komediach, mimo tego że upominała się o ambitniejsze role. No ale co warto docenić, na pewno talent muzyczny, dobre wykonania piosenek. Dużo tego było i nie mogę powiedzieć że była złą aktorką, bo tak nie jest, ale nie mogę zrozumieć jednej rzeczy ( to moje wysoko osobiste odczucie ): gdyby mnie molestował jakiś mężczyzna, tak jak ją partner opiekunki Grace, to chyba miałabym uraz do mężczyzn do końca życia. A Marilyn miała tyle związków. Od razu mówię że jej wcale nie potępiam, absolutnie, ONA TEŻ MIAŁA PRAWO DO SZCZĘŚCIA.

Bardzo Cię cenię za wiedzę, jaką posiadasz, za Twoje zainteresowanie starym kinem - to tak na wstępie. Moje stanowisko pozostaje niezmienne. Rolą artysty jest wyrażanie siebie za pomocą sztuki. Aktor ma jeszcze trudniej (a może łatwiej?), bo ma za pomocą siebie wyrazić czyjąś wizję. Pasjonowanie się czyjąś biografią - jak najbardziej. W końcu ten ktoś zapisał się czymś, jakoś w historii, więc może warto bliżej go poznać. Ale ten portal służy do oceny dorobku artystycznego. Tutaj założyłaś temat odbierający MM prawo do istnienia w popkulturze (w każdym razie w jej czołówce) nie przez wzgląd na marność jej talentu, bo tego jej nie odmawiasz, ale przez wzgląd na to, jak się "prowadziła". To, moim zdaniem, bardzo krzywdzące.
szczerze? kiedy oglądam filmy z danym aktorem, czy aktorką skupiam się na ich kreacji ekranowej. To znacznie uprzyjemnia odbiór filmu.
PS piękno nigdy nie jest domniemane - jest co najwyżej subiektywne.

antygrafik

Ja uważam, że doświadczenia życiowe bardzo pomagają grać niektóre role i życie często ma duży wpływ na aktora i jego grę.

espantosa

ależ jak najbardziej się z Tobą zgadzam. wielu artystów wzbogaca swoją twórczość doświadczeniem życiowym. wydaje mi się nawet, prawdziwy artysta zawsze czerpie z osobistych doświadczeń. nie zmienia to moim zdaniem faktu, że życie prywatne nie powinno być przedmiotem oceny na portalu poświęconym tej czy innej sztuce (w tym przypadku filmowej) i czymś wartościującym artystów na lepszych/gorszych, mniej/bardziej zasługujących na uwagę, czy też uwielbienie. pozdrawiam.

antygrafik

Też się z tym zgadzam. Pozdrawiam :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones