Recenzja filmu

Szkoła Babel (2014)
Julie Bertuccelli

Bądźcie naszymi obywatelami

Bertuccelli udaje się jej dostrzec więcej. Nie tylko społeczne nierówności i rasowe uprzedzenia, ale też tęsknotę za rozumianym dosłownie domem, żal do będących gdzieś daleko rodziców,
Można "Szkole Babel" zarzucić, że sukces przyszedł autorce zbyt łatwo. Wystarczyło nie zepsuć tematu, który jest absolutnym samograjem. Cichutko wcisnąć się między dzieci emigrantów spotykające się w klasie przygotowawczej jednej z paryskich szkół. Przyglądać się grupie nastolatków, zmagających się ze wszystkimi problemami, jakie może mieć człowiek między 11 a 15 rokiem życia, wyrwany ze "środowiska naturalnego", zmuszony do wyrażania frustracji w obcym sobie języku.



Julie Bertuccelli staje przede wszystkim wobec problemu bogactwa – kamera kocha niemal każdego z tych dzieciaków, wiele z nich ma potencjał, by w pojedynkę przejąć film na własność. Ich twarze mają w sobie mnóstwo energii, dramatyzmu, urody, a ich dramaty – okrutna prawda – są atrakcyjne filmowo. Autorka poluje jednak na większy temat. Jej dokument jest odpryskiem eksperymentu edukacyjnego prowadzonego we Francji, gdzie nieprzerwany dopływ emigrantów w wielu przypadkach uniemożliwia ich integrację ze społeczeństwem. Klasa przygotowawcza ma złagodzić szok, jakim dla młodych uchodźców będzie rozpoczęcie nauki w ramach regularnego systemu. Większy nacisk, niż na postępy naukowe, kładziony jest na naukę francuskiego i interakcję z rówieśnikami. Lekcje nie są jedynie kursem języka i kultury, traktowanym jako instrukcja obsługi nowego życia. W swoim towarzystwie dzieciaki mają większą szansę przełamać strach przed wypowiadaniem niegramatycznych zdań, wyjść poza strefę komfortu i podjąć trud komunikacji – nie tylko na poziomie językowym. Otworzyć się na inność innych i, zamiast łatwizny szowinizmu, próbować otworzyć innych na obcość własną.

Nie potrafiący posługiwać się obcym językiem i poruszać wśród miejscowych zasad ludzie tworzą odcięte getta, hodując w sobie niechęć do nowego kraju i pogłębiając nieufność wśród tubylców. Zaczyna się kręcić zabójcza spirala, której pod lupą przygląda się od lat francuskie kino fabularne ("Nienawiść" Mathieu Kassovitza, "Unik" Abdellatifa Kechichego, "Ukryte" Michaela Hanekego). Bertuccelli przychodzi wcześniej i udaje się jej dostrzec więcej. Nie tylko społeczne nierówności i rasowe uprzedzenia, ale też tęsknotę za rozumianym dosłownie domem, żal do będących gdzieś daleko rodziców, religię jako koło ratunkowe dla kruchej dziecięcej psychiki – wszystko w momencie narodzin. Żeby zbudować ten obraz, reżyserka nie musi wcale prowadzić dokumentalnego śledztwa – wystarczy jej uważnie obserwować twarze grupy dzieci zamkniętych w jednej klasie. Paradoksalnie to językowy paraliż staje się środkiem porozumienia. Zmagając się z obcą francuszczyzną dzieciaki nie mają już zwyczajnie siły, by ukrywać swoje myśli i chować się za cwaniackimi tekstami. Nawet kiedy wdają się w pyskówkę, język zdradza ich prawdziwe intencje, pokazując strach kryjący się za wrogością i chęć przynależności przykrytą pozorami izolacji. Nieustanna walka z materią języka odwraca też uwagę od dbania o wizerunek przy krępującej obecności kamery.



W tej heroicznej walce z obcym językiem, w której każde wypowiedziane słowo jest aktem odwagi i wysiłku, odbija się kalejdoskop problemów, przy których tradycyjne szkolne piekło zamienia się w ckliwy obrazek. Bohaterowie Bertuccelli uciekają ze swoich krajów przed nędzą, prześladowaniami, widmem analfabetyzmu, atakami neonazistów czy dziecięcym obrzezaniem – z nadzieją, że pod rynną będzie jednak lepiej niż na deszczu. Twórcy nie próbują jednak kupić widza tą powodzią nieszczęść. W klasie wytwarza się chwilami magiczna atmosfera i udaje się złapać kilka bezcennych momentów, w których jedyną właściwą reakcją wydaje się niemy zachwyt. W twarzach dzieci dostrzec można przyszłych dorosłych, a twarze ich opiekunów chwilami zdradzają ukryte pod spodem dziecko. Wbrew wszystkiemu, co szaleje na zewnątrz, w środku klasy wydarza się cud empatii i porozumienia ścinający czasem z nóg jak nielicha scena akcji. Reżyserka nie pozwala jednak zatracić się w fantazji o wielobarwnym świecie, w którym wszyscy złapiemy się za ręce, by śpiewać słodkie protest songi. Fantazja wisi tu bowiem nad wszystkim na takiej samej wysokości jak widmo brutalnej wojny religijnej. A cud nie wydarza się oczywiście sam – stoi za nim wysiłek systemu i jednostki. Bertuccelli przez większość seansu stara się skrywać za kadrem nauczycielkę, delikatnie nawigującą uczniów, korygującą ich gramatykę, strofującą tych, którzy zapędzą się w gniewie. Gdy wychodzi ona z cienia pod koniec filmu, wiadomo, że była to słuszna decyzja, bo jej obecność zbyt mocno przenosi akcent z wzajemnych relacji uczniów na ich relację z nauczycielką. To niewątpliwie fascynująca bohaterka, ale nie do niej powinna należeć ta opowieść.

"Szkoła Babel" nie mogła pojawić się na polskich ekranach w lepszym momencie niż teraz, gdy Polska stanęła przed problemem odpowiedzialności za napływających do Europy afrykańskich uchodźców, a jeden z kandydatów do rządzenia krajem deklaruje, że odda potrzebującemu uchodźcy ostatnią koszulę, o ile ten uchodźca pozostanie u siebie. Nasz narodowy los znowu okazuje się szczególny – nie możemy dzielić się z obcymi, bo maltretowani przez historię nie zdążyliśmy się jeszcze nachapać dobrobytu. Polacy, którzy szczególnie intensywnie w ostatnich dwóch stuleciach szukali szczęścia i życzliwości poza swoim krajem, powinni szczególnie dobrze pamiętać, jak chcieli być przyjmowani i traktowani. Zastanawianie się nad tym, czy wpuszczać do kraju ludzi uciekających przed wojną i nędzą, nie jest intelektualnym wyzwaniem, ale podłością. "Szkoła Babel" nie zachęca do "dobrych uczynków", ale podpowiada kilka metod, które mogą pomóc w tym, by właściwe uczynki nie przynosiły katastrofalnych efektów.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones