Recenzja wyd. DVD filmu

Obce ciało (2014)
Krzysztof Zanussi
Riccardo Leonelli
Agnieszka Grochowska

Bóg na marginesach felietonu

Gdyby przyznawać punkty za zasadność użycia określonego tytułu, "Obce ciało" Zanussiego miałoby szansę zgarnąć ich pełną pulę. Wprawdzie nie wiadomo, czy obcym ciałem w intencji reżysera miał być
Gdyby przyznawać punkty za zasadność użycia określonego tytułu, "Obce ciało" Zanussiego miałoby szansę zgarnąć ich pełną pulę. Wprawdzie nie wiadomo, czy obcym ciałem w intencji reżysera miał być Angelo dla Kris, Kris dla Angelo czy też oboje dla siebie, ale istotnie doświadczeń obcości nie zabraknie bohaterom filmu. I pół biedy, gdyby chodziło tylko o Angelo i Kris, wewnętrznemu rozdarciu tego pierwszego towarzyszy bowiem rozdarcie samego Zanussiego między wątkiem konfesyjnym, przedstawiającym wahania wiary sympatycznego Włocha i rozpoznawanie powołania przez jego niedawną dziewczynę, a ukazaniem "korpopustki" uosobionej w postaciach odgrywanych przez Agnieszkę Grochowską i Weronikę Rosati. Skutkiem prób łączenia ognia z wodą, tj. chęci przedstawienia subtelnego wątku utraty wiary w towarzystwie mniej subtelnej, a właściwie mocno publicystycznej, charakterystyki środowiska z wielkomiejskich biurowców, jest – tym razem – uczucie obcości, którego doznaje sam odbiorca. Trudno ze sobą bowiem pogodzić tak odległe formalnie wątki.

Film ma trójkę, a w zasadzie czwórkę głównych bohaterów. Jedną parę tworzą wierzący Angelo (Riccardo Leonelli) i Katarzyna (Agata Buzek), a drugą – wciągnięte w tryby bezdusznej, korporacyjnej maszyny Kris (Agnieszka Grochowska) i Mira Tkacz (Weronika Rosati). Drogi jednych i drugich najpewniej nigdy by się ze sobą nie przecięły, gdyby nie decyzja Katarzyny o pójściu do polskiego zakonu. Mężczyzna, aby być bliżej niedawnej dziewczyny, która ma czas w ramach nowicjatu na podjęcie ostatecznej decyzji, podąża za nią do Polski i zatrudnia się w jednej z korporacji. Tam poznaje swoją szefową – Kris, kobietę bezwzględną i cyniczną, oraz towarzyszącą jej Mirę Tkacz, odmianę "korpokobiety" mniej apodyktyczną, ale za to przebiegłą. Jak łatwo się domyślić, prędko dochodzi do pierwszych spięć między wierzącym Angelo a wyrachowaną szefową, której nie w głowie kościelne zabobony, co więcej, w tych nieprzyjemnych okolicznościach przyrody, a także z powodu poznania pewnej ciężko chorej osoby, mężczyzna zaczyna mieć wątpliwości w kwestiach związanych z wiarą. Równolegle z wątkiem korporacyjnym toczy się wątek konfesyjny Katarzyny, zanurzonej w życiu klasztornym, wciąż niezdecydowanej jednak do końca – przynajmniej tak to wygląda z naszej perspektywy – jaką drogę obrać.

Opis fabuły w zasadzie nie każe nam jeszcze podejrzewać filmu o posiadanie znamion koślawej publicystyki, każdy temat można wszakże przedstawić z wyrafinowaniem, a istnienia korporacyjnego szklanego klosza, pod którym kwitną nierzadko różne patologie, nie wypada negować. W "Obcym cieleW obcym ciele (1969)" temat ten jednak poddany zostaje dość swoistemu opracowaniu. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że i Kris, i Mira Tkacz miały być przykładami tłumaczącymi i charakteryzującymi całe środowisko, a wręcz określony konsumpcyjno-materialistyczny styl życia. Skutkiem tego jest umieszczenie obu postaci w wielkiej, oszklonej próżni, bez tak istotnego dla tego typu krytycznych obrazów przedstawienia stosunków i relacji w pracy oraz nieco szerszego wachlarza typów osobowościowych. W filmie Zanussiego brakuje odpowiedniej obudowy, która uzasadniałaby i tłumaczyła, jak środowisko korporacyjno-biznesowe może wpłynąć na jednostkę, pozbawić ją kompasu moralnego i wypłukać z emocji. Nie dość, że Kris jest jedyną przedstawicielką korporacji na scenie, nie licząc Miry, przez co kumuluje wszystkie jej patologie, to na dodatek nie widzimy rzeczywistego powiązania jej postaci z tym światem. Jest zlepkiem klisz powyciąganych z inwentarza publicystyki, a nie postacią, dla której moglibyśmy znaleźć motywacje w obrębie filmu. Jedynym źródłem, które delikatnie pogłębia – czy też stara się pogłębić – jej postać, a przy tym dać wyobrażenie o powodach jej duchowej pustki, jest relacja z macochą, byłą komunistką o niechlubnej przeszłości, sama korporacyjna rzeczywistość to już tylko makieta – spłaszczona rzeczywistość, na której tle tym bardziej karykaturalnie i niewiarygodnie wygląda Kris z całym arsenałem patologii i dewiacji.

Przychylniejszym okiem wypada spojrzeć na wątek konfesyjny, chociaż przyczyn tej łagodnej oceny można szukać właśnie w kontraście do nieco karykaturalnego i płaskiego obrazu korporacji. Zarówno wahania Katarzyny, jak i rodzące się w Angelo wątpliwości wypadają na tym tle nieco subtelniej, wydają się w większym stopniu zniuansowane. O ile Kris robi za album cynizmu i patologii, o tyle w postaciach Angelo i Katarzyny nie da się czytać z taką łatwością, są bowiem mniej szablonowe. Niestety przez obecność Włocha w korporacji oba wątki nachodzą na siebie, czym kieruje zresztą logika fabuły, i wtedy rodzi się przykre wrażenie obcości. Nie jest to regułą i czasami film broni się nawet w momentach zejścia karykatury z tematem wiary – nie zawsze werbalizowanym – niemniej ogólnemu uczuciu niedopasowania trudno uciec. Regresu wiary obcokrajowca nie tłumaczy zresztą wątek korporacyjny – i w tej relacji jest on martwy – bardziej już odpowiada za to kontakt Włocha z młodym mężczyzną opiekującym się ciężko chorym ojcem. Uwaga ta nie jest bez znaczenia, dowodzi bowiem, że znaczna część filmu, tj. ta dotyczą Kris i korporacji przez nią uosobionej, jest – jakkolwiek by to brzmiało – ciałem obcym w obrębie samego dzieła, nie tylko pod względem formalnym, lecz także w jakimś stopniu pod względem treściowym. I nie sądzę, aby można to było poczytać za zaletę filmu Zanussiego, mamy tu raczej do czynienia z konsekwencją zaaplikowania filmowi pewnych klisz i tez bez nadania im spójności i autentyczności.

Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że Zanussi narobił strasznego fermentu swoim filmem w minionym roku; media liberalno-lewicowe jednomyślnie wydały wyrok skazujący "Obce ciało", jeśli nie na zapomnienie, to z całą pewnością na wyśmianie, podczas gdy druga strona z obowiązku wysiadywała przez jakiś czas kukułcze jajo, by w końcu o nim zapomnieć. Od początku film Zanussiego był tyleż dziełem sztuki filmowej, ile faktem socjologicznym i esejem publicystycznym w walce kulturowej – kto wie, której stronie bardziej się przysłużył? W każdym razie od kontekstu już się nie uwolni, mało tego, sam narzuca odbiorcy ten interpretacyjny kontekst. Pozostałością tych walk jest dzisiaj średnia ocen sytuująca "Obce ciało" gdzieś między "Złotopolskimi" a horrorami klasy B. Zdaje się, że daje nam ona wyjątkowo wiedzę o dwóch prawdach: że z filmem Zanussiego rzeczywiście coś musi być nie tak, wszakże pojawiały się w ostatnich latach filmy zorientowane na prawo, a dobrze ocenione, jeśli nie przez krytyków, to przynajmniej przez widzów, oraz że ocena uległa jednak pewnym fluktuacjom natury światopoglądowej. Ostatecznie z tych dwóch prawd, a także na podstawie osobistego spotkania z dziełem Zanussiego, da się wyprowadzić jeden wniosek: "Obce ciało" to w najlepszym wypadku film przeciętny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest w "Obcym ciele" intrygująca scena – przez komentatorów nowego filmu Zanussiego, w szczególności tych... czytaj więcej
"Obce ciało" z pewnością będzie częściej komentowane i recenzowane, niż oglądane. Śmiać się z samego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones