After big kiss - odsłona pierwsza

18 listopada spora rzesza fanów sagi "Zmierzch" wstrzymała oddech i udała się do pobliskiego kina na długo wyczekiwany seans. Po w miarę dobrej pierwszej części, dwie kolejne pozostawiały dużo do
18 listopada spora rzesza fanów sagi "Zmierzch" wstrzymała oddech i udała się do pobliskiego kina na długo wyczekiwany seans. Po w miarę dobrej pierwszej części, dwie kolejne pozostawiały dużo do życzenia, pod względem aktorskim, reżyserskim czy fabularnym. "Przed świtem" okazał się światełkiem w tunelu i daje nadzieje, że ostatni film, który premierę będzie miał późną jesienią nie okaże się najbardziej zmarnowanym pomysłem ostatnich lat.

Wampir Edward i jego ukochana śmiertelniczka Bella stają na ślubnym kobiercu. Jest pięknie przystrojony ołtarz, ckliwa przysięga, kilkupiętrowy tort weselny i obowiązkowe tańce. Sielankę pary psuje wilkołak Jacob, który nie może pogodzić się z faktem, że Bella wybrała jego odwiecznego wroga na swojego męża. Po tym jakże romantycznym i wzruszającym wydarzeniu nasza młoda, dość nietypowa para wyjeżdża na miesiąc miodowy, gdzie spędza mile czas. Lecz gdy świeżo upieczona żona wampira zachodzi w ciążę, małżonkowie stają przed trudnymi wyborami, które mogą przynieść tragiczne konsekwencje. Niestety to tylko początek kłopotów.

Z pewnością "Przed świtem" nie jest filmową katastrofą ani tym bardziej arcydziełem kinematografii. Lecz w porównaniu z bardzo słabym "Księżycem w nowiu" i anemicznym "Zaćmieniem" produkcja Billa Condona wyrasta na film, który może konkurować z popularnością i poziomem pierwszej części - "Zmierzchu".

Widać, że twórcy filmu wykazali się sporym poczuciem humoru i dystansem do swojej pracy. Uwidacznia się to zwłaszcza w scenie weselnych toastów. Z resztą salwy śmiechu można było usłyszeć w wielu momentach. Fabuła odwzorowywała bestsellerową książkę Meyer, lecz czasami naciągano niektóre sceny i niepotrzebnie przedłużano i tak długi film.

Powszechnie wiadomo, że ta produkcja kunsztem aktorskim nie stoi. Zaskoczeniem nie było, że zblazowana Stewart przez cały czas gra jedną miną, Pattinson próbuje udźwignąć brzemię Edwarda, a Lautner wzorowo wywiązuje się z kontraktu i już w pierwszej minucie filmu pokazuje swój nagi, umięśniony tors ku uciesze swoich fanek. Produkcję ratują odtwórcy rodziców Belli (jak zwykle dobry Burke i sympatyczna Clarke) i epizod angielskiego aktora Michaela Sheena.

Wizualnie "Przed świtem" prezentuje się bardzo przyzwoicie. Piękna sceneria, w miarę dobre efekty specjalne. Kostiumy wytworne i poprawnie dobrane (podobno replikę sukni ślubnej Belli można kupić już za ok. 800 $). Charakteryzacja samej Belli zrobiona bardzo profesjonalnie, zwłaszcza gdy wygląda na wycieńczoną trudną ciąża. Lecz ta sama sztuka nie udała się w przypadku wampirów, wyglądają jakoś tak niemrawo, czasami wręcz komicznie (patrz Maggie Grace). Oczywiście jak zwykle trzeba pochwalić twórców za ciekawą i dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową. To jest taki element, który jako nieliczny nigdy w sadze "Zmierzch" nie zawiódł.

Jeśli na film reżysera "Dreamgirls" będziemy patrzeć przez pryzmat ekranizacji bardzo popularnej książki i będziemy mieć na uwadze, że w takich przypadkach ciężko jest dogodzić większej części publiczności, i tej zaznajomionej z pierwowzorem i tej, która "Zmierzchu" nie czytała można zauważyć poprawę w stosunku do poprzednich części. Fan będzie odrobinę bardziej zadowolony, a ciekawski widz mniej zakłopotany poziomem filmu na który się wybrał. Miejmy nadzieję, że to znak, że pożegnanie z sagą będzie w miarę smaczne i zjadliwe.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W połowie listopada do polskich kin zawitała, niecierpliwie wyczekiwana przez fanów, pierwsza część... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones