Recenzja filmu

Coś (1982)
John Carpenter
Kurt Russell
Wilford Brimley

Coś wyjątkowego

Horrory to gatunek filmowy, który w ostatnich latach przeżywa prawdziwy zastój. Współczesnym dreszczowcom brakuje finezji, polotu i klimatu grozy. Straszenie w kinie zaczęło opierać się na
Horrory to gatunek filmowy, który w ostatnich latach przeżywa prawdziwy zastój. Współczesnym dreszczowcom brakuje finezji, polotu i klimatu grozy. Straszenie w kinie zaczęło opierać się na prostej zagrywce - w kinie jest cicho, nagle jakiś potwór/morderca/duch wyskakuje z przerażającym krzykiem na niczego nieświadomą ofiarę, a widzowie ze strachu podskakują na siedzeniach. Ostatnio często horrory opierają się na krwawych efektach. Twórcy wychodzą z założenia, że nie ma nic bardziej strasznego niż widok sterty flaków. Moim zdaniem nie ma nic bardziej żałosnego... Ale kiedyś udawało się tworzyć naprawdę doskonałe horrory. "Egzorcysta", "Omen" czy "Dziecko Rosemary" w fantastyczny sposób poruszały temat satanistyczny. "Noc żywych trupów" spowodowała modę na filmy z zombiakami w roli głównej. "Obcy " i "Predator" wzorcowo pokazywały nierówną walkę z istotami z innej galaktyki. Do tego ostatniego rodzaju horrorów zalicza się także "Coś" Johna Carpentera. Akcja filmu dzieje się na Antarktydzie. Tajemniczy mężczyzna ściga helikopterem psa. Usiłuje go zabić. Dociera do amerykańskiej bazy, gdzie zostaje zastrzelony, a pies pozostaje z grupą zamieszkujących ją naukowców. Później odkrywają opuszczoną stację, gdzie znajdują zdeformowane zwłoki. Okazuje się, że to ludzie, jednak zupełnie nieprzypominający istot ludzkich. Tymczasem zwierzę zamknięte z innymi psami w klatce zaczyna przemieniać się w "coś"... Na stacji zaczyna się prawdziwie dramatyczna walka, z tajemniczą istotą, która potrafi przybrać dowolną postać, a my z emocji obgryzamy paznokcie. Naprawdę dawka napięcia, jaką oferuje ten film, jest niesamowita. Potęguje to scenografia bazy, w której nie brakuje ciemnych i ciasnych pomieszczeń. Atmosfera zagrożenia jest wyczuwalna przez cały czas i nie spada ani na chwilę. Potęguje to bardzo oszczędna, ale bardzo klimatyczna muzyka niezawodnego Ennio Morricone. Zwłaszcza w pamięć zapadają charakterystyczne powtarzające się uderzenia basu towarzyszące czołówce. Jednak film nie odniósłby takiego sukcesu, gdyby nie praca mistrza charakteryzacji i mechanicznych efektów specjalnych Roba Bottina. Stworzył on absolutnie przerażające postacie, w jakie przemieniał się obcy. Mimo że to film z 1982 r. to swoją śmiałością mogą zadziwiać do dziś. Trzeba dodać, że prezentują się też znacznie bardziej realistycznie od współczesnych efektów powstających w większości w komputerach. Jednak trzeba dodać, że sceny, jakie widzimy, są bardzo krwawe i zdecydowanie nie powinny ich oglądać osoby o słabych nerwach. Warto również wspomnieć o aktorstwie. Na pierwszy plan wysuwa się z pewnością Kurt Russell, ale pozostali, mniej znani aktorzy również wywiązują się ze swych zadań doskonale. Stworzyli bardzo prawdziwe kreacje ludzi, którzy pragną jedynie przeżyć starcie z bestią, a jednocześnie wiedzą, że nie mogą sobie nawzajem ufać. Każdy z nich może już być obcym. Zdecydowanie polecam wszystkim lubiącym naprawdę porządnie się bać i szukającym filmu pozostawiającego niezapomniane wrażenia. Jest to film praktycznie bezbłędny i jednocześnie przykład, jak powinno się robić porządne filmy grozy. Polecam!
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najpierw był klasyczny film science-fiction Christiana Nyby "Istota z innego świata", powstał w okresie... czytaj więcej
Twórczości Johna Carpentera nie trzeba nikomu ani przedstawiać, ani polecać. Wspaniałe klimaty i... czytaj więcej
"Coś" jest remakiem filmu z 1951 zatytułowanego "Rzecz", który z kolei powstał na podstawie noweli Johna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones