Recenzja filmu

Ostatnia miłość pana Morgana (2013)
Sandra Nettelbeck
Michael Caine
Clémence Poésy

A życie toczy się dalej

Trudno oprzeć się wrażeniu, że film "Ostatnia miłość pana Morgana" Sandry Nettelbeck zaczyna się w momencie, gdy kończy się "Miłość" Hanekego. Takie skojarzenia nasuwają się głównie za sprawą
Trudno oprzeć się wrażeniu, że film "Ostatnia miłość pana Morgana" Sandry Nettelbeck zaczyna się w momencie, gdy kończy się "Miłość" Hanekego. Takie skojarzenia nasuwają się głównie za sprawą bohaterów obu filmów i zbieżnych wydarzeń w ich życiu. Matthew Morgan, emerytowany profesor filozofii mieszkający w Paryżu, traci chęć życia po starcie ukochanej żony. Bezsensowną monotonię przerywa spotkanie młodej instruktorki tańca Pauline. Rodzi się między nimi wyjątkowa nić porozumienia, oboje samotni, spędzają ze sobą dużo czasu rozmawiając o filozofii i życiu. On wydaje się nieco cyniczny, jakby posiadana przez niego wiedza upoważniała go do krytycznego postrzegania świata. Ona jakby niestosownie dojrzała do swego młodego wyglądu, sprawnie dotrzymuje mu kroku w intelektualnych dysputach.

Wydawać by się mogło, że puenta filmu sprowadzi się do błahego banału ozdobionego jedynie filozoficzną szatą, o tym, jak życie daje nam drugą szansę. Nic bardziej mylnego, reżyserka w pewnym momencie odwraca akcję o 180 stopni, wprowadzając na scenę nowych bohaterów – dzieci Matthew. Cyniczna córka Karen (znakomita Gillian Anderson) i syn Miles noszący w sobie głęboki żal do ojca przyjeżdżają do Paryża na wieść o jego pobycie w szpitalu. Ich relacja opiera się na niedopowiedzeniach, które tylko spotęgowała śmierć pani Morgan. Uderzający jest brak uczucia, jakie powinno łączyć rodziców i dzieci, a kością niezgody okazuje się dom należący niegdyś do ich matki. Na pierwszy plan wysuwają się nieporozumienia ojca z synem, który w szczególności nie rozumie relacji, jaka łączy Matthew z młodą dziewczyną, i dopatruje się w niej oportunizmu.

Nettelbeck sprawnie operuje emocjami, nie pozwalając, aby film zamienił się w łzawą historię o naprawie błędów z przeszłości i życiu od nowa. Nie funduje bohaterom tryskającego radością i przebaczeniem happy endu, ale nie odbiera im również nadziei. Przeciwnie, roznieca małą iskierkę i daje im możliwość wyboru, szansę pokierowania własnym życiem i tylko od nich zależeć będzie, jaką podejmą decyzję. Jest w tym filmie coś krzepiącego, jakaś nienachalna otucha, która z ostatniej miłości pana Morgana staje się szansą na miłość dla kogoś innego. Wydaje się, że reżyserka chce nam powiedzieć, iż mimo wszystko życie wciąż toczy się dalej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones