Recenzja filmu

Przebudzeni (2015)
Drake Doremus
Kristen Stewart
Nicholas Hoult

Bez większych emocji

Trudno jest oglądać "Equals" i nie przypomnieć sobie starszego o 13 lat "Equilibrium". Bohaterowie obu tych filmów zostali umieszczeni w świecie, w których emocje eliminuje się za wszelką cenę.
Trudno jest oglądać "Equals" i nie przypomnieć sobie starszego o 13 lat "Equilibrium". Bohaterowie obu tych filmów zostali umieszczeni w świecie, w których emocje eliminuje się za wszelką cenę. Jednakże fabuła oraz realizacja filmu z 2015 roku jest zupełnie inna, co sprawia, że widz nie ma nieprzyjemnej powtórki z rozrywki. 

Najnowszy film Drake’a Doremusa przedstawia historię Silasa (Nicholas Hoult) i Nii (Kristen Stewart), perfekcyjnych jednostek, których celem jest praca dla większego dobra. Najgorsze, co może im się przytrafić to choroba, na którą zapadają mieszkańcy nowego wspaniałego świata – emocje.  Jednak ta najgorsza wiadomość sprawia, że Silas i Nia przeżyją w ukryciu przed innymi najpiękniejsze chwile swojego życia.
 
Fabuła nie zaskakuje, ale nie ona miała tu grać pierwsze skrzypce. Najlepszą stroną filmu jest ta wizualna. Widz podziwia sterylne pomieszczenia futurystycznego świata, architektoniczną precyzję, harmonię i czyste, zimne barwy. Wraz z rodzącą się miłością bohaterów chłodne kadry zostają przełamane ciepłym światłem, nadając każdemu ujęciu intensywności, ale również subtelności. To tworzy wspaniałą ulotną atmosferę, którą psują odtwórcy głównych ról. O ile pojawiają się osobno tworzą dość przekonujące portrety "chorych" z miłości ludzi, gdy są razem temperatura otoczenia spada o co najmniej 10 stopni Celsjusza. W żadnym geście czy spojrzeniu nie potrafią wskrzesić wobec siebie większej chemii, są jak dwoje obcych sobie ludzi, których po prostu razem postawiono. I nie pomogły nawet nieliczne sceny zbliżeń, które chyba tylko na kartach scenariusza były opisane jako "erotyczne". Postaci drugoplanowe są zmarginalizowane, nie dano im wiele czasu do pokazania swoich umiejętności. Reżyser najwyraźniej zbyt mocno zaufał młodym aktorom, którzy nie podołali swoim rolom. 

Zabrakło też klimatycznej ścieżki dźwiękowej – lepiej, gdyby zdecydowano się na autorską niż na użycie kilku rozpoznawalnych utworów. Sprytnym zabiegiem twórców było na pewno zdecydowanie się na tytuł "Equals", który wydaje się nieprzekładalny na język polski, bo bohaterowie swoją równość wyrażają właśnie w swojej emocjonalnej inteligencji (angielski skrót EQ). 

Niestety "Equals" to zmarnowany potencjał przeznaczony raczej dla grupy "młodych dorosłych", którzy wybiorą go ze względu na główną obsadę – w końcu Hoult i Stewart to jedne z najgorętszych ostatnio młodych nazwisk. Inni mogą się zawieść ze względu na oziębłe role przez nich odtworzone.  
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zastanawialiście się kiedyś, jak mogłaby wyglądać ekranizacja "Nowego wspaniałego świata" Huxleya, gdyby... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones