Recenzja filmu

Po prostu walcz! (2008)
Jeff Wadlow
Sean Faris
Amber Heard

Buntownik z kondycją

Nowa wersja opowieści o zbuntowanym acz szlachetnym w gruncie rzeczy nastolatku. Skostniałą konstrukcję ozdobiono wisienką testosteronowej akcji. To trochę mało, ale swoich amatorów pewnie
Nie owijajmy w bawełnę, na film o tytule "Po prostu walcz!" nie idzie się dla walorów artystycznych. Jeśli ktoś ma takie nadzieje, tego czeka sromotne rozczarowanie. O aktorstwie można tylko pomarzyć, a i reżyseria to rzecz, o której twórcy zapewne tylko czytali w pismach filmowych. Obraz Jeffa Wadlowa nie może też pochwalić się oryginalnością. "Po prostu walcz!" zrealizowano podług sprawdzonego wielokrotnie wzorca, w który nawet nie próbowano tchnąć choćby odrobiny życia. Jak we wszystkich tego typu historiach bohaterem jest zbuntowany nastolatek, rozrabiaka, choć w gruncie rzeczy dzieciak dobry i szlachetny. Bunt związany jest z bólem straty lub nieobecności (zazwyczaj ojca). Nowe miejsce, nowa dziewczyna i nowe wyzwania. Po drodze pojawia się mentor, a na koniec czeka nas kulminacyjna konfrontacja. W różnych kombinacjach powyższa formuła wykorzystywana jest w kinie od lat. Nie twierdzę, że pewne fabularne formaty nie wymagają ponawiania wraz z kolejnymi pokoleniami. Jednak zwykła przyzwoitość nakazywałaby przynajmniej markować próbę realizacji czegoś nowego. Tymczasem Wadlow uznał, że nie musi się w ogóle wysilać. Całość lekko odkurzył, dodał współczesne gadżety jak Internet czy komórki i niczym rasowy leser skopiował resztę, podpisując to swoim nazwiskiem i uznając, iż praca domowa zostanie zaliczona. Reżyser najwyraźniej liczy na krótką pamięć widzów, a przede wszystkim na nastolatków, którzy z kinem sprzed roku 90-tego mogą w ogóle nie mieć do czynienia. I tylko oni mogą uznać film za odkrycie i rewelację. Reszta widzów poczuje sentyment i nagłą potrzebę sięgnięcia po takie tytułu jak "Karate Kid", "Footloose" czy "Więcej czadu". Od strony technicznej film również niczym specjalnym nie powala. Jest zbyt długi. Zanim zaczyna się prawdziwa akcja, ciągnie się niemiłosiernie, rozdrabniając się, próbując wrzucić jakieś wtręty psychologiczne, które nie brzmią zbyt przekonująco. Postać matki zostaje zupełnie spalona. Trener nie jest w pełni wykorzystany, brakuje mu charyzmy. Film dużo traci przez kiepskie (i nieliczne) sceny humorystyczne, które nie rozładowują rozbuchanego samozadowolenia twórców. Same sekwencje walki są nawet dość efektowne. Jednak z wcześniejszą nudą nie mają szans i jedyna ich wartość polega na tym, że pomagają dotrwać do końca bez zasypiania (choć być może większa w tym zasługa kofeiny zawartej w coli czy kawie, w jaką warto zaopatrzyć się przed seansem). Jako czysta rozrywka "Po prostu walcz!" - mówiąc kolokwialnie - 'ujdzie w tłumie'. Jest to film z rodzaju tych, na której najlepiej wybrać się większą grupą, kupić dużo popcornu i napoi i oglądać wszystko z przymrużeniem oka, ciesząc się raczej obecnością przyjaciół niż popisami aktorskimi. Ci, którzy spróbują potraktować film Wadlowa na serio, wyjdą z kina z potężnym bólem głowy i niesmakiem w ustach.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Polski tytuł filmu nie pozostawia nic naszej wyobraźni - będzie to film o biciu. Fabuła nie powala na... czytaj więcej
Czym jest MMA? W Polsce nazywana "mieszanymi sztukami walki", to dosyć brutalna dyscyplina, w której... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones