Recenzja filmu

American Beauty (1999)
Sam Mendes
Kevin Spacey
Annette Bening

Amerykańskie piękno

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że "American Beauty" to film, który wyjątkowo trudno opisać, gdyż nie da się wyrazić w kilku zdaniach zachwytu nad czymś, co wykracza ponad doskonałość.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że "American Beauty" to film, który wyjątkowo trudno opisać, gdyż nie da się wyrazić w kilku zdaniach zachwytu nad czymś, co wykracza ponad doskonałość. Doskonałość tryskającą z piękna, realizacji i przesłania obrazu. Film ten możemy zaliczyć do osobnego gatunku, który wzbija się wyżej niż inne Oscarowe produkcje czy amerykańskie gnioty. Otóż mamy w nim wszystko, co dobry film powinien posiadać. Zacznijmy jednak od początku. Fabuła pozornie banalna, wnosi jednak do naszego życia pewien skrawek, który tkwi nam w pamięci do końca życia. Nie sposób zapomnieć piękna egzystencji ukazanego w losach Lestera (Kevin Spacey). Prosty, przeciętny facet, a jednak jest w nim coś - umiera szczęśliwy - potrafi cieszyć się życiem. Korzysta z niego, potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Mimo wszystko jest zwykłym, prostym nieudacznikiem, rodzina traktuje go jak niewolnika własnego losu. Potrafi jednak kochać, choć nie okazuje tego swej żonie, córkę traktuje jak obcą osobę. Miłość do młodej, pięknej Angeli (Mena Suvari) odmienia jednak jego życie, sprawia, że mężczyzna - w dosłownym tego słowa znaczeniu - zakochuje się jak dziecko. Sprawia, że Lester umiera szczęśliwy, świadom swego największego pragnienia - szczęścia bliźnich. Filmy jednego bohatera widzieliśmy już nie raz, jak chociażby w genialnych obrazach "Życie jest piękne" czy "Amelia". Prawdziwa doskonałość zaklęta jest jednak w obrazie Sama Mendesa. "American Beauty" to arcydzieło, które zapisze się na kartach kinematografii jako jeden z najlepszych obrazów dwudziestego wieku. Praktycznie nie ma co mu zarzucić, każdy ambitny widz oczekujący od kina więcej niż wyścigów i strzelanek doceni piękno tego obrazu. Owiany niesamowitym klimatem i - żeby nie skłamać - jedną z najpiękniejszych opraw muzycznych w historii kina film, pozostaje nam w pamięci i nawet najbardziej opornym na telewizję, nie pozwala zapomnieć o swym głębokim przesłaniu. Ambitne pozycje charakteryzuje nie tylko oprawa muzyczna, ale i wykonanie. Dwie te cechy połączyć nieciężko. Znanym chyba każdemu obrazem, który wręcz po mistrzowsku łączy te elementy jest "Requiem dla snu", choć film Mendesa nie ustępuje mu pod tym względem. Pięknie została ukazana symbolika i uczucia bohaterów. Nikt nie przejdzie obojętnie obok kąpieli w płatkach róż czy fruwającej na wietrze torebki. Miłość w "American Beauty" jest najgłębszym dnem, przytłaczająca atmosfera prowadząca nas do finału - który w połowie znamy już na samym początku - serwuje nam dwie niezapomniane godziny. "American Beauty" obsypany został wieloma nagrodami, w tym ośmioma nominacjami do Oscara (pięć przejętych). Największym sukcesem niewątpliwie jest honorarium za "najlepszy film". Mimo iż konkurencja była potężna - bo takie filmy jak "Zielona mila" czy "Szósty zmysł" również cieszą się niemałą popularnością wśród krytyków - film Mendesa przejął najważniejsze statuetki Amerykańskiej Akademii (scenariusz, aktor pierwszoplanowy, reżyseria). Nie tylko AASiWF zauważyła piękno obrazu, bo również kilkadziesiąt innych honorowych statuetek trafiło na konto filmu. Początkowo producenci starali się o doświadczonego reżysera - Steven Spielberg polecił jednak początkującego Sama Mendesa, który dzięki temu filmowi otworzył sobie drzwi do wielkiej kariery. Dziś może poza kilkoma ciekawymi produkcjami ("Droga do zatracenia", "Droga do szczęścia") już o nim nie słychać - jednak tego jednego, jedynego filmu nie zapomnimy temu panu nigdy. Oczywiście nie on sam przyczynił się do doskonałości tego działa, bo przecież gdyby nie scenariusz Alana Balla - tu również mamy debiut - jak i gra aktorów - niezapomniany Kevin Spacey - dziś nie zachwycalibyśmy się nad głośnym "American Beauty". Na koniec wspomnę jeszcze o muzyce, która również składa się na sukces filmu. Autorem jej jest Thomas Newman, którego charakterystyczne dźwięki mogliśmy usłyszeć w wielu doskonałych filmach - "Podaj dalej", "Joe Black", "Zielona mila", "Skazani na Shawshank", "Zaklinacz koni". Podsumowując, "American Beauty" to film, który każdy powinien znać. Zapewnia niezapomniane chwile przed ekranem i co najważniejsze - pozostaje w pamięci, jako coś, co w życiu przeżywa się tylko raz.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jaki jest cel ludzkiej egzystencji? Założyć rodzinę, mieć dobrze płatną pracę, wychować dzieci, zestarzeć... czytaj więcej
"Nazywam się Lester Brunham i mam 42 lata. Za niecały rok nie będę żył. W pewnym sensie już jestem... czytaj więcej
Współczesne kino oferuje widzom całą gamę przeżyć i wrażeń – możemy przemierzać galaktykę, tropić... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones