Recenzja filmu

Łowca i Królowa Lodu (2016)
Cedric Nicolas-Troyan
Elżbieta Kopocińska
Chris Hemsworth
Charlize Theron

Śnieżka już tutaj nie mieszka

Francuski ekspert od efektów specjalnych w swym pełnometrażowym reżyserskim debiucie nie zawraca sobie głowy tak duperelnymi sprawami jak konstrukcja opowieści, rysunek psychologiczny bohaterów,
Film Cedrica Nicolasa-Troyana to triumf materii nad duchem, CGI nad dramaturgią i gorszego pieniądza nad pieniądzem lepszym. Francuski ekspert od efektów specjalnych w swym pełnometrażowym reżyserskim debiucie nie zawraca sobie głowy tak duperelnymi sprawami jak konstrukcja opowieści, rysunek psychologiczny bohaterów, odpowiednia ilość perypetii czy związki łączące skutek z przyczyną. Ważniejsze od nich są efektowne eksplozje lodowych pocisków, dynamiczne sceny walk i kostiumowo-charakteryzatorskie perełki pojawiające się na ekranie. "Łowca i Królowa Lodu" okazuje się przez to filmową wydmuszką, obrazem niechlujnym i usypiająco nudnym. 


Nie mając pomysłu na własną opowieść, Nicolas-Troyan zaciąga kolejne długi: pożycza estetykę, dramaturgiczne rozwiązania, motywy, wątki, sceny i postaci. W "Łowcy i Królowej Lodu" znajdziemy więc nie tylko okruchy "Królewny Śnieżki i Łowcy", czyli poprzedniej części serii, ale zobaczymy też powidoki z "Władcy Pierścieni", "Opowieści z Narnii", "Czarownicy", "Hobbita" i paru innych filmów fantasy. Ba, nawet małoletni fani "Frozen" i miłośnicy "Igrzysk śmierci" znajdą tu coś dla siebie. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby francuski reżyser wypożyczone sceny i wątki potrafił dobrze zainwestować i gdyby odcisnął swoje piętno na opowiadanej historii. 

Tymczasem "Łowca i Królowa Lodu" okazuje się zlepkiem scen, które nie pracują na siebie wzajemnie, które pozbawione są psychologicznej wiarygodności i dramaturgicznej siły. Ale inaczej chyba być nie mogło. Bo obraz Nicolasa-Troyana od początku pomyślany został jako półprodukt: trochę prequel, a trochę sequel, niby baśń, ale z psychologicznymi ambicjami, film przygodowy pełen pościgów i pojedynków, ale zarazem melodramat o zakazanej miłości. Żeby połączyć w całość wszystkie te elementy, trzeba nie lada talentów – zarówno scenarzystów, jak i reżysera. Autorom "Łowcy…" najwyraźniej zabrakło rzemieślniczej sprawności, bo ich obraz razi narracyjną niechlujnością i uproszczeniami. 

W jednej z finałowych scen filmu sympatyczny krasnolud wyraźnie skonsternowany nagłym zwrotem akcji, pyta pozostałych bohaterów, co się właściwie wydarzyło. To bodaj jedyny moment, w którym możemy się identyfikować z bohaterem filmu Nicolasa-Troyana. W "Łowcy…" reżyser łączy przeszłość bohaterów "Królewny Śnieżki…" i jednocześnie opowiada dalszy ciąg ich przygód. Szkoda jedynie, że w międzyczasie przymyka oko na faktograficzne nieścisłości i nie próbuje nawet wyjaśnić widzom, co wydarzyło się z bohaterami w czasie, który postanowił przemilczeć. 

   

Rolę protezy wypełniającej narracyjne luki spełnia u niego lektor, który z offu dopowiada to, czego nie udało się opowiedzieć na ekranie. Częstotliwość, z jaką jest wykorzystywany przez Francuza, wystawia nie najlepsze świadectwo jego reżyserskim umiejętnościom. Bo "Łowca…" to film, w którym o uczuciach raczej się mówi, niż je okazuje, w którym punkty zwrotne fabuły zostają zastąpione przez kolejne pojedynki, a i w nich ważniejszy jest szybki montaż niż porządna choreografia walk. 

"Królewna Śnieżka…", pierwsza część przygód Łowcy, zarobiła w światowych kinach prawie 400 milionów dolarów. Nikogo w sobie nie rozkochała, ale kasowy sukces domagał się zdyskontowania. Jednak "Łowca…" raczej nie powtórzy tamtego sukcesu, bo autorzy świadomie pozbywają się największego, jeśli nie jedynego waloru, jakim legitymowała się pierwsza część serii. Charlize Theron w roli mrocznej Ravenny tym razem pojawia się na ekranie zaledwie kilka razy i nie może pokazać pełni swoich umiejętności. I choć Emily Blunt dwoi się i troi, by jej dorównać, by tchnąć życie w postać Królowej Lodu i ją uczłowieczyć, nie ma w sobie tej charyzmy, którą przed czterema laty uwodziła Theron. A pod nieobecność Kristen Stewart filmu nie ratują ani mówiący z dziwacznym, szkockim akcentem Chris Hemsworth, ani Jessica Chastain, która nie dostaje tu wiele do zagrania. I jeśli dla kogoś warto obejrzeć film Nicolasa-Troyana, to dla Nicka Frosta i Sheridan Smith, dwojga rozczulająco zabawnych filmowych krasnoludów z Wysp.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Twórcy filmu "Łowcy i Królowej Lodu" nie starają się nawet udawać, że chodziło im o coś więcej niż po... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones