Recenzja serialu

Dragon Ball GT (1996)
Minoru Okazaki
Osamu Kasai
Tesshô Genda
Toshio Furukawa

"Wielka transformacja"

Po serii "Dragon Ball", a następnie wprowadzającemu świat Akiry Toriyamy na zupełnie nowe tory "Dragon Ball Z", przyszedł czas na ostatecznie zakończenie historii o Smoczych Kulach. Tym razem
Po serii "Dragon Ball", a następnie wprowadzającemu świat Akiry Toriyamy na zupełnie nowe tory "Dragon Ball Z", przyszedł czas na ostatecznie zakończenie historii o Smoczych Kulach. Tym razem jednak, Akira Toriyama był już tylko konsultantem i nie uczestniczył przy pracach nad scenariuszem, który był atutową kartą poprzednich dwóch serii. Serial powstawał w latach 1996-97, i właśnie w 1997 roku miał swą premierę w japońskiej telewizji. Historię w "GT" poznajemy w momencie, kiedy od ostatniego wydarzenia z serii "Z" minęło już 10 lat. Son Goku trenuje wraz z Uubem w Rajskim Królestwie, do którego zmierza, pragnący przechwycić Smocze Kule, Pilaf. Na skutek dużego zbiegu okoliczności, Goku zostaje zamieniony przez Shenlonga w małego chłopca, a związku z tym, że życzenie spełniły Czarne Smocze Kule, Ziemi grozi eksplozja i Goku, wraz z wnuczką Pan i Trunksem ruszają w kosmos z misją ich odnalezienia. "Dragon Ball GT" tłumaczony jako "Grand Tour" lub "Great Transformation" liczy sobie 64 odcinki podzielone na trzy główne Ery; są to: "Great Journey Era", "Bebi Era" i "Super 17 & Evil Shenlong Era". W porównaniu do poprzednich serii "GT" wydaje się bardzo krótki, ale nie można z tego powodu stawiać twórcom ogromnego zarzutu. Udało się bowiem wyeliminować jedyny mankament "Dragon Ball Z", czyli niebotyczne dłużyzny. Wprawdzie niektóre walki, jak np. Uub vs Bebi mogły być dłuższe niż pół odcinka, ale trudno... Scenariusz "GT", choć słabszy niż kiedyś, również daje coś od siebie do uniwersum "Dragon Ball". Zmniejszenie Goku i podróż z dwójką młodych Ziemian do innej części galaktyki to ukłon w stronę pierwszej serii, czyli przygodowy, radosny klimat. Kolejne rozdziały zawierają już starcia z czarnymi charakterami, których design oraz motywacje są znacznie ciekawsze niż Majin Buu. Genetyczny neomutant z rasy Tsufuru-jin - Bebi, stworzony na mocy fuzji obu światów Super C-17 i potężny jednogwiezdny smok Li Shenlong to godni następcy Freezera i Cella. Jednak taka, a nie inna konwencja przynosi ze sobą także pewne minusy. Pierwszy to brak rozwoju charakterologicznego postaci. Poza Pan, która jest zupełnie nową bohaterką, wszyscy inni są w zasadzie tacy sami, zarówno w pierwszym, jak i w ostatnim odcinku. Drugi minus − bardzo pobieżne potraktowanie drugiego planu. O ile Goku, Pan i Trunks dostali od scenarzystów mnóstwo czasu ekranowego, to Gohan, Goten, Uub, Piccolo i do pewnego momentu nawet Vegeta, nie mają okazji zaprezentować sobą więcej niż "mięso armatnie". Za to do strony technicznej nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Zwłaszcza, że zostawia daleko w tyle poprzednie produkcje. Nowa technika cieniowania postaci i tła, udoskonalony design starych bohaterów i doskonała animacja pojedynków to miód dla oczu, zwłaszcza w wersji HD. Muzyka natomiast to już praktycznie legenda. Motyw przewodni, który pojawia się w serialu w różnych aranżacjach, to jeden z najlepszych utworów spośród wszystkich anime. Muzyka sytuacyjna i "metaliczne" efekty dźwiękowe również podniosły poprzeczkę. Jeśli w podsumowaniu mam jednoznacznie powiedzieć, która część z serii jest najsłabsza, to mimo wszystko wskazałbym na "GT". Tytułowa "Wielka transformacja" udzieliła się nie tylko Goku i Vegecie, ale też klimatowi i konwencji historii. I choć są to innowacje także pozytywne, a cała seria jest bardzo dobra, to do legendy "Z" bardzo jej daleko. 9/10
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones