Martin FreemanII

Martin John Christopher Freeman

8,3
55 029 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Martin Freeman

On nie gra, a jedynie pojawia się na ekranie i recytuje kwestie będąc po prostu sobą. Wystarczy porównać jego trzy najpopularniejsze role w Hobbicie, Scherlocku i Fargo- wszędzie ta sama maniera, nerwowe tiki i przepełniony pretensją ton głosu. Wielka szkoda, że wybrano go choćby do wyżej wymienionych dzieł, bo jest on tam najsłabszym ogniwem. Jego osobowość pasuje jedynie do serialu Fargo, no ale ileż można "grać siebie". Jest to przeciętny "odtwórca", a nie aktor.

weruda

W pełni się z Tobą zgadzam ;)

weruda

100 procent poparcia. Gdy czytałem, że zagra Bilba uważałem, że pasuje do roli. Zmieniłem zdanie w połowie 1 filmu jak tylko wyszli z Shire. Kompletny brak wczucia się w rolę, zero oddania emocji związanych z przeżywanymi przygodami. Oczywiście na greenscreenie trudniej się wczuć tylko, że kiedyś aktorzy występowali głównie w teatrach gdzie też trzeba było sobie wyobrażać lokacje i jakoś dawali radę.

zarptak

Może i tak, gra całkiem podobnie, ale... mnie się jego gra bardzo podoba. Jest chyba jednym z moich ulubionych aktorów i wcale nie chodzi mi tutaj o sympatię, po prostu uwielbiam oglądać go na ekranie. Nie mogę sobie wyobrazić innego Bilba- był taki sympatyczny i skromny, a jednocześnie we wszystkich "akcjach" świetnie się spisywał. Dr Watsona też wielbię, może i nawet bardziej niż samego Sherlocka. Co do "Fargo", to jeszcze nie widziałam. ;)

Pearl158

polecam Fargo to dobry serial. Jednego dnia wszystko zobaczyłam :)

Anna_95

Zdążyłam już zobaczyć tę pozycję :) Faktycznie bardzo dobra, Martin świetnie się spisał.

Pearl158

Fargo to jego najlepsza rola na 10

oprzewielebny

brawa ...zagrał doskonale.

użytkownik usunięty
Pearl158

"wcale nie chodzi mi tutaj o sympatię, po prostu uwielbiam oglądać go na ekranie." i tu właśnie sama sobie przeczysz ;)

haha no nieźle

zarptak

Mi też jako Bilbo bardzo się spodobał. Sympatycznie i po "hobbitowemu" go zagrał, takiego nieco marudnego, ale przyjaznego (i trochę przygodowego w swojej naturze) domownika. Nie wiem, czemu się go czepiasz.

weruda

Jak się ogląda filmy/seriale z tym samym aktorem naraz, to się nie dziwię dlaczego masz takie wrażenie... Ale ja nie mam takie wrażenia, po za tym bez powodu by nie grał w takich produkcjach.

JimboYCS

Nigdy bez powodu nie dostaje się roli. Aktor przyznajmy nie jest jakoś bardzo przystojny co oznacza, że musi dobrze grać.

weruda

Chyba lepiej bym tego nie opisał. Gra dokładnie to samo, pod jedno dyktando. Zgadzam się również, że najbardziej pasowała do niego rola w Fargo, tak jakby była pisana dokładnie pod niego. W innych produkcjach już sobie go nie wyobrażam.

weruda

W Fargo zagrał akurat troszkę inaczej niż w Sherlocku, zagrał na prawdę nieźle IMO. Co do samych tików, grania samego siebie etc. to dużo aktorów tak ma zauważyłem, i dostają oscary, Emmy etc. A Ci których nie poznasz z filmu na film (np. Pitt) odchodzą z niczym.
Śmiech na sali.

Kwic

Oglądałem wywiad z Throntonem i z Freemanem i powiem Ci, że to Martin zagrał bardziej "nie siebie" niż Billy.

weruda

Nie bronię tego aktora, ale czy nawet DeNiro i AlPacino nie mają typowych dla siebie mimik? W Wielu filmach powtarzają podobne zachowania.

aplauz

Pacino faktycznie ma taką jedną cechę szczególną - we wszystkich filmach krzyczy :). A wracając do Martina, pierwszy film z jego udziałem jaki widziałam to "To właśnie miłość". Mała rola (i troszkę dziwna), ale był tak rozbrajająco uroczy, że zapadł mi w pamięć. Ma ten swój tik - ruszanie ustami kiedy jest zdenerwowany - i zawsze mi to przypomina Michała Wołodyjowskiego, ale takie rzeczy się zapamietuje i tworza wizerunek aktora. Mnie to jakos nie drażni, przeciwnie, jest przyjemnie znajome.

weruda

Świetne podsumowanie. Zgadzam się w 100%. Drugi sezon Fargo ogląda mi się znacznie przyjemniej, głównie ze względu na to, że go i tej jego w****ącej maniery tam nie ma.

Jascha

Trochę dziwne podejście, ze względu na aktora. Dla mnie drugi sezon odstaje na kilometr od pierwszego pod kazdym względem (scenariusz, historia, klimat, aktorstwo).

weruda

To w końcu Anglik. Podkreślam - Anglik, nie Brytyjczyk. Np Anthony Hopkins - Walijczyk. Ich sie nie da lubić jako osoby, poza nielicznymi wyjątkami, można jedynie ich czasem podziwiać za coś. Nie kojarzę angielskiego aktora, który by mnie nie irytował swoją manierą wielkiego lorda czerwonej kurtki orderu zwiotczałej podwiązki.

Arg

Jest wielu bardzo dobrych angielskich (nie szkockich, nie walijskich i nie irlandzkich) aktorów, których byś o ową angielskość nie posądzał. Na przykład Idris Elba urodzony i wychowany w Londynie. Swoją drogą chyba co czwarty Anglik ma jakieś korzenie irlandzkie, więc wydzielenie z tej puli ludzi o irlandzkim pochodzeniu może nie być łatwe.

Jason Isaacs - pochodzenie żydowskie, urodzony w Liverpoolu.
Ian Holm - nie widzę w nim angielskiej maniery aktorskiej.
Andrew Lincoln - znany jako Rick z serialu The Walking Dead. Gra tam byłego amerykańskiego policjanta. Angielskiego akcentu nie usłyszysz.
Fiennes Ralph i Joseph - chyba mają korzenie irlandzkie, ale określani są mianem aktorów angielskich.
Patrick Stewart - aktor od lat hollywoodzki, ale rzemiosła uczył się w ojczyźnie.
Ben Kingsley - też niewiele w nim angielskości, o której mówisz.
Christopher Lee - niedawno zmarły aktor występujący w wielu hollywoodzkich produkcjach, niekoniecznie jako Anglik ;)
Clive Owen - nie ma problemu by zagrać Amerykanina.
Daniel Craig - jak wyżej. Może nawet zagrać amerykańskiego Bonda ;)
Jude Law - kolejne hollywoodzkie nazwisko rodem z Anglii.
Jeremy Irons - od lat ma miejsce w amerykańskiej kinematografii.

i wielu wielu innych, których widzisz w amerykańskich filmach i nie posądzasz ich o jakąkolwiek angielskość. Krótko mówiąc, to tylko stereotyp, jak to stereotyp, niemający wiele wspólnego z rzeczywistością.

per333

Może i masz rację.

per333

Daniel Craig - rozwaliłeś mnie tym stwierdzeniem ;-)

użytkownik usunięty
per333

Dodam jeszcze Rufusa Sewella - jest bardzo znany w świecie angielskiego teatru, nie tak jak w kinematografii. Jednak bardzo dobrze gra dawane mu role, zarówno w filmach (np. Iluzjonista, Mroczne Miasto, Zorro) jak i serialach (Filary Ziemi, Jedenasta Godzina, The Man In The High Castle). Według mnie jest niedocenianym aktorem.

per333

Najbardziej jaskrawym przykładem jest sam Gary Oldman, który, będąc brytyjczykiem, tak dobrze nauczył się amerykańskiego akcentu, że brytyjskiego musiał się uczyć od nowa. Takie rzeczy, jak akcent to małe smaczki, ale nie każdy je wyłapie. Wystarczy posłuchać np. Toma Hardy'ego i jego akcentu w "Zjawie". Typowo południowy, choć mało kto teraz tak mówi. Ewentualnie Kate Mara w "Shooterze" - akcent normalnie i akcent w blond peruce.

Arg

...

weruda

Wkurzający mikrus ze skurczami twarzy- przynajmniej w "Fargo". Jakbym miał takiego typa w klasie, też bym go tłukł...

staszpio

Sam masz skurcze i to mózgu.

staszpio

W "klasie" czyli pewnie uważasz, że wiesz wszystko uczniaku? Gość jest jaki jest.

weruda

Dziwny punkt widzenia. Chyba nawet nie pokusiłaś się o obejrzenie jakiegoś wywiadu, żeby przekonać się jak on zachowuje się jako Martin Freeman. Większość aktorów ma jakieś maniery, nawet Robert de Niro. Takie radykalne postawienie sprawy jest dla niego krzywdzące.

weruda

Właśnie skończyłem oglądać Fargo. Ale dopiero teraz skojarzyłem po zobaczeniu jego filmografii, że grał również hobbita. Dobre. :)

forek23

Gra również Doktora Watsona...

perun_6

Niestety... Beznadziejny, nudny, głupi, irytujący... Masakra!

dorocia8

Mi się w Fargo podobał.

weruda

Dla mnie on zagrał genialnie . Miałam bardzo duże obawy co do tej roli,bo najbardziej pasował mi oczywiście Ian Holm ,był świetny we Władcy. Jednak po pierwszych minutach Hobbita z Martinem byłam zachwycona jego grą i tymi właśnie jego minami i trikami jak tu nazywacie.

weruda

Nie jest to aktor wszechstronny, nie da się ukryć. Ale może miał wpływowych znajomych i dlatego powierzono mu te role.

weruda

Racz zauważyć, że wszystkie te role (a do nich zaliczę też Artura Denta z "Autostopem przez galaktykę") opierają się na bardzo podobnym schemacie, są to postacie scenariuszowo zbliżone- za każdym razem jest to raczej spokojny, z pozoru nudny i typowo codzienny mezczyzna, ktory poznaje drugą osobę tę która wciąga go w świat dotąd mu nieznany, obcy, niezwykły, niecodzienny i kontrastujący z jego osobą. Właśnie tym kontrastem grać mają postacie Freemana, reagować swym typowym (najczęściej brytyjskim) sposobem na niecodzienne sytuacje, których przypadkiem stał się uczestnikiem. Więc to może nie tyle wina samego Freemana, że ciągle gra tak samo, tylko reżyserów którzy widzą, że w tym schemacie się sprawdza, więc każą mu ciągle grać to samo :)

weruda

Może właśnie to jest siłą dyskusji forumowych, czy może raczej ogólnie - siłą poddawania pod dyskusję dostrzeżonych różnic w odbiorze ludzi i zjawisk, niemniej ... mam przeciwne zdanie do Twojego. Nie chcę się wdawać w obronę mojego zdania, nie mam wielu argumentów a raczej subiektywne odczucia. Powiem tylko, że bardzo wysoko oceniam jego kreację w "Hobbicie" - uwierzyłem jego Bilbowi; a także w "To właśnie miłość" ( tam scementowała się jego maniera aktorska). Natomiast w celu zrewidowania swojego zdania co do jego niedostatków "narzędzi aktorskich", polecam zanalizowanie jego roli w głupiej skądinąd komedii "Ali G inthehouse". Zaznaczam, że miał tam już 31 lat.
ps. Uczciwie muszę jednak przyznać, że rozumiem, o co Ci chodzi z tym Martinem, lecz się nie do końca z tą obserwacją zgadzam...

weruda

Eee tam w Hobbicie fajnie zagrał. Reszty tytułów nie oglądałem

weruda

Temat juz nie świeży, ale wyraze swoje zdanie. To ze wszędzie gra tak samo, nie znaczy ze nie jest dobrym aktorem. Kazdy z aktorow ma swoj styl gry, jedni są bardziej sobą drudzy mniej, a jeszcze inni w ogóle. Nie zmienia to faktu, ze Freeman ma talent, a talentem tym jest gra aktorska która sprawia, ze jest on naturalny w kazdym filmie, dzięki czemu jesteśmy wstanie uwierzyć w postać, którą gra, i łatwiej się z nią utożsamić.

weruda

Po obejrzeniu filmu "Ładunek" potwierdzam Twoje słowa. Cały czas gra tak samo.

weruda

Martin Freeman jest aktorskim odpowiednikiem polskiego Artura Żmijewskiego. Dostaje role w dużych produkcjach i publiczność go rozpoznaje, ale nie są to role w których może czymś oryginalnym się wykazać, czy choćby czymkolwiek zapamiętywalnym. Najlżejszy opór, brak finezji, po prostu czyta tekst scenariusza i tyle. Od takich aktorów nie można oczekiwać wielkich kreacji, różnorodnych postaci czy wzruszeń. Niczym widza nie zaskoczą.

weruda

Mi przypomina Agatę Kuleszę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones