Recenzja filmu

Fantastyczny Pan Lis (2009)
Wes Anderson
Krystyna Kozanecka
George Clooney
Meryl Streep

Chodzi lisek koło drogi...

Pan Lis nie jest pierwszym bohaterem Andersona, który żyje marzeniem o wielkiej przygodzie i dla którego ryzyko jest automatycznie powtarzanym rytuałem, swego rodzaju fiksacją
Farbowany z niego lis. Zwyczajnie lisi i nadzwyczajnie ludzki. Schwytany w pułapkę, obiecał swojej lisiczce, że przestanie uszczuplać kurzą populację i poświęci się rodzinie. Lecz po latach znowu słyszy zew natury. Wyprowadza się z ciasnej nory i osiedla naprzeciwko włości trzech złośliwych farmerów, którzy w swoich magazynach trzymają nie tylko chrupiące kurki, ale i kaczki, gęsi, a nawet pyszny cydr. Wygodne, uporządkowane życie w luksusowym pniaku i praca felietonisty to dla liska za mało. Mściwa ludzkość nie daruje mu tego zrywu ku wolności. Jaką rolę w tym międzygatunkowym teatrzyku odegra lisia rodzina, szczur wymachujący sprężynowcem oraz tłustawy, wiecznie "zwieszony" opos?

Karty na stół: tytułowy bohater naprawdę jest fantastyczny, podobnie jak reszta zwierzęcej ferajny. I cały film zresztą. Bez chwili wahania nazwę "Lisa" najlepszym utworem w dorobku Wesa Andersona. Dotąd Amerykanin nie miał u mnie wysokich notowań. Nie podobał mi się ani ekranowy humor, ostentacyjnie podkreślający swój elitaryzm, ani poustawiane w "znaczących" pozach manekiny, udające bohaterów. Jednak to wykoncypowanie, które w kinie fabularnym bywa równoznaczne z fałszem i artystowską miną, w filmie animowanym często zyskuje nowy sens. Paradoksalnie, poklatkowa technika tchnęła w bohaterów Andersona życie, a formuła współczesnej bajki zwierzęcej (obejmująca zarówno mainstreamowe animacje, jak i programy przyrodnicze oraz antyutopie, od Orwella po "Królika po berlińsku") ujawniła to, co autor "Genialnego klanu" zwykle woalował fabularnym ekscentryzmem – morał. To w równym stopniu dzieło Andersona, co Roalda Dahla, twórcy literackiego pierwowzoru. Mimo pozorów ironicznej zabawy jest w nim jakaś naiwność, wyeksplikowana wprost dzięki staroszkolnej metodzie realizacyjnej.

Pan Lis nie jest pierwszym bohaterem Andersona, który żyje marzeniem o wielkiej przygodzie i dla którego ryzyko jest automatycznie powtarzanym rytuałem, swego rodzaju fiksacją. Imperatyw działania, akcji, ruchu, łączy go z badaczem głębin, Steve’em Zissou. Podobnie jak siwobrody Bill Murray, szczwany rudzielec przekona się, że najważniejsze jest co innego. Nawet nuda i egzystencjalna marność, zakwitłe na glebie codziennego życia, mogą okazać się czymś dobrym, bo w końcu dzielimy je z tymi, których kochamy. Mówiące głosem największych i najlepszych – George’a Clooneya, Meryl Streep, Willema Dafoe, Jarvisa Cockera – zwierzaczki powtarzają za Andersonem, że są dwie ścieżki: jedna dla dumnej dorosłości, druga dla dziecka łaknącego swobody. Nie przekonują nas, że musimy być tacy albo tacy, że musimy wybierać. Uczciwie jednak ostrzegają: bycie lisiątkiem w ciele lisa niesie ze sobą spore zagrożenie. To zagrożenie nazywa się egoizm.  
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pan Lis jest lisem z krwi i kości. Kiedy żona poinformowała go o swojej ciąży, obiecał jej, że zrezygnuje... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones