Recenzja filmu

Candyman (1992)
Bernard Rose
Virginia Madsen
Tony Todd

Candy, Candy, Candy

Stoję przed lustrem w przedpokoju. Irytuje mnie - ma smugi. Nieważne. Wbrew pozorom nie zamierzam strzelić sobie zdjęcia na Fotkę. Planuję coś znacznie mniej złowieszczego. Patrząc w lustro
Stoję przed lustrem w przedpokoju. Irytuje mnie - ma smugi. Nieważne. Wbrew pozorom nie zamierzam strzelić sobie zdjęcia na Fotkę. Planuję coś znacznie mniej złowieszczego. Patrząc w lustro powtarzam: Candyman. Candyman. Candyman. Candyman. Candyman. I co? I nic. Oszukali mnie. Przecież, zgodnie z filmem, po pięciokrotnym powtórzeniu poczuję zimny oddech na szyi, po czym rosły Afroamerykanin rozbebeszy mnie hakiem. Zawiodłam się srodze. Fabuła "Candymana" oparta jest na przekazywanej z ust do ust miejskiej legendzie, której ofiarą nie udało mi się paść w powyższym akapicie. Za kanwę scenariusza posłużyło opowiadanie Clive'a Barkera. Helen Lyle (Virginia Madsen) z uniwersytetu w Chicago jest w trakcie przygotowywania pracy doktorskiej na temat lokalnego folkloru, czyli opowiastek takich jak nasza. Źródłem historyjek są miejscowi studenci. Ankiety, wywiady i tak dalej. Wreszcie trafia się naprawdę smaczny kąsek: oto jeden z budynków nawiedza niezbyt przyjemna zjawa faceta z hakiem. Dziewczyna wraz z koleżanką odwiedza przeklęty blok. Historia okazuje się prawdziwa. Candyman zabija w najlepsze, a główną podejrzaną o makabryczne zbrodnie staje się Helen. Pojawiają się jednak pytania: a jeśli widmo jest tylko rojeniem kobiety? Jak uważasz, drogi widzu? Myślisz, że to ona morduje? Twierdzisz, że czarni nie potrafią ukatrupić cię hakiem, białasie?  Fascynacja bohaterki i chęć zgłębienia historii sprzed lat stają się łącznikiem między koszmarami przeszłości i teraźniejszości, czymś na styku realnych okrucieństw a sennej mary. To, co najbardziej kuleje w kręconych obecnie horrorach, to właśnie fabuła - jej oryginalność, kulminacja napięcia itd. Twórcy "Candymana" nie mieli z tym najmniejszych problemów. Cała historia poprzedzająca okrutną śmierć głównego bohatera wraz z rodzajem samej śmierci budzi emocje. Podobnie to, jak bohater poczyna sobie we współczesnym Chicago. Słowem, pomysł świeży i nieszablonowy. Czas na klimat - i tu kolejny plus. Wraz z bohaterką schodzimy do getta. Oglądamy mroczne odrapane budynki podejrzanych dzielnic, ponure opuszczone lokalizacje pokazane w ciemnej przygnębiającej tonacji. To wszystko składa się na unikalną atmosferę opowieści. Ważny jest też sposób prowadzenia akcji - napięcie rośnie stopniowo, historia rozwija się powoli. Wraz z nią wzrasta niepokój widza. Film może nie przypaść do gustu amatorom krwawej jatki -  efektów gore, choć nieźle dopracowanych, wbrew pozorom nie jest tak wiele. Świetna, klimatyczna muzyka Philipa Glassa idealnie współgra z obrazem już od pierwszych taktów. Na deszcz oklasków zasługuje też Tony Todd w tytułowej roli. Stworzył niesamowitą postać, kultową dla miłośników kina grozy. Za sprawą fantastycznej gry Todda, na twarzy bohatera odbija się mroczna satysfakcja z rozpoczętej rzezi i pogarda dla jej ofiar. Odchodząc nieco od typowo horrorowych aspektów filmu, można deliberować na temat przyczyn, dla których Candyman wraca jako żądna krwi zjawa, motywów, dla których zabija. Zemsta czy chęć unieśmiertelnienia się w ludzkich podaniach? Jeśli ktoś lubi pofilmowe rozmyślania o kwestiach dość dalekich i uwielbia doszukiwać się (potrzebnie lub nie) drugiego dna, obraz Rose'a stać się może przyczynkiem do rozmyślań o sytuacji czarnoskórych sto lat wstecz (to prawdopodobnie lekka nadinterpretacja) lub (znacznie bliżej treści horroru) marginalizowanych społecznie mieszkańców współczesnych murzyńskich gett. Jedna z teorii filmowej rzeczywistości mówi, że w amerykańskich produkcjach czarni zawsze giną pierwsi. Czasami wracają ...
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Helen Lyle jest dziennikarką zajmującą się właśnie tematem miejskich legend. Pewnego wieczoru na kolacji... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones