Recenzja filmu

Shutter - Widmo (2008)
Masayuki Ochiai
Joshua Jackson
Rachael Taylor

Średniak, jakich wiele

Zachodnia szkoła horroru skończyła się definitywnie w latach 80. ubiegłego wieku. Późniejsze filmy były już mieleniem i odgrzewaniem tych samych kotletów. Dosłowność w tym gatunku przechodziła
Zachodnia szkoła horroru skończyła się definitywnie w latach 80. ubiegłego wieku. Późniejsze filmy były już mieleniem i odgrzewaniem tych samych kotletów. Dosłowność w tym gatunku przechodziła wszelkie granice. Przekracza często i dziś, do tego trafia się bardzo mało nowych rozwiązań. Nieco inaczej było w kinie japońskim. Reżyserzy kraju Kwitnącej Wiśni przekroczyli wszelkie granice ukazywania bólu, tortur i obrzydzenia. Przykładem niech będzie tutaj seria „Guinea Pig”, która zdobyła sobie rzesze fanów na całym świecie. Nawet Charlie Sheen dał się nabrać na ten snuff, zgłaszając na policję zabójstwo. Aż w końcu przyszedł renesans. Na Dalekim Wschodzie zaczęto kręcić horrory inne niż dotychczas. Nagle zdano sobie sprawę, że bardziej wystraszyć potrafi to, czego nie widać. Tak powstały 'ciche horrory' pokroju „Kręgu” czy „Dark Water”. Pomysł szybko rozprzestrzenił się na Azję. Amerykanie podchwycili pomysł natychmiast, kręcąc nie własne produkcje, a... remaki wschodnich pozycji! Jedną z ostatnich jest „Widmo”, przeróbka tajlandzkiego horroru pod tym samym tytułem.  Film opowiada o nowożeńcach, Jane (Rachel Taylor) i Benie (Joshua Jackson), którzy przeprowadzają się do Tokio, gdzie Ben dostał pracę fotografa. Podczas podróży do miasta Jane potrąca na drodze kobietę, auto wpada do rowu. Kiedy się budzi, po kobiecie nie ma śladu. Wszystko toczy się po staremu, dopóki Jane nie odkrywa na zdjęciach dziwnych cieni. Dla młodego małżeństwa zaczyna się koszmar. Pojawiają się dziwne sny, znaki działalności sił nadprzyrodzonych. Kobieta dowiaduje się o związku tajemniczej zjawy z własnym mężem i jego kolegami z pracy.  Przyznam szczerze, że nie oglądałem oryginału. Z jednej strony dobrze, gdyż mogę ocenić amerykańskie „Widmo” jako film sam w sobie bez wnikania w porównania. I powiem, że nie jest źle. Udało się nakręcić dość dobry obraz. Nie jest to jakaś rewelacja. Ot, po prostu kolejna produkcja zza oceanu. Proszę nie myśleć, że to jakieś nudy. Udało się stworzyć swoisty klimat, nie ma tutaj typowych dla amerykańskiego kina udziwnień w postaci nadmiernej dosłowności i hektolitrów krwi. Są za to duchy. Motyw trochę przypomina ten z „Kręgu”, gdzie bohaterowie są zmuszeni do oddania godności zmarłemu. „Widmo” ogląda się nawet dość przyjemnie, zwłaszcza prześliczną Rachel Taylor w roli Jane. Jednocześnie żadna rewelacja, jak i żaden gniot. Takie typowe kino dla niemal każdego.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Azjatyckie kino wielokrotnie udowadniało że jeżeli chodzi o filmy grozy to w tym temacie są... czytaj więcej
No i znów, niestety po raz kolejny, spotykamy się w Hollywoodzie z remakiem azjatyckiego horroru. Jednak... czytaj więcej
Amerykanie zaserwowali nam kolejny remake, tym razem tajlandzkiej produkcji, pt. „Widmo”. Drobnym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones