Recenzja wyd. DVD filmu

Złoty kompas (2007)
Chris Weitz
Agnieszka Matysiak
Nicole Kidman
Daniel Craig

Świetna książka, słaby film

Film polecam wszystkim osobom, które czytały książkę, ponieważ ci, którzy jej nie znają, po pierwsze wynudzą się na nim niemiłosiernie (sytuacji nie ratują nawet efekty specjalne), po drugie już
"Złoty kompas" jest filmem opartym na bestsellerowej serii powieści Philipa Pullmana zatytułowanej "Mroczne Materie", na którą składają się trzy książki "Złoty kompas", "Magiczny nóż" i "Bursztynowa luneta". Przedstawiony w nich świat jest interesujący w swojej odmienności, trochę straszny, ale nie mniej niż nasza własna rzeczywistość. Wszystkie techniczne i magiczne mechanizmy są tam bardzo dobrze objaśnione, dzięki czemu nie czytamy książki z narastającym zdziwieniem i dezorientacją, tylko z ciekawością...

I dla filmu najlepiej by było, gdyby podążył tym właśnie tropem. Bo oglądając go, nie sposób dojść do tego, jaki efekt chcieli uzyskać jego twórcy. Jeśli ich zamysłem było stworzenie baśniowego klimatu w stylu "Opowieści z Narnii", to wzięli na swoje barki trudne zadanie, bo seria Pullmana nie nawiązuje swoim charakterem do baśni i legend – jakby nie było, przedstawia ona realia XIX-wiecznej alternatywnej Anglii! Jeśli pragnęli podjąć problematykę zawartą w książkach to wyłożyli się przy tym już na samym początku, wybierając na docelową grupę odbiorców dzieci, zamiast starszej młodzieży i dorosłych.

Jaki był efekt nieprzemyślanych działań? Z intrygującego, bogatego, istniejącego zgodnie z własnymi zasadami świata został ciekawie wyglądający niedźwiedź polarny w złotym pancerzu, gadające zwierzątka (dajmony) i piękne (ale nadaremnie!) elementy wizualne. Fabuła została uproszczona, jednak fabuły, która bazuje na swojej złożoności tak łatwo uprościć się nie da. Odbyło się to kosztem sensu wszystkich przedstawionych wydarzeń.

Wiele osób wskazuje na grę aktorów jako na zaletę tej produkcji, jednak książkowi bohaterowie zostali tak straszliwie spłaszczeni, że pani Coulter jest po prostu tą złą, która jest zła bo jest zła, a lord Asriel jest tym dobrym, który jest dobry bo jest dobry. I można się sprzeczać, można wskazywać na to, że film jest przeznaczony dla dzieci. W porządku. Tylko że dzieje się w nim tyle zupełnie niezrozumiałych, niepowiązanych ze sobą rzeczy, że nie rozumie ich dorosły. Tym bardziej nie zrozumie ich dziecko.

Poza tym... Z jakim bohaterem miałoby się ono identyfikować? Bo z pewnością nie Lyrą ani z żadnym z jej dziecięcych kolegów. A skoro już przy dzieciach jesteśmy. Gra aktorska dzieci w tej produkcji jest tak mierna, że ani przez chwilę nie mamy żadnych wątpliwości, iż gdzieś tam z boku, poza kadrem stoi grupka dorosłych, która podpowiada im co i jak mają robić. To, jak te dzieci mówią, jak się zachowują stanowi dziwaczną wariację na temat tego, jak dorosły człowiek, który zapomniał swoje dzieciństwo, postrzega świat kilkunastolatków. Widzieliście kiedyś bandę rozwrzeszczanych, umazanych w błocie gagatków, które gonią z zapałem jakieś dziecko, po czym zatrzymują się nagle ponieważ to... Po prostu na nich krzyknęło? Takie sytuacje pasują slapstikom, a nie filmom, które w założeniu nie są komediami i od pierwszych minut trwania kreują się na coś poważnego.

Ktoś tam jednak próbował fabułę ratować. W jaki sposób? Ekspozycją! I to ekspozycją tak nachalną, że nie da się jej nie zauważyć. Postaci wyjaśniają wszystko tak, jakby wiedziały, że muszą to dla dobra widza uczynić. Wyobrażacie sobie sytuację, w której wstajecie rano, widzicie swojego współlokatora i witacie go takimi oto słowami: "Cześć! Muszę sobie zaparzyć kawę, ponieważ jak pewnie wiesz, kawa jest napojem uznawanym przez wszystkich za dodający energii i idealnym na początek dnia." Nawet reklamy potrafią przekazywać takie informacje w bardziej delikatny sposób.

Film polecam wszystkim osobom, które czytały książkę, ponieważ ci, którzy jej nie znają, po pierwsze wynudzą się na nim niemiłosiernie (sytuacji nie ratują nawet efekty specjalne), po drugie już nigdy nie będą chciały przeczytać powieści, zniechęcone wszystkim, co zobaczyły. A ci, którzy czytali, mogą się przynajmniej pośmiać, ponieważ tylko to im pozostaje.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Złoty kompas" miał wszystko to, co mogłoby mu zagwarantować sukces kinowy: scenariusz na podstawie... czytaj więcej
Gdybym pisała recenzję książki, na podstawie której został nakręcony film, mogłabym opisywać ją w samych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones