Recenzja filmu

Freddy nie żyje: Koniec koszmaru (1991)
Rachel Talalay
Robert Englund
Lisa Zane

Śmierć legendy

Po chłodno przyjętym "Koszmarze z ulicy Wiązów 5" New Line Cinema podjęła decyzję o zakończeniu serii o Freddym Krugerze. Producenci poszukiwali scenarzysty, który stworzyłby historię, będącą
Po chłodno przyjętym "Koszmarze z ulicy Wiązów 5" New Line Cinema podjęła decyzję o zakończeniu serii o Freddym Krugerze. Producenci poszukiwali scenarzysty, który stworzyłby historię, będącą ukoronowaniem legendy horroru. Jednym z nich był Peter Jackson - słynny dziś z adaptacji powieści Tolkiena. Jego tekst noszący tytuł "A Nightmare on Elm Street 6: The Dream Lover" nie przypadł jednak do gustu wytwórni filmowej. Zdecydowano się na scenariusz Michaela De Luci. Za kamerą stanęła jedna z producentek wszystkich części serii - Rachel Talalay.

Nastoletni John Doe (Shon Greenblatt) trafia do ośrodka dla trudnej młodzieży. Cierpi na zanik pamięci i nieustanne koszmary senne, w których prześladowany jest przez Freddy'ego (Robert Englund). W odkrywaniu tożsamości próbuje pomóc mu dr Maggie Burroughs (Lisa Zane), która również zaczyna mieć niepokojące sny. Oboje przybywają do tajemniczego miasteczka Springwood, gdzie mają nadzieję rozwiązać zagadkę Johna. W międzyczasie trzech innych wychowanków z ośrodka planuje swoją ucieczkę.

Przed premierą filmu zorganizowano pomysłową kampanię reklamową, przedstawiającą pogrzeb serii filmowej o Krugerze. Twórcy podkreślali w ten sposób, że "Koniec koszmaru" jest absolutnie ostatnią produkcją o mordercy z ulicy Wiązów. Na posterach promujących film pojawiło się hasło "They saved the best for last" ("Najlepsze zostawili na koniec"). Trudno się z tym zgodzić, gdyż szóstemu "Koszmarowi" daleko jest do miana najlepszego. Największym błędem jest tu postać słynnego złoczyńcy, z którego zrobiono błazna - niemal karykaturę. Trudno jest wywołać w filmie napięcie, ukazując Freddy'ego Krugera latającego na miotle czy bawiącego się w grę komputerową. Twórcy w ten sposób uśmiercili ikonę horroru, która niegdyś przerażała, a tutaj - śmieszy.

Pomysł na zarówno niewspomnianego nigdy wcześniej dziecka Krugera, jak i retrospekcje z życia mordercy okazały się bardzo ciekawe. Odkrywamy motywy, jakimi się kierował, oraz źródło jego mocy. Film byłby o wiele ciekawszy, gdyby twórcy nie podeszli do tematu zbyt "luźno". Szczególnie sceny uśmiercania bohaterów mogły być o wiele bardziej mroczne. Z drugiej jednak strony, ominięto tu błąd popełniony w piątej części, gdzie pojawiały się motywy zbyt poważne, jak na ten rodzaj filmów. Na podstawie obu produkcji dostrzec można kłopot filmowców, jaki sprawiło im utrzymanie odpowiedniego balansu między powagą a rozrywką. Bezbłędna natomiast okazała się jak zwykle praca specjalistów od efektów wizualnych. Rozczarowujący jest finał. Porównując go do wcześniej ukazanych, spektakularnych zgonów Krugera (szczególnie we "Władcy snów"), można odnieść wrażenie, że reżyserka poszła na łatwiznę. Przypomina to raczej mało emocjonującą egzekucję, niż zwieńczenie popularnej serii. Zapewne niejeden fan miał o wiele większe oczekiwania.

Aktorstwo pozostawia dużo do życzenia. Shon Greenblatt grający cierpiącego na amnezję Johna, nie jest na tyle ciekawy czy sympatyczny, by widzowie mogli się z nim identyfikować. A szkoda, gdyż właśnie na nim skupiamy uwagę w pierwszej połowie filmu. Nie lepiej wypadła Lisa Zane jako Maggie. Zauracza ona widzów swoją mroczno-piękną urodą, lecz jest to zdecydowanie za mało na sukces aktorski. Jedyną osobą, dającą popis w tej dziedzinie, jest Ricky Dean Logan jako głuchy Carlos. Ten charyzmatyczny, młody aktor w pełni wykorzystał potencjał, jaki tkwił w postaci, wkładając w nią całą energię. Reszta obsady na jego tle wypada drętwo lub co najwyżej nijako.

Jako ciekawostkę zaznaczyć można plejadę gwiazd, jakie przetaczają się przez ekran w poszczególnych scenach. Słynny rockman Alice Cooper wcielił się w ojca Freddy`ego Krugera. Johnny'ego Deppa widzimy w spocie ostrzegającym przed zażywaniem narkotyków. Swoje "5 minut sławy" ma również ówczesna para skandalistów - Roseanne Barr oraz Tom Arnold - grający zwariowane małżeństwo. Ciekawie wypadło nawiązanie do cieszącego się wówczas popularnością serialu telewizyjnego "Miasteczko Twin Peaks". Można zauważyć jego wyraźne wpływy na film, w scenach przedstawiających dziwacznie zachowujących się mieszkańców Springwood.

"Freddy nie żyje: Koniec koszmaru" zdobył duży sukces kasowy, oraz mieszane opinie recenzentów. Rachel Talalay zakończyła wówczas swoją współpracę z New Line Cinema, by zająć się reżyserią pojedynczych epizodów seriali telewizyjnych. Dziś może pochwalić się wieloma pozycjami w filmografii, podobnie jak scenarzysta Michael De Luca. Postać Freddy`ego Krugera, choć miała zostać definitywnie pokonana, to do dziś powróciła jeszcze w trzech innych filmach. Nie jest wykluczone, że będzie ich więcej, gdyż jak wiadomo - zło nie umiera nigdy.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones