Recenzja filmu

Push (2009)
Paul McGuigan
Chris Evans
Dakota Fanning

"Push" away from this movie

Tak jak u nas furorę ostatnio robią filmy i programy związane z tańcem, tak na świecie wciąż popularni są ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Po "X-Menach", "Jumperze" czy "Hancocku"
Tak jak u nas furorę ostatnio robią filmy i programy związane z tańcem, tak na świecie wciąż popularni są ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Po "X-Menach", "Jumperze" czy "Hancocku" przyszedł czas na "Push". Tak jak wielu z nas czasem marzy o umiejętności przenoszenia przedmiotów, aby bez wstawania z fotela sięgać po pilot od telewizora czy możliwości czytania ludziom w myślach, żeby wiedzieć, co o nas tak na prawdę sądzą. "Push" pokazuje, że ludzie "normalni inaczej" wcale nie mają łatwego życia. Film opowiada historię Nicka (Chris Evans) i Cassie (Dakota Fanning), którzy posiadają niezwykłe zdolności i są ścigani przez (swoją drogą niezwykle pomysłowo nazwany) Wydział. A co ciekawe, w całą opowieść scenarzysta wmieszał samego Adolfa Hitlera, który przez swoje zachcianki starał się udoskonalić żołnierzy, aby stworzyć niezwyciężoną armię. W rezultacie, jak wiadomo, Niemiec wojnę przegrał, jednak potomkowie stworzonych osobników wciąż są łakomym kąskiem. Po obejrzeniu filmu pewnie nie jedna osoba uśmiała się widząc, że "Push" reklamowany jest jako "zapierający dech w piersiach". Po 30 minutach filmu miałam ochotę zakończyć projekcję. Nudy, nudy, nudy. Nie miał w sobie nic, co sprawiałoby, że chciałoby się go oglądać dalej, pomijając oczekiwanie aż w końcu wydarzy się coś wartego obejrzenia. Aktorzy wyglądają na znudzonych obecnością na planie, podobnie zresztą wyglądają ludzie w kinie. Szkoda aktorów, bo choć prawdopodobnie drzemie w nich jakiś talent, "Push" nie bardzo pozwolił im się rozwinąć. W filmie można pozwolić sobie na wiele, jednak oglądanie upitej 14-latki w przykrótkiej spódniczce jest dość nie przyjemne. Szkoda też głównego bohatera. Strasznie się nad nim w filmie znęcają, tylko się nacierpiał, a niepotrzebnie. Chris Evans miał już do czynienia z nadludzkimi zdolnościami w filmie "Fantastyczna Czwórka", również niezbyt przychylnie przyjętego przez recenzentów i widzów. Po przygodach z "Push" pewnie na jakiś czas da sobie spokój z filmami scince-fiction. Jedna ciekawa scena, w której Evans unosił pistolety siłą własnej woli, a następnie jego wróg porzucał nim trochę o ściany, i tak nie potrafi usatysfakcjonować widza na tyle, aby czuł, że warto dalej tracić czas. Jednak ja wytrwale oglądam dalszy ciąg. Ostatnia, decydująca scena walki to już majstersztyk, jak znudzić widza do granic możliwości. A na dodatek, kiedy w jednej ze wcześniejszych scen główny bohater o mało nie zginął od krzyku jednego z Azjatów, trochę powił się na podłodze, a za chwilę ruszył dalej do walki, zostawiając swojego o wiele silniejszego rywala uśmierconego właśnie przez wrzeszczącego Chińczyka. Śmiechu warte. Przy dzisiejszych możliwościach komputerów do tworzenia efektów specjalnych widzowie mają coraz większe wymagania. A kiedy w filmie pojawiają się postacie z nadludzkimi zdolnościami, wydaje się, że reżyser skupi się przede wszystkim na scenach akcji. Lewitujące pistolety, krzyk nie do zniesienia, który sprawia, że szkło pęka w drobny mak, a człowieka umiera, wszystkie te sceny, które powinny wprawiać widza w zachwyt, tu po prostu bawią. Brakuje też porządnej muzyki, która przyśpieszałaby tempo filmu. W scince-fiction to podstawa, a w omawianym filmie kompozytor najwyraźniej postawił na dodanie odrobiny dramaturgii, co i tak nie wyszło najlepiej. W rezultacie przez większość seansu słyszymy kołysankę jedynie potęgującą znużenie. Próbując doszukać się plusów, można wspomnieć chyba jedynie o ciekawym pomyśle na film, choć twórcom kompletnie nie wyszła jego realizacja. To jedena z tych produkcji, której celu chyba nigdy nie poznamy. Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Tutaj nie mamy ani trzęsienia ziemi, ani żadnych innych większych czy mniejszych klęsk żywiołowych. A szkoda, bo idąc do kina, szykowałam się chociaż na silniejszy poryw wiatru. Jak mawiał Tomasz Karolak w "Testosteronie" - masakra jakaś.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na taki film jak "Push" czekałem już od bardzo dawna. Od czasu pojawienia się w kinie trylogii braci... czytaj więcej
"Push" to film, który został sprzedany widzom, jeszcze zanim się pojawił na ekranach kin. "Zapierające... czytaj więcej
Po sukcesach ekranizacji komiksów o mutantach, jak "X-Meni" czy "Spider-Man", nastąpił wysyp filmów o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones