Recenzja filmu

Interstellar (2014)
Christopher Nolan
Matthew McConaughey
Anne Hathaway

2014: Odyseja Astrofizyczna

U Nolana tradycją zostało reżyserowanie filmów w odstępie dwóch lat. Teraz, po sukcesie ostatniego Mrocznego Rycerza, Nolan powrócił na ekrany z bardzo osobistym, jak twierdzi reżyser, filmem
U Nolana tradycją zostało reżyserowanie filmów w odstępie dwóch lat. Teraz, po sukcesie ostatniego "Mrocznego Rycerza", Nolan powrócił na ekrany z bardzo osobistym, jak sam twierdzi, filmem sci-fi. "Interstellar" jest połączeniem wszystkich cech jego filmów, od miażdżącej fabuły z "Memento" poczynając. Oglądając ten film, widzowi aż chce się wylecieć w kosmos razem z Nolanem.

Kiedy w październiku 2013 roku poszedłem do kina na "Grawitację", mój mózg eksplodował w trakcie seansu, widząc ten wspaniały film. Parę miesięcy później, kiedy moje zainteresowanie kosmosem, podróżami międzygwiezdnymi i astronomią rosło, dowiedziałem się, że jeden z moich ulubionych reżyserów, Christopher Nolan, kręci film o grupie badaczy szukających nową Ziemię. Moje serce zadrżało, gdyż wiedziałem, że o ile nie minie moje zainteresowanie, to będę oczekiwał filmu na miano arcydzieła.



Na szczęście moje zainteresowanie nie zmalało, a wręcz przeciwnie - wzrosło. Dowiadując się to nowych informacji na temat filmu, nie mogłem usiedzieć w miejscu. Film głoszono nową "Odyseją kosmiczną", a sam Nolan przyznawał, że inspirował się tym filmem. Trwa blisko trzy godziny, nie jest w 3D, a muzykę komponował Hans Zimmer. O ile zwykle na dwa tygodnie przed premierą jakiegoś filmu w sklepach można kupić już muzykę do danej produkcji, o tyle dystrybucja albumu z "Interstellara" została opóźniona - płyta miała premierę tydzień po filmie. Rozsiadłem się więc w kinowym fotelu, nie wiedząc, co mnie czeka.

Historia rozpoczyna się na Ziemi, gdzie zaczyna brakować jedzenia na wskutek zmian klimatycznych. A jedną z nielicznych upraw jaką można siać jest kukurydza. Kukurydza staje się jednym z najważniejszych produktów żywnościowych na całym świecie. Po wyczerpaniu zapasów żywności, rządy zdecydowały się na demilitaryzację swoich krajów, większe zatrudnienie w rolnictwie, zaś naukowców i techników pozwalniać, gdyż nie byli już dłużej potrzebni. Jednym z takich ludzi jest Cooper (Matthew McConaughey), który musiał zrezygnować ze swojej pracy jako pilot dla NASA i zacząć uprawiać kukurydzę na swojej farmie, podczas gdy jego córka, Murph (Mackenzie Foy), przejawia oznaki geniuszu naukowego, Cooper wraz z nią odkrywa w kształcie kurzu współrzędne do tajemniczego miejsca. Zaciekawiony tą nowiną wyruszają w to miejsce i odkrywają tajną placówkę badawczą NASA. Tak zaczyna się podróż Coopera, który po namowie znajomego profesora, opuszcza swoją rodzinę i Ziemię, by odnaleźć nowy świat wraz z innymi naukowcami - jest to jedyny sposób na uratowanie zarówno jego bliskich, jak i całej ludzkości.



W swoim filmie Nolan idealnie wykorzystuje muzykę Zimmera i już od pierwszych minut zaskarbiła ona sobie moje serce. Reżyser, jak nigdy wcześniej, uchwycił nostalgiczne momenty rozstania, gniewu i rozpaczy w relacji między Cooperem a Murph. Zdjęcia van Hoytemy nadają filmowi nieco starszy wygląd, jakby filmu z późnych lat dziewięćdziesiątych.

Jeśli chodzi o efekty to tu rozgrywa się cała magia. Technicy poszli w odwrotną stronę, niż twórcy "Avatara" i zdecydowali się na praktyczne efekty, jak choćby budowa promu Endurance, czy też lądowników Ranger. Do tego dochodzi znikoma ilość technologii CGI i greenscreena - wiele scen było kręconych w prawdziwych miejscach na świecie, w tym na Islandii. Ale mimo tej mrówczej pracy, wypada ona blado przy dokonaniach fizyka Kipa Thorne'a, który jako producent i fundator pomysłów, współpracował z Nolanem i odzwierciedlali oni najbardziej skomplikowane prawa fizyki, mocno astrofizyczne. To dzięki Thorne'owi możemy doświadczyć największych chwil zdziwienia i ekstazy, kiedy pewne prawa fizyki oddziaływają na naszych bohaterów w sposób dla zwykłych laików niepojęty, ale większość według obecnie znanych praw fizycznych jest zgodna z prawdą, gdy już się w temat zagłębi. Oczywiście wiele mocno fizycznych rzeczy zostało uproszczonych na rzecz oglądalności filmu, niemniej jednak praca Kipa Thorne'a była nieoceniona przy produkcji, tym bardziej, że podczas pracy nad filmem odkryto jedną, czy dwie właściwości czarnej dziury.



W filmie odwiedzamy wiele różnych planet, które w jakiś sposób przypominają naszą rodzimą Ziemię, ale to nie planety przykuwają naszą i postaci w filmie uwagę. Gargantua, filmowa czarna dziura, wisi nad bohaterami, niczym miecz Damoklesa. O właściwościach czarnych dziur nie będę się rozpisywał, ale wspomnę, że jest to najbardziej surowe i niebezpieczne i tajemnicze miejsce we wszechświecie. Utworzenie Gargantui było niemałym wyzwaniem dla techników, ale wraz z Thornem dokonali rzeczy wspaniałej. Stworzyli coś pięknego estetycznie, ale zarazem zatrważającego - nie sposób opisać emocji po zobaczeniu czarnej dziury, ale wciąż gnająca fabuła jedynie potęguje efekt epickości.



"Interstellar" jest połączeniem wszystkich najlepszych cech twórczości Nolana: wyginające umysł ("Memento", "Incepcja"), pełne akcji (trylogia Mroczny Rycerz), ale też suspensu i niewiedzy co będzie dalej ("Bezsenność", "Prestiż"). Tutaj natomiast, Nolan idzie jeszcze dalej, dodając gęstą mieszankę kosmosu, o którą ciężko w dzisiejszych filmach. Natomiast oparta na miłości i złości relacja ojca z córką idealnie wkomponowuje się w obecną sytuację na odległych planetach i podróży Coopera, który wraz z innymi naukowcami muszą uratować ludzkość.
Muzyka również nie pozostawia niczego do życzenia. Zimmer dokonał czegoś, czego nie zrobił od dawna - wyłamał się swoim barierom. Podczas gdy cztery lata wcześniej zachwycił wszystkich swoją pracą w "Incepcji", teraz, z użyciem organów i smyczków, stworzył nowe arcydzieło - muzykę smutną, ale zarazem ekscytującą, jak z filmów "Cienka czerwona linia", czy "Helikopter w ogniu (2001)Ostatni Samuraj". Wszelkie nagrody dla Zimmera są zasłużone, szkoda jedynie, że jest ich tak mało w obliczu jego innych prac.


Nolan przeniósł nas w najgłębsze zakamarki nie tylko kosmosu, ale i strachu. Strach przed utratą rodziny czy niepowodzeniem i klęską ludzkości jedynie potęguje napięcie, od którego aż kipi w ostatnich scenach filmu. Strona techniczna filmu olśniewa, pomimo braku 3D (co jest dużą zaletą filmów Nolana), a od strony fabularnej - cóż, można mieć pewne zastrzeżenia, ale w żadnym stopniu nie psuje ona rozrywki. Jak na razie film nie zbiera zbyt wielu pochlebnych recenzji, ale podobnie było z "2001: Odyseją kosmiczną", wpierw krytyków nie zachwycał, dostał tylko Oscara za najlepsze efekty specjalne, a teraz figuruje w rankingach jako najlepszy film wszech czasów. Czas pokaże, kto miał rację.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowszy film Christophera Nolana już od dawna rodzi niemałe zainteresowanie. Hołubiony przez widzów i... czytaj więcej
Gdy życie na Ziemi zaczyna stawać się coraz trudniejsze z powodu kurczących się z roku na rok zapasów... czytaj więcej
Podejrzewam, że większość współczesnych twórców chciałaby dzisiaj znaleźć się na miejscu Christophera... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones