Recenzja serialu

24 godziny (2001)
Stephen Hopkins
Jon Cassar
Kiefer Sutherland
Leslie Hope

24 godziny, które zmieniły telewizję

Uwaga – tekst zawiera kilka znaczących spoilerów z całego serialu. Ekran podzielony na kilka części. Wydarzenia rozgrywające się w czasie rzeczywistym. Zegar odmierzający zbyt szybko upływający
Uwaga – tekst zawiera kilka znaczących spoilerów z całego serialu. Ekran podzielony na kilka części. Wydarzenia rozgrywające się w czasie rzeczywistym. Zegar odmierzający zbyt szybko upływający czas. Ciągły duszny klimat i nastrój zagrożenia oraz niepewności. Nieoczekiwane zwroty na każdym kroku. Tak pokrótce można by opisać serial 24 u nas przetłumaczony jako "24 godziny" (Polsat, TV4) oraz "Przez 24 godziny" (Canal plus). Jednak od początku.   Kiedy w 2001 roku stacja Fox pokazała swoim widzom pierwszy sezon serialu, było wiadomo, że nastała nowa era. Każdy sezon to jeden dzień z życia agenta federalnego Jacka Bauera. Każdy odcinek to jedna godzina, w czasie której dzieje się czasem więcej niż w innych serialach przez całą serie. Jest to pierwszy serial, który wprowadził taką innowację. Dzięki ekranowi podzielonemu na kilka części (coś, co często stosuje Brian De Palma w swoich filmach) możemy nie tylko oglądać dane wydarzenie z różnych kątów, ale również śledzić to, co w danej chwili robią inni bohaterowie. Zdjęcia kręcone są z ręki, a kamera ustawiona jest zazwyczaj na wysokości oczu postaci, przez co widz ma wrażenie, iż jest uczestnikiem oglądanych zdarzeń. Innym nieodłącznym elementem jest zegar rozpoczynający oraz kończący każdy odcinek a także zwiastujący reklamy.   Jednak dlaczego ten serial jest lepszy od innych? Po pierwsze fabuła. Nie znam innego serialu, który w równym stopniu powoduje, iż po zakończeniu odcinka lub całego sezonu najważniejszą rzeczą jest obejrzenie kolejnego. A potem następnego, i znów następnego. Trzeba przyznać, że scenarzyści odwalają naprawdę solidną robotę. Jesteśmy zaskakiwani co chwilę (dosłownie co chwilę) coraz to nowymi problemami czy nieoczekiwanymi zamianami ról (najlepszy przykład to oczywiście sezon pierwszy i Nina Myers jako zdrajca). Na tym polu serial stoi na najwyższym poziomie i trudno znaleźć jakiegoś równego dla niego konkurenta (oczywiście chodzącego w tej samej wadze czyli gatunku). Jak dla mnie czyli osoby, która na fabułę zwraca największą uwagę, "24" nie ma sobie równych. I najlepsze jest to, iż mimo że pierwszy sezon postawił poprzeczkę bardzo wysoko, to każda kolejna odsłona przygód Bauera jest równie dobra lub nawet lepsza. Każda seria to starcie amerykańskiego rządu z terrorystami jednak w tym serialu nic nie jest takie, na jakie wygląda.   Od strony technicznej obrazowi nie można zarzucić praktycznie nic. Świetne zdjęcia (szczególnie to słynne, tak bardzo powielane później w innych tego typu produkcjach w tym w naszym rodzimym "Oficerze", szybkie najeżdżanie kamerą na twarz danej postaci), doskonały montaż i dźwięk – to już amerykańskie standardy poniżej, których się nie schodzi. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast Sean Callery twórca ścieżki dźwiękowej. I o ile w pierwszych trzech sezonach wyróżniają się tylko dwie czy trzy kompozycje (czyli przede wszystkim "24 Main Title" oraz "Palmer theme"), o tyle soundtrack do sezonów 4 i 5 to absolutny majstersztyk. Takie kompozycje jak "Collette's Agrest", "The Name's O'Brian - Chloe O'Brian" (nawiązujący nie tylko tytułem do serii o Jamsie Bondzie ) czy niemal 10 minutowy kolos "Jack Storms The Gas Plant" oraz chyba najlepszy utwór czyli "Logan’s Downfall" to absolutne mistrzostwo świata. Dzieła te nie tylko idealnie komponuj się z tym, co oglądamy i idealne pomagają stopniować napięcie, ale też mogą żyć swoim własnym życiem.   I teraz najważniejsza część recenzji, czyli aktorzy. A właściwie jeden aktor. Kiefer Sutherland. Mimo iż ma on dopiero 42 lata, to jest to rola jego życia i trudno mu się będzie pozbyć tego wizerunku, który ukuł w oczach publiczności rolą Jacka Bauera. Ja osobiście nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli. Jack Kiefera jest zagrany idealnie, wręcz doskonale, czy to chodzi o jakąś scenę akcji, zwykłej rozmowy, czy też dramatycznych decyzji i wyborów. I słówko o samej postaci Jacka Bauera. Świat filmu dawno nie miał takiego agenta, takiego patrioty i długo mieć zapewne nie będzie, bo nie widać na horyzoncie nikogo godnego przejąć obowiązków ratowania świata. Jack to człowiek oddany sprawie do końca, dla którego nierzadko cel uświęca środki (zabicie świadka koronnego by dotrzeć do innego przestępcy, liczne torturowania podejrzanych). Jednak jego praca odbija się na jego najbliższych. Po kilku najdłuższych dniach swego życia Jack to postać, która niemalże przegrała swe życice. Uratował miliony niewinnych istnień ludzkich, ale nie potrafił uratować własnej rodziny. Co do innych aktorów, należy wymienić przede wszystkim Dennisa Haysberta w roli charyzmatycznego prezydenta Palmera, któremu przyjdzie nie tylko stawić czoło zamachom na życie swoje oraz Ameryki, ale także z demonami, które czają się bliżej niż się tego spodziewa. Świetnie wypada również Carlos Bernard w roli jednego z przyjaciół i najbliższych współpracowników Jacka Tonego Almeidy. Aktorzy grający role drugoplanowe również niczym nie ustępują tym głównym (bardzo dobra Elisha Cuthbert czy też zasługujący na uwagę James Morrison, Jude Ciccolella oraz Penny Johnson). Genialnie obsadzeni zostali również złoczyńcy, czyli choćby rewelacyjny Dennis Hopper jako Victor Drazen w pierwszym sezonie, nieuchwytny Arnold Vosloo, czyli Habib Marwan oraz troszkę zapomniani Peter Weller i Julian Sands. Jednak na pierwszy plan wysuwają się Sarah Clarke w roli największego antagonisty Jacka czyli wspomnianej już Niny Myers oraz prezydent-zdrajca Charles Logan fenomenalnie zagrany przez Gregorego Itzina (w pamięci najdłużej pozostaje scena jego aresztowania w finale piątego sezonu.)   Jest jeszcze coś, co wyróżnia "24" spośród wszystkich podobnych tego typu seriali. Tym czymś jest brak gloryfikacji śmierci. Tutaj, gdy bohater umiera, nie leci podniosła muzyka, a postać nie wygłasza żadnych patetycznych zdań. Tutaj, gdy ginie nawet jeden z najważniejszych i najbardziej lubianych bohaterów, widzowie są w szoku, ale akcja toczy się dalej, tu nie ma czasu na opłakiwanie poległych (wyjątkiem od tej reguły to scena umierania Tonego Almeidy ilustrowana wspaniałym utworem "Tony's Farewell"). Jedynie w wyjątkowych sytuacjach (np.: śmierć będąca poświęceniem) scenie towarzyszy cichy zegar będący hołdem i oddaniem czci. Jedyny minus to niesamowita nieśmiertelność Jacka, który ma chyba więcej żyć niż nie jeden kot. Tyle razy był już torturowany i raniony (nie wspominając już o jego śmierci klinicznej w drugim sezonie), a jednak mimo wszystko po zaledwie kilku sekundach wstawał i co więcej był jeszcze bardziej naładowany i gotowy do dalszej akcji. W serialu, który jest bardzo realistyczny jest to pewnego rodzaju zgrzyt. Niemniej "24" to serial, który zrewolucjonizował telewizję i pokazał, jak należy robić tego typu produkcję, dając podwaliny pod choćby "Skazanego na śmierć", który z "24" czerpie wręcz garściami.   "24" to serial już kultowy, arcydzieło w swoim gatunku i dlatego też bardzo gorąco polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy jeszcze nie mieli okazji przeżyć najdłuższego dnia w swoim życiu.
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"24 godziny" to jeden z popularniejszych ostatnich lat. Swoja formuła wprowadził do telewizji coś nowego.... czytaj więcej
Serial sensacyjny to, oprócz telenowel, najbardziej dochodowy telewizyjny interes. Nie wymaga... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones