Recenzja filmu

16 przecznic (2006)
Richard Donner
Bruce Willis
Yasiin Bey

Bruce znowu w opałach

Twórca "Zabójczej broni", Richard Donner, wraca z kolejną niedobraną parą: zmęczonym życiem szeregowym gliną i gadatliwym złodziejaszkiem. Detektyw Jack Mosley (Bruce Willis) ma przetransportować
Twórca "Zabójczej broni", Richard Donner, wraca z kolejną niedobraną parą: zmęczonym życiem szeregowym gliną i gadatliwym złodziejaszkiem. Detektyw Jack Mosley (Bruce Willis) ma przetransportować więźnia z macierzystego posterunku do sądu. Rutynowe zadanie przestaje być proste, gdy na zakutego w kajdanki Eddiego (Yasiin Bey) zaczyna polować cała policyjna brygada. Dlaczego? Jest on jedynym świadkiem przestępstwa popełnionego przez lokalnego bohatera i oficjalnie uczciwego stróża prawa. Jack, po całonocnym i do tego mocno zakrapianym dyżurze, będzie musiał walczyć o sprawiedliwość oraz o swoje życie, czyli wartości do tej pory zupełnie mu obojętne. Na drodze stawać będą skorumpowani koledzy, kusząc go, by kolejny raz przymknął oczy na zbrodnie. Fabularnie "16 przecznic" idealnie wpisuje się w konwencje kina policyjno-kryminalnego, choć i dobrzy i źli noszą takie same odznaki. Są pościgi, wybuchy i optymistyczna pointa. Nie ma zaskoczeń, Donner sprawnie egzekwuje prawa gatunku. To, co w filmie najciekawsze, kryje się pod płaszczyzną akcji, a jest to wizja świata chaotycznego, bez obiektywnych wartości, idoli, w którym wygrywa najsprytniejszy i najbardziej bezwzględny. I właśnie w takim świecie bohaterem zostaje Jack Mosley: łysiejący przeciętniak z brzuszkiem. W przeciwieństwie do Martina Riggisa z "Zabójczej broni" jego życia nie naznaczyła żadna tragedia ani wojna (na Wietnam jest za młody, na Irak za stary), nie miał szansy sprawdzić się w ogniu walki. I to jest chyba jego największym nieszczęściem, bo dryfuje w świecie, w którym brakuje klarownego podziału na to co właściwie, a co nie. Brakuje wytycznych i drogowskazów, samemu trzeba ustalać zasady. Dobitnie uświadamia to Jackowi skorumpowany kolega Frank, krzycząc: "Nie ma dobra, nie ma zła. Jest tylko interes". A Jack nie ma żadnego interesu. Jest rozbitkiem życiowym, nie założył rodziny, żyje od kieliszka do kieliszka i nie może doczekać się śmierci. Paradoksalnie, dopiero zmęczony, śpiący i skacowany, jest w stanie wyrwać się z moralnego marazmu i wystąpić w obronie Eddiego. Ratując go i przekonując, że ma szansę się zmienić i powalczyć o lepsze jutro, chce odpokutować za własne winy i zrekompensować swoje nieudane życie. Eddie początkowo w to nie wierzy, nie czuje, aby miał wpływ na swoje życie. Interpretuje każde zdarzenie jako dobry lub zły znak, próbując przewidzieć, co go spotka. Nie ma poczucia sprawstwa. Nawet świadkiem zdarzenia, o którym ma opowiedzieć w sądzie, stał się przypadkiem. Donner prezentuje świat pełen zagrożeń, których źródłem nie jest już KGB, Stasi, mafia ("Zabójczej broni") czy terroryzm. Zło i niesprawiedliwość płyną z wewnątrz, rozsadzając społeczeństwo od środka. Skorumpowani cwaniacy kryją się wszędzie. A walkę podjąć może nie komiksowy nadczłowiek w komicznych rajtkach czy superglina, ale właśnie przeciętny obywatel, na którego już rzucają cień dwie wieże z Manhattanu. Doskonale wpasował się w tę rolę Bruce Willis, który dawniej jako zawadiacki John McClane mógł uciec z każdej "Szklanej pułapki", a obecnie ironicznie gra wizerunkiem twardziela. Dziś jest zmęczony i obciążony klęską wieku męskiego. I mimo, że Donner zrobił dość ponury film i tak pod koniec spływa obowiązkowy amerykański optymizm, że jutro będzie lepiej. I że człowiek w gruncie rzeczy jest dobry. Szkoda tylko, że w "16 przecznicach" taki wniosek brzmi po prostu fałszywie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones