Recenzja filmu

Stoiczkow (2012)
Borislav Kolev

Boski Christo

"Bóg wciąż jest Bułgarem, ale sędzia niestety Francuzem" - mówił Christo Stoiczkow po przegranym na mundialu w Stanach Zjednoczonych półfinałowym meczu z Włochami. Arbitrowi oberwało się za
"Bóg wciąż jest Bułgarem, ale sędzia niestety Francuzem" - mówił Christo Stoiczkow po przegranym na mundialu w Stanach Zjednoczonych półfinałowym meczu z Włochami. Arbitrowi oberwało się za niepodyktowanie jedenastki w drugiej części spotkania, jednak religijna retoryka nie jest niczym zaskakującym w przypadku genialnego napastnika. Poświęcony mu dokument Borysława Kolewa potwierdza, że podobnie jak wielu wybitnych piłkarzy (vide Maradona i jego "boska" ręka), Bułgar lubi traktować swoje sukcesy w kategoriach świętego planu.

Stoiczkow jest nie tylko najwybitniejszym sportowcem w historii swojego kraju, ale i piłkarzem, bez którego futbol lat 90. nie byłby taki sam. Szybki, silny, nieustępliwy, z niesamowitym snajperskim instynktem, siał postrach wśród obrońców rywali zarówno podczas gry w CSKA Sofia, jak i w Barcelonie, Parmie, kilku egzotycznych klubach w rodzaju japońskiego Kashiwa Reysol i saudyjskiego Al-Nassr, a także reprezentacji narodowej. Na boisku był liderem i egzekutorem, poza nim – bezwzględnym i wygadanym szydercą, do którego przydomek "wulgarny Bułgar" pasował jak ulał. Stoiczkow nie przebierał w słowach i nie kłaniał się kulom: otwarcie krytykował sędziów, pogardzał publicznie madryckim Realem, dawał wyraz nacjonalistycznej identyfikacji z Katalonią, a własnego "ojca", czyli odkrywcę jego talentu, Dimitra Penewa, wywłaszczył z sukcesu odniesionego w Stanach Zjednoczonych (kadra Bułgarii, po sromotnej klęsce 4:0 ze Szwecją, zajęła wówczas czwarte miejsce na mundialu). Bezkrytyczny był tylko wobec Johana Cruyffa. "Nauczył mnie wszystkiego" - przekonywał. W ustach Stoiczkowa to niemal miłosna deklaracja.

Trudno nie pisać o Stoiczkowie w czasie przeszłym, skoro właśnie taką optykę narzuca cierpliwie dłutujący pomnik swojego idola Kolew. Wspominający własne dzieje piłkarz to w jego filmie rubaszny mędrzec i czarujący aforysta, który swoje przeżył i wie już, jak ten świat jest poukładany. Aż chciałoby się, żeby reżyser go uszczypnął, zadał parę kłopotliwych pytań, przesunął akcent na słabo zasygnalizowany wątek batalii o niepodległość Katalonii, nadał ironiczny sens przewijającemu się na ścieżce dźwiękowej klasykowi "Nessun Dorma" w wykonaniu Jose Carrerasa. Jeśli jednak szukacie w kinie przekory, trafiliście pod zły adres: począwszy od dzieciństwa, poprzez okres nastoletni i konflikt z komunistycznymi władzami, po wielką karierę w Hiszpanii, dokument Kolewa to zapisany na celuloidzie hołd dla niezłomnego ducha. Tego akurat nie można było Stoiczkowowi odmówić – na boisku gryzł trawę. "Przygotowywał się do każdego meczu tak jak ludzie przygotowują się do wesela" - wspomina jego kolega z CSKA Sofia.

Opatrzone komentarzem Bułgara oraz jego przyjaciół piłkarskie pocztówki jak zwykle okazują się sednem podobnego kina. Bramki, asysty i dryblingi nie dostarczają już takich emocji jak przed laty, ale wciąż przypominają o poezji ruchu – esencji zarówno kina, jak i sportu.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones