Recenzja filmu

Karbala (2015)
Krzysztof Łukaszewicz
Bartłomiej Topa
Antoni Królikowski

Cena odwagi

Pewien słynny grecki filozof wypowiedział niegdyś przerażające, aczkolwiek w pełni oddające naszą ponurą rzeczywistość słowa: "Tylko umarli ujrzeli koniec wojny". Ten nieśmiertelny cytat
Pewien słynny grecki filozof wypowiedział niegdyś przerażające, aczkolwiek w pełni oddające naszą ponurą rzeczywistość słowa: "Tylko umarli ujrzeli koniec wojny". Ten nieśmiertelny cytat stanowi idealne podsumowanie dotychczasowych działań wielu militarnych jednostek stacjonujących na terenie będącego istną bombą zegarową Iraku. Ten ogarnięty wojną kraj zmusza wrogą armię do ciągłych interwencji, mających na celu zapobiegnięcie szerzącemu się terroryzmowi. O jednej z takich misji opowiada "Karbala" - jeden z najbardziej oczekiwanych filmów ostatnich lat, który ma szansę zabłysnąć także na arenie międzynarodowej.

Rok 2004. Polska armia znajdująca się na terenie Iraku podejmuje się trudnej, a wręcz niemożliwej do wykonania misji, mającej na celu unieszkodliwienie uzbrojonych rebeliantów, będących przedstawicielami organizacji terrorystycznych. Załoga zostaje odcięta. Wojacy tracą łączność oraz amunicję. Mimo to nie zamierzają się poddać. Rozpoczyna się prawdziwe piekło...




Karbala. O tej niecodziennej misji milczano przez długie lata. Nasze społeczeństwo przez ponad dekadę żyło w przekonaniu, że polskie siły zbrojne nie odniosły żadnego, znaczącego zwycięstwa na terenie ogarniętego ciągłą wojną Bliskiego Wschodu. Aż do 2015 roku, kiedy to Krzysztof Łukaszewicz podjął się realizacji "Karbali". Filmu, który na nowo zdefiniował pojęcie trzymającego w nieustannym napięciu kina wojennego. Jest to produkcja, która wrzuca nas w wir nieprawdopodobnych zdarzeń, które uświadamiają nam jakie piekło przeżyli stacjonujący tam wówczas żołnierze. Po raz kolejny udowodniono, że można dokonać czegoś niemożliwego. Doskonałym tego przykładem są chociażby zapadające w pamięć słowa jednego z bohaterów: "Obroniliście City Hall, kto wam teraz stanie na drodze?". No właśnie, kto? Rząd, czy może z pozoru sprzymierzona armia?



Fabularnie "Karbali" nie można nic zarzucić. Historia jest ciekawa, intrygująca, a niekiedy przerażająca. Scenariusz nie sprawia wrażenia, jakoby został sporządzony przez niedoświadczonego fabularzystę. Cała ta otoczka jest sprawnie poprowadzona. Towarzyszy jej ciągła, umiejętnie dawkująca napięcie akcja, która tylko na kilka chwil stara się zwolnić tempo. Obserwujemy tutaj heroiczną walkę o przetrwanie, której stawką nie jest chwała, lecz własne życie. Twórcy filmu dogłębnie starali się ukazać autentyczne wydarzenia, dbając przy tym o duży, (jak na polskie standardy) realizm. Wiele do życzenia pozostawia natomiast chaotyczna praca kamery, która zdaje się być bezradna w nieco bardziej dynamicznych ujęciach. Wiele sekwencji zostało niedopracowanych, co z pewnością utrudnia śledzenie poszczególnych wydarzeń. Niemniej jednak sceny strzelanin, a także nocnych batalii zostały sprawnie nakręcone, ukazując wojenną rzeczywistość z perspektywy obu stron zażartego konfliktu.



"Karbala" zaczerpnęła wiele wątków z hollywoodzkiego przeboju zatytułowanego "Helikopter w ogniu". Film Ridleya Scotta posłużył twórcom, jako swoisty wyznacznik nowoczesnego stylu oraz dramatycznego, nieprawdopodobnego ukazywania morderczych batalii pomiędzy naszymi rodakami a fanatykami kultu "wszechmocnego" Allacha. Z tą różnicą, że tytułowy helikopter nie odgrywa istotnej roli w rozgrywających się na terenie Karbali wydarzeniach. Jednak to, że wywołujący entuzjazm publiczności pierwowzór był w zamyśle twórców pożądanym efektem, nie oznacza, że film Łukaszewicza jest istną kopią amerykańskiego protoplasty. Najwyraźniej twórcy nie wiedzieli do końca od czego zacząć. I tak jak w szkolnych wypracowaniach - aby było efektowne, zadowalające zakończenie - najpierw musi być niemrawy, nużący początek, ponieważ zazwyczaj to on sprawia najwięcej trudności. "Karbala" od razu uświadamia widzom z kim, oraz z czym mają do czynienia. Każda scena została zagospodarowana na jak największą ilość przesadnej demolki w wykonaniu przerażonych, równie walecznych Polaków. Hasło promujące najnowszy film wojenny nakręcony polskimi rękoma powinno brzmieć: "Mamy dość amerykańskich bajeczek o bohaterstwie". I o ile nasz militarny sojusznik poczułby się dotkliwie obrażony - o tyle nasz naród wreszcie byłby zadowolony z postawy swoich rodaków, siłą wepchniętych na teren nieobliczalnego wroga.



Grzechem byłoby nie wspomnieć o końcowej obronie City Hall. Była to bolesna, krwawa walka o przetrwanie. Bez łączności radiowej, racji żywnościowych, ciężkiej artylerii, a także jakiegokolwiek wsparcia lądowego bądź powietrznego. Zatem gdzie podziali się Amerykanie? Polaków wspomagali jedynie Bułgarzy, który choć wzięli udział w misji, to nie przyczynili się do odniesionego sukcesu. I choć naszymi bohaterami kierował bezgraniczny strach, to ci nie poddali się. Huk rozgrzanych do czerwoności karabinów, dźwięk moździerza oraz... radość z osiągniętego sukcesu. Nikt nie zginął, nikt nie udawał bohatera. Każdy walczył w swojej własnej intencji. Jedni chcieli wrócić do żony, dziecka, drudzy zarobić obiecywane pieniądze, a jeszcze inni odkryć kim naprawdę są. Wojna nie pokazuje nam kim chcemy być, ale kim jesteśmy. Bohaterami czy tchórzami. Nie wiedzieć czemu ta heroiczna bitwa rozgrywająca się w centrum wyniszczonego miasteczka była przez tyle lat utajniona. Polacy wyjeżdżali, a potem wracali. Jedni na własnych nogach, drudzy w plastikowych workach. Karbala była, jest i będzie tajemnicą. Nawet jeżeli film wiernie odwzorowuje faktyczne wydarzenia, to zawsze należy mieć tę świadomość, że rząd ma swoje "słodkie" sekrety. Być może wcale nie obyło się bez ofiar? Być może groźby rzucane przez rebeliantów nie były tylko pustymi słowami? Odpowiedź na to pytanie nigdy nie zostanie udzielona. Tak więc "Karbala" jest jednym z dwóch, (nie)pełnych, dostępnych dla zwykłego cywila kompendium wiedzy.



Kreacje aktorskie stoją na wysokim poziomie, co z pewnością ułatwia odbiór filmu. Postacie nie są bezpłciowe, nijakie oraz sztuczne. Najlepiej z całej gromady wypadł Bartłomiej Topa, który potrafi zachować zimną krew w najtrudniejszych momentach. Dochodzi tam, gdzie inni nie potrafią. Pozostała część obsady na czele z Leszkiem Lichotą także zaliczyła udany występ. Duże brawa za utożsamienie się z odgrywanymi przez siebie postaciami.

"Karbala" to bez wątpienia najlepszy polski film wojenny, który łączy w sobie cechy swoistego dramatu oraz trzymającej w nieustannym napięciu sensacji. Twórcom filmu udało się udowodnić, że skromny budżet nie może stanąć na przeszkodzie, aby stworzyć dzieło kultowe, o którym będą wspominać przyszłe pokolenia. I choć pogardliwe utożsamianie tejże produkcji z filmem Scotta jest jak najbardziej słuszne, o tyle należy pamiętać, że jest to przełom w naszej rodzimej kinematografii.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ciężko na naszym rodzimym poletku filmowym stworzyć wojenną produkcję, od której nie będzie biło tandetą... czytaj więcej
Nie od dziś wiadomo, że jesteśmy narodem, który zasługuje na naprawdę dobry film o wojnie, szczególnie... czytaj więcej
Gdyby sporządzić listę najgłośniejszych polskich filmów wojennych ostatnich lat, zapewne okazałoby się,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones