Kilka lat temu zachwycił mnie bezgranicznie. "Chicago" to arcydzieło. Film zwiastował narodziny geniusza. Później okazało się, że to był przypadek a nie talent. Drugi film to jeszcze udane "Wyznania gejszy", później spartaczone "Nine". Do dzisiaj szkoda mi genialnej roli Day Lewisa, która z powodu tego, że sam film jest nieudany przeszła bez większego echa. A "Na nieznanych wodach" to morderstwo dokonane na jednej z lepszych serii w kinie rozrywkowym ostatnich lat. Zero reżyserii. Film przygodowy jest NUDNY. boję się kolejnego filmu Marshalla.