Recenzja serialu

Sędzia Anna Maria Wesołowska (2006)
Maciej Świerzewski
Anna Maria Wesołowska

Ciekawy pomysł, wyszło jak wyszło

"Sędzia Anna Maria Wesołowska" jest polską odpowiedzią na niemieckie court show "Richterin Barbara Salesch" i "Richter Alexander Hold" - nie jest to jednak pierwsza audycja w Polsce, która
"Sędzia Anna Maria Wesołowska" jest polską odpowiedzią na niemieckie court show "Richterin Barbara Salesch" i "Richter Alexander Hold" - nie jest to jednak pierwsza audycja w Polsce, która poruszała temat rozpraw sądowych. Temat sądownictwa zapoczątkował program "Werdykt" emitowany od 1998 r. na antenie kanału Polonia 1, później w ramówce Tele 5. Constantin-Entertainment, który posiadał licencję na realizację serialu oraz ich niemieckich prototypów - postanowił przy pomocy telewizji TVN przedstawiać fikcyjne rozprawy przedstawiające sprawy karne.

Polska publiczność (w tym i ja) w 2006 r. dowiedziała się o nowej audycji, której tematem miały być rozprawy sądowe. Zapewne większość z nich liczyła na to, że będzie mogła obejrzeć fikcyjne rozprawy, które będą pokazywały jak powinna w prawidłowy sposób przebiegać rozprawa. Nic mylnego.
Owszem - widzowie mogą zobaczyć fikcyjne rozprawy sądowe, które dotyczą różnych spraw karnych. Jednak niektóre sytuacje, zachowania itp. sprawiają, że zamiast rozprawy sądowej widzimy show "spalonego teatru".

Miałem okazję obejrzeć kilkadziesiąt odcinków "SAMW" i mogę śmiało stwierdzić, że rozprawy, które widzimy w tym court show niemal całkowicie odbiegają od prawdy.
Wygląd sali sądowej (zawsze ten sam, ale z każdym odcinkiem zmienia się miejsce rozprawy), strony rozprawy, kreacje prawników, rozmieszczenie stron - wydają się bądź są dość realne (nie miałem nigdy okazji przebywać na jakiejkolwiek sali rozpraw). Co jednak razi najbardziej? 
Śledząc wiele odcinków produkcji oraz opierając się na niektórych wpisach użytkowników Filmweb na forum "SAMW" uważam, że najbardziej rażą m. in.:
1. Chwilami widzimy jak bohaterowie serialu (głównie oskarżeni i świadkowie) posługują się wszelakiego typu slangami, gwarami, etc. a chwilami nawet padają słowa rodem z tzw. "łaciny podwórkowej". Wydawać się może, że w rzeczywistości - każdy stara się posługiwać w sądzie - poprawną polszczyzną.
2. Praktycznie brak odwzorowania w naturalny sposób emocji bohaterów - w serialu występują przeważnie statyści, którzy nie posiadają wykształcenia aktorskiego. Z jednej strony - owszem brak im ogłady - ale ciężko powiedzieć co powoduje, że widzimy mocną sztuczność w emocjach postaci serialu. 
3. Samowolne zachowania stron - bardzo często przebieg rozprawy wymyka się spod kontroli - razi mnie osobiście, że sędzia od razu nie reaguje na osobiste dywagacje (często w formie kłótni) przykładowo oskarżonego z świadkiem X. Często też prokurator bądź obrońca bez uprzedniej zgody sądu - zadają dowolne pytania świadkom.
4. Przewidywalność przebiegu rozprawy wyglądający niemal w identyczny sposób:
I. Odczytanie aktu oskarżenia. Wstępnie (w 99,9% przypadków) oskarżony nie przyznaje się do przedstawianych zarzutów i rozumie treść oskarżenia, po czym składa wyjaśnienia.
II. Pojawiają się kolejno świadkowie. Lecz na końcu zawsze mamy do czynienia z "deus ex machina", dzięki czemu każdy telewidz wie praktycznie już, kto jest prawdziwym winnym przestępstwa.
III. Nic nie wnoszące mowy końcowe brzmiące niczym kazanie wygłaszane z kościelnej ambony.
To są największe mankamenty, dzięki którym ten court show nie jest postrzegany przychylnie przez widzów.

Co, a właściwie może chwilami ożywić nudną jak flaki z olejem atmosferę rozpraw? Najczęściej rolę prokuratora pełni (właściwie gra) Artur Łata, który otrzymał najwyższą średnią ocenę - nie bez kozery - ponieważ jego irytacja, podniesiony głos, kąśliwe uwagi bądź pytania - dodają chwilami koloryt akcji serialu. Magdalena Wilk czy Andrzej Mękal, którzy najczęściej występują w roli obrońców oskarżonych - chwilami nie ustępują serialowi prokuratorowi Łacie i oni również potrafią rzucać kąśliwymi uwagami albo chwytliwymi tekstami, a nawet wejść w dialog, po którym widzowie przed telewizorami zazwyczaj mogą się zaśmiać. 

Reasumując - jeżeli szukasz audycji, która przybliży Ci realne postępowanie karne - nie znajdziesz tego w tym court show. Jeśli interesują Cię tylko jakieś ciekawe tematy spraw, długości wyroków, a nawet samemu przed odbiornikiem pobawić się w "sędziego" - jak najbardziej to audycja dla Ciebie.

Serial miał edukować Polaków z zakresu sądownictwa, a był tylko show, który przez ok. 40 min zapełniał czas antenowy i nie wnosił nic ciekawego do świadomości, ani nie przyciągał telewidzów.  
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones