Animowana rozwałka z "erteela"

Na potrzeby najmłodszych John Rambo kończy z zabijaniem, ale walczy o dobro uciśnionych. G.I. Joe zawsze znajdą sposób na pokonanie złowieszczej Cobry, "Kapitan Planeta" sprzedawał nam kolejną
Animowana rozwałka z "erteela" - recenzja "Agents of Mayhem"
Wiele osób wychowujących się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych łączy podobne wspomnienie. Sobotni lub niedzielny ranek, rodzice zapewne jeszcze śpią. Cicho włączamy telewizor, ustawiamy niemiecki RTL, Pro 7 albo Sat 1 i z wypiekami na twarzy oglądamy poranne pasmo kreskówek. Nieznajomość języka nie przeszkadza, wszak na ekranie tyle się dzieje! Jest akcja, są superbohaterowie, wybuchy, pościgi. Na potrzeby najmłodszych John Rambo kończy z zabijaniem, ale walczy o dobro uciśnionych. G.I. Joe zawsze znajdą sposób na pokonanie złowieszczej Cobry, "Kapitan Planeta" sprzedawał nam kolejną radę, jak dbać o środowisko naturalne, a dzięki "Wojowniczym Żółwiom Ninja" marzyliśmy o wcinaniu niedostępnej jeszcze wtedy okrągłej, amerykańskiej pizzy.




Choć z dzisiejszej perspektywy ciężko ogląda się większość z ówczesnych produkcji, wtedy to były najlepsze filmy animowane, tak różne od tego, co serwowała nam polska telewizja. Jak się okazuje, nie tylko dla nas ta stylistyka i forma ma duży ładunek sentymentu. Twórcy z Volition, odpowiedzialni m.in. za serię "Saints Row" czy "Red Faction", poszli właśnie w tym kierunku, powołując do życia swoją najnowszą produkcję – "Agents of Mayhem".

Widać to wyraźnie na każdym kroku. Cała historia opowiadana jest za pomocą animowanych scenek przywołujących na myśl weekendowe kreskówki. Nasz główny antagonista ma "stylowy" kryptonim – Doktor Babilon – a jego złowieszcza organizacja to LEGION, co jest skrótem od League of Evil Gentlemen Intent on Obliterating Nations. Żeby było lepiej, agencja naszych protagonistów to MAYHEM, co przekłada się na Multinational Agency for Hunting Evil Masterminds.

Co jednak odróżnia MAYHEM od podobnych agencji sprzed lat? Ta zatrudnia agentów, którzy nie zawsze powinni być stawiani jako wzór dla dzieci. Każdy z nich ma swoją motywację, aby kosić legiony doktora Babilona – jedni robią to dla sławy, inni aby nieść pomoc. Są jeszcze tacy, którzy mają swoje osobiste powody, ale też znajdziemy osobników, dla których działanie w szeregach agencji to możliwość beztroskiego siania chaosu i zniszczenia.




Łącznie do naszej dyspozycji oddelegowano 12 agentów. Pierwszą trójkę poznajemy podczas wprowadzenia, kolejnych musimy odblokować, wykonując misje poboczne. Warto tutaj nadmienić, że każda postać jest w jakimś stopniu unikatowa i dysponuje zestawem charakterystycznych dla siebie umiejętności. Po kilku godzinach gry i dołączeniu większości bohaterów do agencji, w naturalny sposób zbudujecie własny zespół marzeń, który będzie idealnie pasować do waszego stylu gry.

A jest z czego wybierać! Południowoamerykańska piratka specjalizująca się w hakerstwie i strzelająca z dwóch pistoletów energetycznych, twarda pani sierżant nierozstająca się ze swoim cygarem i karabinem, mroczny i precyzyjny w działaniu mafiozo z Yakuzy, wyluzowany raper, gwiazdor hollywoodzkich filmów i seriali… Każdy z agentów ma swój niepowtarzalny wachlarz umiejętności specjalnych, a także wyjątkowy tryb rozwałki, który przez krótką chwilę pozwala siać istną pożogę na polu walki.



Z zastępami LEGION-u walczymy na ulicach futurystycznego Seulu, po którym możemy się swobodnie poruszać. Podczas eksploracji miasta natrafimy na wiele różnych "znajdziek" pozwalających na szybsze rozwijanie postaci. Niestety samo miasto nie oferuje niczego specjalnego. Dość gęsto rozsiane są powtarzalne zadania dodatkowe, tj. niszczenie pojazdów LEGION-u, infiltracja ich baz czy potyczki z wrogimi patrolami. W określonych punktach możemy też przejmować teleporty, które pozwolą nam szybciej znaleźć się w konkretnych punktach metropolii.



Przez pierwsze kilka godzin gry takie aktywności potrafią być dość zajmujące, jednak dość szybko okazuje się, że są one bardzo powtarzalne i monotonne. Na szczęście, zadania związane z główną osią opowieści są zaprojektowane o wiele lepiej, z większym rozmachem.



Fabuła w "Agents of Mayhem" z premedytacją jest bardzo sztampowa. Naszym zadaniem jest pokrzyżowanie planów doktora Babilona. Te oczywiście dążą do zniszczenia świata za pomocą ogromnych laserów i tym podobnych ustrojstw. Przed wyruszeniem w drogę wybieramy trójkę agentów, którzy podejmą się zadania. Czasami któryś z nich musi dysponować specjalną zdolnością, np. hakowaniem. Następnie ruszamy w bój, który prowadzi nas do różnych miejsc. Tam zawsze czekają na nas przeważające siły wroga oraz różne cele do wykonania. Z reguły na samym końcu musimy odbyć walkę z bossem, która na wyższych poziomach trudności potrafi być dość wymagająca. W tej części gry na nudę nie można narzekać!

Podczas wykonywania misji w jednym momencie sterujemy tylko jednym agentem. W każdej chwili możemy jednak przełączyć się na któregoś z dwóch pozostałych. Daje to sporo możliwości do siania twórczej rozwałki. Gra potrafi też sugerować wybór najlepszego bohatera do danego zadania. Kiedy mierzymy się z potężniejszym przeciwnikiem, słychać rozmowy między postaciami. Często podczas starcia słyszałem, jak inny agent mówił, że on lepiej poradzi sobie np. z opancerzeniem adwersarza, ponieważ ma do tego odpowiednie kwalifikacje.




Ukończenie głównego wątku fabularnego wymaga poświęcenia około 20 godzin gry. Poza tym na naszych agentów czeka całe mnóstwo (powtarzalnych) zadań pobocznych. "Agents of Mayhem" okazuje się świetnym tytułem na regularne, niezbyt długie posiedzenia. Jeśli rozłożymy sobie grę na krótsze posiedzenia trwające ok. półtorej godziny na raz, nie powinniśmy odczuć, że mamy tu do czynienia z monotonnym powtarzaniem wciąż tych samych czynności.

Twórcom gry bardzo dobrze udało się uchwycić klimat animowanych seriali sprzed lat, opakować to wszystko w trochę bardziej współczesną stylistykę, a także stonować swoje zapędy związane z parodiowaniem i komentowaniem otaczającej nas rzeczywistości (każdy, kto grał  w ostatnią część "Saints Row", powinien wiedzieć o co chodzi). Na szczęście nie ujrzymy tutaj dubstep gunów i ogromnych dildo jako broni. Jest za to o wiele więcej subtelnych "wycieczek" w stronę nabijania się z wszędobylskich mediów społecznościowych czy kultury celebryckiej.




Jeśli szukacie dobrej gry na lato, pełnej niewymuszonego humoru, bohaterów, których da się polubić i radosnej rozwałki bez zobowiązań, to "Agents of Mayhem" jest produkcją dla was. Krótkie posiedzenia dostarczą wam odpowiedniej dozy rozrywki, a każdy przerywnik filmowy powitacie z niewymuszonym uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który będzie jeszcze większy, jeśli kiedykolwiek ekscytowaliście się kreskówkami z sobotniego poranka na RTL lub Pro 7.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones