Kiedyś Daltona uważałem za nijakiego agenta który nie dorastał do swoich wielkich poprzedników (Connery i Moore). Ale po "The Living Daylights" zmieniłem zdanie, rewelacyjnie pokazał bardziej mrocznego Bonda (szczególnie w "Licence to Kill") ale i takiego który umie być czuły i szarmancki. Bardzo załuję że zagrał tylko w dwóch filmach (przed erą Brosnana powinien jeszcze wystąpić w dwóch-trzech odcinkach), a dzisiejsze próby zrobienia z postaci 007 bardziej poważnego człowieka wypadają blado. Moim zdaniem Dalton trzyma się na tyle dobrze (tylko doczepić mu trochę włosów :P) że mógłby zastąpić cyborga Władimira Craigowicza i powrócić do roli Jamesa Bonda. Myślę że wypadłby rewelacyjnie :)