Recenzja wyd. DVD filmu

12 godzin (2012)
Simon West
Nicolas Cage
Josh Lucas

Bóg zemsty na tropie uprowadzonej

Nicolas Cage, aktor od paru lat sukcesywnie pogrążający się z każdą kolejną wtopą filmową, podjął ostatnio konkretne działania w celu podreperowania swojego statusu w panteonie gwiazd. Co prawda
Nicolas Cage, aktor od paru lat sukcesywnie pogrążający się z każdą kolejną wtopą filmową, podjął ostatnio konkretne działania w celu podreperowania swojego statusu w panteonie gwiazd. Co prawda w oczach "profesjonalnych" krytyków nadal tkwi on gdzieś pomiędzy aktorskim planktonem a wodorostami, jednak "mniej profesjonalna" widownia ma nieco inne zdanie na temat świeższych produkcji z jego udziałem typu "Anatomia strachu" czy "Bóg zemsty", stanowiących przykłady kina na zaskakującym (jak na wyczyny Cage'a) porządnym poziomie. Zwłaszcza ta druga pozycja została przytoczona w tej recenzji nie bez powodu, zwiastuje bowiem ona powrót aktora do gatunku typowej sensacji, którego przedstawicielem jest również omawiany film "12 godzin".

Will Montgomery (Nicolas Cage) para się ciekawym zajęciem. Od 6 lat wraz z najlepszym kumplem Vincentem (Josh Lucas), Reginaldem (M.C.Gainey) oraz jedyną przedstawicielką płci pięknej w całym gronie, Riley (Malin Akerman), rabuje wszelkie miejsca, w których wyczuje grubszy bilon. Feralnej nocy szajka ma zamiar przeprowadzić duży skok, ale gdzie wysoka stawka, tam i ryzyko... Niestety, plan rabunku nie idzie zgodnie z przewidywaniami Willa, który kończy przygodę w zakładzie penitencjarnym, spędzając w nim 8 długich lat w towarzystwie przemiłych kolegów regularnie upuszczających mydło. Po wyjściu na wolność, Will odwiedza córkę, z którą siłą rzeczy utracił bliższy kontakt. Ku trwodze zatroskanego tatusia, jego latorośl zostaje wkrótce porwana, a Montgomery otrzymuje ultimatum: musi w ciągu tytułowych 12 godzin zdobyć 10 mln dolarów albo jego córka pożegna się z życiem. Przyciśnięty do muru Will nie cofnie się przed niczym, żeby powstrzymać porywacza przed spełnieniem swojej groźby...

Simon West (reżyser całego przedsięwzięcia) i Nicolas Cage to sprawdzony duet. Panowie dzielą bowiem wspólną historię (nie, nie w tym sensie...) mając na koncie bardzo udany "Con Air – lot skazańców", typowy "akcyjniak" z początków lat 90. Wtedy to jeszcze Cage (świeżo po aplauzach za występ w "Zostawić Las Vegas") dziarsko śmigał w przepoconym podkoszulku na modłę Johna McClane'a ze "Szklanej pułapki", West zaś sprawnie zadebiutował za kamerą, tworząc naprawdę udany obraz. Nic zatem dziwnego, że w dobie twórczego kryzysu bratanek Coppoli brzytwy się chwyta, powracając do korzeni, czyli owocnej współpracy ze wspomnianym twórcą.

Film "12 godzin" to dość wtórna, aczkolwiek sympatycznie zaskakująca produkcja. Scenariusz obrazu z Cage'em wygląda niczym połączenie motywów z typowych heist movies (kino rabunkowe) z wątkami a la "Uprowadzona" z Neesonem (czyżby stąd pochodziła podejrzana zbieżność oryginalnych tytułów?) - przeprowadzanie "skoków" z policyjną watahą na karku, porwana córka czy obowiązkowe żądanie okupu z limitem czasowym to tylko niektóre zapożyczenia z obu gatunków. Dość spore luki scenariuszowe nie stanowią jednak większego problemu dzięki sprawnej ręce reżysera. West skutecznie udowadnia, iż nadal trzyma fach w ręce, serwując widzowi ciekawe ujęcia z termowizjera, poprawiając sprawnie zmontowanymi sekwencjami pościgów (z kamerą przyklejoną do maski samochodu) i płynnymi przejściami obiektywu (scena otwierająca).

Dziurawy skrypt został również częściowo załatany/przysłonięty dzięki sporej dynamice produkcji. Tak widz, jak i Montogmery/Cage nie mają nawet chwili wytchnienia, zaś kolejne wydarzenia przypominają istny kalejdoskop na mocnych prochach. Dokonywanie włamów z oddechem nadgorliwych funkcjonariuszy prawa na karku, bezskuteczne próby skombinowania mamony i presja uciekającego czasu również dokładają parę cegiełek do budowaniu napięcia. Niestety, dość "ludzki" Montgomery z pierwszej połowy filmu (vide skakanie po balkonach kończące się upadkiem zamortyzowanym przez ziemię) w mocno przesadzonej końcówce zachowuje się niczym jeden z członków ekipy "Niezniszczalnych" (którą to zresztą drugą część kręcił sam West), nie reagując na żadne bolesne bodźce. Nic zatem dziwnego, iż Cage otrzymał już angaż w trzeciej odsłonie wspomnianej wyżej serii...

Osobny akapit należałoby poświęcić szacie muzycznej, która stanowi dość ciekawe kuriozum. Spora część motywów podkreślających dramaturgię włamów i kradzieży brzmi jakby żywcem wyjęta z klasycznych heist movies z lat 80., co wyraźnie podkreśla do czego pili twórcy "12 godzin" w napomkniętych sekwencjach. Wspomniane sceny jak żywo przypominają zmagania szajki Oceana ("Ocean's Eleven/Twelve/Thirteen") podane w lekko humorystycznym sosie, zaś sztaroszkolne sample pogrywające w tle tworzą ciekawą odskocznię od karkołomnych scen akcji.

Najnowsza produkcja z Cagem to naprawdę miły prezent dla fanów trzymającej w napięciu sensacji. Pomimo faktu, iż scenariusz to zlepek zapożyczeń z innych popularnych produkcji, do tego niektóre motywy stanowiłyby rewelacyjną podkładkę do cyklu "50 prawd z..." (np. wychodząc po 8 latach z "paki", nie miałbyś żadnych problemów z używaniem technologii, która pewnikiem nie zmieniła się przez tak krótki okres czasu, etc.), sam film na na tyle ciekawy charakter, iż widz winien przymknąć oko na niedostatki skryptu i sztampowe postacie na czele ze stereotypowo demonicznym antagonistą. Film "12 godzin", będący udanym połączeniem lekkiego kina rabunkowego z dynamiczną akcją, dzięki dobrej reżyserii zaprawionego w bojach Westa i porządnemu aktorstwu, dostarcza sporo nieskrępowanej procesami myślowymi rozrywki. Brawo, Cage!

Ogółem:7-/10

W telegraficznym skrócie: Ktoś niemądry postawił przed Cagem ultimatum, nie wiedząc, iż popełnia tym samym swój ostatni, śmiertelny błąd; porywanie córki bratanka Coppoli aka Boga zemsty to istne samobójstwo, o czym widz ma szansę się przekonać, oglądając wciągające połączenie kina rabunkowego z sensacją na modłę "Uprowadzonej", w celu dobrej zabawy mocno sugerowane jest wyłączenie szarych komórek (dziurom w scenariuszu wielkości deficytu budżetowego partnerują mocno naiwne motywy), zaskakująco "młodzieżowe" kino.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones