Recenzja wyd. DVD filmu

Mały Wielki Człowiek (1970)
Arthur Penn
Dustin Hoffman
Chief Dan George

Antywestern na wesoło

Dustin Hoffman wciela się w Jacka Crabba – człowieka, któremu Indianie zabili rodzinę i człowieka, którego Indianie wychowali. Rozczulająca opowieść jest sprawnie opowiedziana z perspektywy
Dustin Hoffman wciela się w Jacka Crabba – człowieka, któremu Indianie zabili rodzinę i człowieka, którego Indianie wychowali. Rozczulająca opowieść jest sprawnie opowiedziana z perspektywy 121-letniego Crabba, który wspomina swoje dzieje. Bohater był nie tylko rewolwerowcem, sprzedawcą tajemniczych specyfików o medycznych właściwościach, ale też mężem czterech Indianek i zwiadowcą "granatowych koszul". Nie mogąc się odnaleźć – czerwonoskórzy mają go z białego, biali za czerwonego – podróżuje przez świat imając się kolejnych zajęć i szukając własnego miejsca.

Film Arthura Penna (reżysera m.in. rewelacyjnego "Bonnie i Clyde" z 1967) to cudowna historia zręcznie lawirująca między dramatem a komedią. Miotając się między jedną a drugą stroną konfliktu, między białymi a czerwonoskórymi bohater jest rozdarty odwieczną konfrontacją cywilizacji z naturą. Podróżuje przez Dziki Zachód, który choć nie pozbawiony pewnych archetypicznych elementów wydaje się jednak innym Zachodem, niż ten, gdzie prawa zwykł strzec John Wayne. Nie poznamy zbyt wielu samotnych sprawiedliwych, ani bandytów w czerni. Nie ma tu mitologizacji znanej z westernów Forda – film z jednej strony pokazuje w realistyczny sposób życie Indian, nobilitując ich i obalając stereotypowe wyobrażenie na ich temat, z drugiej zaś z przymrużeniem oka traktuje legendy tamtych czasów, takie jak Dziki Bill Hickock (sceny w barze) czy generał Custer (zachowanie w trakcie finałowej bitwy nad Little Big Horn!).

Sam generał Custer zaś przed filmem Penna był traktowany niemal jak bohater narodowy, w filmach sławiono jego heroizm i stawiano w jednym szeregu z obrońcami Alamo. "Mały Wielki Człowiek" to jeden z pierwszych filmów, który przedstawił go w negatywnym świetle i na zawsze odmienił wyobrażenie o tej postaci. Ta upadła legenda jest również pierwowzorem żółtowłosego generała z komiksu "Blueberry".

Penn
doskonale wplata elementy komediowe w tę – w gruncie rzeczy – smutną i nostalgiczną opowieść przepełnioną przecież bezsensowną często śmiercią. Dodając do tego gamę barwnych postaci drugoplanowych (moim ulubieńcem pozostaje Merriwheater, który traci kolejne części ciała praktycznie między ujęciami), świetnego Dustina Hoffmana w roli głównej, sprawną reżyserię (bez zbędnego efekciarstwa) dostajemy dzieło bardzo dobre.

Bardzo dobre, acz niepozbawione pewnych wad. Początkowe minuty filmu są niezbyt udane, głównie za sprawą dziecięcych aktorów, którzy wypadają nadspodziewanie sztucznie, irytująco i wygłaszają teksty przyprawiające uszy o opuchliznę. Szkoda, że przez większość filmu muzyka jest całkowicie niesłyszalna. Mimo to, nie można dziełu Penna odmówić wspaniałego wyczucia, ciekawego zobrazowania zakamarków Dzikiego Zachodu rzadziej eksplorowanych, odpowiedniej dynamiki nie pozwalającej oderwać się od ekranu i zdrowego dystansu. Zgodnie ze słownikową definicją antywesternu, film Penna nie tylko demitologizuje klasyczne wyobrażenie Dzikiego Zachodu ale równie mocno krytykuje działania wojenne w Wietnamie. Mnie historia zagubionego Crabba poruszyła, a realizacja formalna na bardzo dobrym poziomie tylko umiliła seans.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones