Recenzja filmu

Lampart (1963)
Luchino Visconti
Burt Lancaster
Claudia Cardinale

Amerykanin na Sycylii

Film Viscontiego, w odróżnieniu od książki, chyba nie wytrzymał próby czasu. Oczywiście imponuje jego rozmach, dbałość o szczegół, piękno przedmiotów, wątpliwości budzi jednak koturnowość
Tytuł jest błędny. Tak naprawdę powinien być "Gepard", a nie "Lampart". W herbie bohatera powieści Giuseppe Tomasiego di Lampedusy widnieje bowiem ten pierwszy zwierzak, ten drugi zaś jest symbolem przynależnym do rodziny samego pisarza. W najnowszym wydaniu książki di Lampedusy tłumacz Stanisław Kasprzysiak naprawił błąd, dystrybutor filmu Viscontiego, prawdopodobnie bojąc się skonfundowania potencjalnych widzów, postanowił zostawić nazwę, która widniała w tłumaczeniu Zofii Ernstowej z lat 60. Nie będziemy jednak kruszyć o to kopii.

Wydana w 1958 roku książka di Lampedusy, jedna z najważniejszych i najpopularniejszych książek europejskich XX wieku, opowiada kilka scen z życia księcia Don Fabrizio di Saliny i jego rodziny. W tle kres starego świata i narodziny nowego. Ramy czasowe wyznaczają lądowanie wojsk Garibaldiego w Marsylii i początek XX wieku. Książę modli się, poluje, toczy dysputy z osobistym kapelanem, aranżuje ślub swojego ukochanego bratanka z córką lokalnego, bogatego dorobkiewicza, chodzi na bale. Czuje się jednak coraz bardziej niepotrzebny i zmęczony. Nie potrafi ekscytować się zmianami, bo zbyt dobrze wie, że choć są one czymś naturalnym w świecie, prawie nigdy nie przynoszą niczego dobrego. Nie potrafi też jednak rozpaczać, jego strategią jest dystans i zbudowana na nim ironia.

Gdy książka pojawiła się na rynku, postępowi krytycy zarzucili, że "Gepard" jest w swej wymowie zwyczajnie reakcyjny, natomiast Visconti, ten czerwony książę, król życia, miłośnik pięknych przedmiotów, z miejsca się nim zachwycił. Nic dziwnego, oto w rękach miał powieść, której autor, podobnie jak i Don Fabrizio di Salina przypominali mu jego samego – potomka wielkiego, arystokratycznego rodu, wrzuconego w czas postępu. W wywiadach mówił: "Podzielam punkt widzenia di Lampedusy, a dodajmy również, księcia Fabrizio; podzielam go nie tylko w tym, co się tyczy analizy faktów historycznych oraz wynikających z nich uwarunkowań psychologicznych, lecz co więcej, zgadzam się z ich pesymistyczną interpretacją wydarzeń, rzutująca na wymowę książki. Pesymizm księcia Saliny każe ubolewać mu nad zatratą pewnego porządku, który aczkolwiek skostniały, był jednak porządkiem". Film był tylko kwestią czasu. Ostatecznie jego premiera odbyła się w 1963 roku.

Sama produkcja obrosła w sporo legend. Ponoć Visconti zachowywał się na planie jak prawdziwy despota, owładnięty myślą, że wszystko musi być perfekcyjne: każdy gest i każdy przedmiot. Biografka reżysera, Laurence Schifano, podaje, że "arystokraci sycylijscy, którym Luchino polecił grać samych siebie, padali [na planie – przyp. J.S.] jak muchy". By zrealizować finałową scenę balu, reżyser pożyczył naczynia stołowe od najstarszych rodzin z Palermo, sprowadzał codziennie z San Remo tony kwiatów, prawdziwe świece do żyrandola, które co godzinę wymieniano, kazał nawet zainstalować odpowiednie pomieszczenie, gdzie można było czyścić brudzące się nieustannie białe rękawiczki noszone przez aktorów i statystów.

Jaki jest efekt tych wszystkich zabiegów? Trochę rozczarowujący. Film Viscontiego, w odróżnieniu od książki, chyba nie wytrzymał próby czasu. Oczywiście imponuje jego rozmach, dbałość o szczegół, piękno przedmiotów, wątpliwości budzi jednak koturnowość postaci, a przede wszystkim samego Don Fabrizia. Początkowo grać miał go Marlon Brando, skończyło się jednak na Burcie Lancasterze. Hollywoodzki gwiazdor może i wygląda dostojnie, ale trudno uwierzyć, że jest on subtelnym intelektualistą, który uwielbia patrzeć w gwiazdy i równie dobrze jak na ich ruchach zna się na temacie: człowiek i jego dzieje. Obserwując go, ciężko dostrzec mędrca, patrzącego z góry (i z boku) na życie, godzącego się na wszystkie jego przejawy. Widzimy raczej poirytowanego, zdziwionego biegiem spraw, zagubionego w Sycylii Amerykanina.
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film jest ekranizacją znakomitej powieści Giuseppe Tomasi Di Lampedusy. Akcja filmu rozgrywa się w latach... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones