Recenzja filmu

Amerykanin w Paryżu (1951)
Vincente Minnelli
Gene Kelly
Leslie Caron

Amerykanin na Oscarach

Film ten cieszy się sławą jednego z najbardziej przecenianych obrazów w historii kina. Czy aby na pewno stwierdzenie to jest słuszne?
20 marca 1952 roku. 26 ceremonia rozdania Oscarów. Kategoria najlepszy film. Nominowani: "Quo Vadis", "Tramwaj zwany pożądaniem", "Miejsce pod słońcem", "Decyzja przed świtem" i "Amerykanin w Paryżu". Wszyscy uważają, że stawka rozegra się między "Tramwajem zwanym pożądaniem" i "Miejscem pod słońcem". Jakże wielkie musiało więc być ich zaskoczenie, gdy nagrodę zdobył "Amerykanin w Paryżu" w reżyserii Vincente Minnelliego..

Amerykanin Jerry Mulligan (Gene Kelly) po II wojnie światowej osiada w Paryżu i zostaje malarzem. Jego obrazy nie cieszą się powodzeniem dopóki nie poznaje atrakcyjnej i bogatej Milo (Nina Foch), która postanawia wypromować młodego artystę. Wkrótce Jerry zaczyna sobie zdawać sprawę, że bardziej niż jego obrazami, kobieta jest zainteresowana nim samym... Podczas wizyty w klubie Mulligan poznaje Lise Bouvier (Leslie Caron), w której się zakochuje. Tymczasem przyjaciel mężczyzny, pianista Adam (Oscar Levant) przedstawia mu popularnego śpiewaka, Henriego (Georges Guetary), który okazuje się być narzeczonym uroczej Lise...

To, co niewątpliwie w tym filmie jest bez zarzutu, to muzyka autorstwa braci Gershwin. Mimo iż George Gershwin zmarł w 1937 roku, to jego utwory były wciąż bardzo popularne. Wszystkie piosenki to jego dzieła. Najbardziej znana jest chyba "I Got" (Kelly i Guetary), choć równie piękne są "Tra La La La" (Kelly i Levant) czy "Our Love is Here To Stay" (Kelly, tańczą Kelly i Caron). Bez wątpienia najsłynniejsza jest prawie 18-minutowa sekwencja baletowa do tytułowego utworu, w której połączone zostały taniec klasyczny, nowoczesny (jak na tamte czasy) i stepowanie. Próby do sekwencji w choreografii Kelly'ego trwały 6 tygodni, zdjęcia drugie tyle, a całe przedsięwzięcie pochłonęło lwią część budżetu filmu.

Początkowo główna rola miała przypaść w udziale Cyd Charisse, gdy jednak ta zaszła w ciążę zastąpiono ją Leslie Caron, którą Gene Kelly wypatrzył podczas występu w Paryżu.

Gene Kelly zawsze grał playboyów, którzy pod wpływem prawdziwej miłości przechodzą przemianę. W takiej sytuacji nietrudno o kopię poprzednich ról, co Kelly'emu czasami się zdarzało. W tym filmie jego postać jest bardziej melancholijna niż zwykle, dzięki czemu uniknął on powtarzania się. Bardzo dobrze wypada w roli zazdrosnej mecenaski Jerry'ego Nina Foch. Równie świetnie prezentuje się Oscar Levant. Jego bohater jest zjadliwy i ironiczny, chociaż trudno uniknąć wrażenia, że prawie taką samą rolę stworzył dwa lata wcześniej w "Przygodzie na Broadwayu". Leslie Caron jako Lise jest urocza, ale nic więcej. Większe wrażenie robią jej umiejętności taneczne niż aktorskie, choć jak na debiut filmowy nie wypada ona aż tak bardzo źle. Najgorzej z całej obsady zagrał Georges Guetary, dla którego był to pierwszy amerykański film.

To, na co trzeba zwrócić uwagę w tym filmie, to kostiumy, zaprojektowane przez trzech mistrzów w swoim fachu. Orry-Kelly był odpowiedzialny za "codzienne" ubrania bohaterów. Walter Plunkett jest autorem kostiumów z czarno-białego balu, na którym znajdują się bohaterowie, natomiast Irene Sharaff stworzyła bajkowe stroje, w których bohaterowie tańczą w końcowej sekwencji. Starania całej trójki zaowocowały Oscarem, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że Akademia w dużej mierze chciała nagrodzić kostiumy autorstwa Sharaff.

"Amerykanin w Paryżu" zdobył 6 Oscarów: za najlepszy film, muzykę, kostiumy, zdjęcia, scenografię i scenariusz. Oprócz tego był nominowany za montaż i reżyserię. Na tej samej gali Oscary za wkład w rozwój musicalu otrzymali producent filmu Arthur Freed oraz główna gwiazda i choreograf Gene Kelly.

Teraz widownia potrzebuje akcji, szybkich pościgów i efektów specjalnych. Kiedyś by zyskać aplauz wystarczyła pogodna historyjka i piękne piosenki. W dzisiejszych czasach "Amerykanin w Paryżu" uważany jest za obraz niezwykle przeceniany, ale jakie mamy teraz czasy? W dobie komputerów uroczy musical faktycznie może być uznany za chłam. Akademia nie zawsze nagradza filmy wybitne. W każdej dekadzie znajdziemy nagrodę dla filmu, który reprezentował to, co akurat było w owym czasie modne. I właśnie do tej kategorii należy "Amerykanin". Pokazuje, co kiedyś zachwycało widzów i jak można było zrobić "kino dla mas" bez użycia komputerów.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Amerykanin w Paryżu" to tytuł poematu symfonicznego Gershwina. Został on skomponowany w 1928 roku w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones