Recenzja filmu

Szczęście sprzyja odważnym (2016)
Norbert Lechner
Maria Brzostyńska
Lynn Dortschack
Lisa Wihstutz

Baśń o multikulti

"Szczęście…." nie unika trudnych tematów związanych z młodością, szkołą, wielokulturowością. Biała przyjaciółka wietnamskich sióstr jest całkowicie odrzucona przez swoich rówieśników, młodsza z
Jak co roku w telewizji z okazji świąt Bożego Narodzenia będzie można obejrzeć film o Kevinie McCallisterze – chłopcu z zamożnej, białej rodziny z przedmieść Chicago, który przez pomyłkę rodziców zostaje sam w domu na Święta. Fantazja o dziecku, które zostaje samo w domu i ma do dyspozycji wszystko, czego na co dzień zabraniają używać mu rodzice, często podejmowana bywa przez kino dziecięce. 

W ciekawej formie podejmuje ją też wchodzący na nasze ekrany w świątecznym okresie niemiecki film "Szczęście sprzyja odważnym". Jest to kino skierowane do dzieci, ale poruszające poważne tematy: migracji i migrantów, płynnej tożsamości współczesnej Europy, społecznego wykluczenia. Same w domu zostają bowiem dwie wietnamskie dziewczynki mieszkające w niemieckim Halle – 12 i 9 letnia. Ich matka wraca do Wietnamu, by opiekować się ciężko chorą babcią sióstr. Młodsza z nich chodzi do szkoły, starsza nielegalnie pracuje w barze z wietnamskim jedzeniem i troszczy się o siostrę, dom i spłacanie rat pożyczki, której udzielił jej rodzinie najbogatszy Wietnamczyk w okolicy.

   

W życie sióstr wkracza dziewczyna w ich wieku. Wykluczona z kręgu rówieśniczego, prześladowana w szkole. Godzinami wpatruje się przez teleskop w okna sąsiadów (akcja dzieje się na blokowisku, jakie znaleźć by można w wielu polskich miastach) i odkrywa sekret dziewczynek. Szantażuje je i grozi, że doniesienie na nie opiece społecznej. A następnie wprasza się w ich życie – wychowywana przez nadopiekuńczych rodziców jest przekonana, że żyjące bez matki i ojca siostry złapały pana boga za nogi. Z czasem zrozumie, jak ciężko jest dzieciom pozostawionym samym sobie. Między dziewczynkami narodzi się w końcu prawdziwa przyjaźń.

Jak to na ogół w kinie dziecięcym czy baśni bywa, przyjaźń ta wystawiona będzie na liczne próby, a przed młodymi bohaterkami stanie szereg przeszkód na drodze do szczęśliwego zakończenia. Tu przeszkody te nie mają bajkowego charakteru, ale wiążą się ze sprawami, o których dorośli mogą przeczytać w gazetach. Porzuconym dziewczynkom grozi umieszczenie w przytułku, ich matka – w przeciwieństwie do urodzonych na terenie Republiki Federalnej bohaterek – nie ma obywatelstwa i może zostać deportowana z powrotem do Wietnamu, na domiar złego sytuacja ekonomiczna rodziny nie pozwala uczyć się starszej siostrze. Wreszcie cała wietnamska społeczność, wśród której rozgrywa się akcja, drży przed nalotami policji, szukającej nielegalnych emigrantów bez zezwolenia na pracę. 

   

Nie zdradzą zbyt wiele, pisząc, że ostatecznie przyjaźń zwycięża przeciwności losu. Film jest bardzo mądrą i pedagogicznie pożyteczną celebracją wspólnoty, wielokulturowej Europy, przyjaźni i wzajemnej pomocy. Potrzebną zwłaszcza wtedy, gdy w Europie debata na te tematy skręca ostatnio w mało przyjemnym kierunku. "Szczęście…." nie unika przy tym trudnych tematów związanych z młodością, szkołą, wielokulturowością. Biała przyjaciółka wietnamskich sióstr jest całkowicie odrzucona przez swoich rówieśników, młodsza z Wietnamek czuje się natomiast porzucona przez matkę, ma problemy w szkole, a starszą wyraźnie przytłaczają dorosłe obowiązki. Z tych powodów szczerze polecam rodzicom zabrać na ten film swoje dzieci. I choć nie jest to raczej film dla dorosłego widza – dobrze by było, by obejrzeli go z nimi uważnie. 

Zwłaszcza że świat, jaki przedstawia niemiecki obraz, nie jest odległy od naszego. Nie tylko ze względu na blokowisko, gdzie mieszkają bohaterki. Także w prawie zupełnie jednokulturowej Polsce żyje całkiem spora społeczność wietnamska, zmagająca się z podobnymi problemami co bohaterki  filmu. W samej Warszawie mówi się nawet o stu tysiącach mieszkańców pochodzących z Wietnamu. Jak dotąd poza "Moją krwią" Marcina Wrony (film zdecydowanie nie dla dzieci) ta społeczność praktycznie w ogóle nie pojawiała się w polskim filmie fabularnym. Mimo tego że z pewnością ma nam do opowiedzenia ciekawe historie. Najwyższa pora, by kino po nie sięgnęło!
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones