Bezbronni

Mimo że Sieveking odkrywa nieznane fakty z życia rodziny, "Nie zapomnij mnie" nie ma temperatury rozliczeniowego dokumentu. To nie filmowa kozetka, ale przestrzeń intymnego spotkania. Niemiecki
Ilekroć odwiedzał rodzinny dom, mama szykowała dla niego ulubione potrawy. Pewnego razu, gdy przyjechał na Wigilię, czekała na niego tylko zupa, a mama zapomniała nawet o świątecznym prezencie. Na lodówce wieszała karteczki przypominające jej o rzeczach do zrobienia. Wkrótce lekarze potwierdzili obawy rodziny. Choroba Alzheimera zaczęła zabierać najcenniejsze wspomnienia Gretel, zmieniając życie jej rodziny. David Sieveking, syn Gretel, postanowił nakręcić o niej film, by ocalić od zapomnienia resztki jej pamięci. Tak zrodziło się "Nie zapomnij mnie", pełen czułości dokumentalny portret i wzruszająca opowieść o miłości poddawanej próbie.


 
Sieveking dobrze wie, że podstawą pracy dokumentalisty jest odwrócenie kamery na siebie, a dotarcie do prawdy możliwe jest wtedy, gdy samemu się jej poszukuje. W debiutanckim "David chce odlecieć" opowiadał o potrzebie życiowej deziluzji, kreśląc żartobliwy, narcystyczny autoportret. Opowiadając o swojej mamie, opiera się pokusie ekshibicjonizmu. Nie zdziera zasłony i nie prowadzi śledztwa, lecz próbuje poznać ukochaną osobę. Po raz pierwszy w życiu patrzy na Gretel jak na człowieka z krwi i kości, a nie tylko strażniczkę domowego ogniska wypełniającą swe powinności wobec męża i dzieci. Choroba, która niszczy życie rodziny, w ten sposób staje się początkiem prawdziwej znajomości syna i matki.

Młody reżyser próbuje wydobyć z niepamięci jej ostatnie wspomnienia i zbudować z nich biograficzną opowieść. Trochę dla niej, a trochę dla siebie. Przegląda rodzinne albumy, odwiedza dawnych znajomych, rozmawia z ojcem i dawnym kochankiem Gretel. W ten sposób składa opowieść o politycznej przeszłości swojej mamy, o romansach rodziców z pokolenia 68', o wspólnych podróżach i kolejach małżeńskiego życia.



Mimo że Sieveking odkrywa nieznane fakty z życia rodziny, "Nie zapomnij mnie" nie ma temperatury rozliczeniowego dokumentu. To nie filmowa kozetka, na której sadza swych najbliższych Marcin Koszałka, ale przestrzeń intymnego spotkania. Niemiecki reżyser tym razem nie zakłada maski błazna, lecz szczerze opowiada o sobie i swojej rodzinie. Pokazuje przy tym bezbronność bohaterów, którzy w obliczu choroby są tak samo bezradni jak sama Gretel. I choć kilka scen jego filmu chwyta za gardło, Sievekingowi udaje się uniknąć łatwego melodramatyzmu. Muzyka Jessiki de Rooij stanowi humorystyczny kontrapunkt dla filmowego dramatu, a dzięki odwadze i szczerości reżysera "Nie zapomnij mnie" okazuje się jednym z najbardziej intymnych dokumentów ostatnich lat.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones