Recenzja filmu

Harry Potter i Czara Ognia (2005)
Mike Newell
Agnieszka Matysiak
Daniel Radcliffe
Rupert Grint

Coraz więcej magii...

Kiedy na ekrany weszła pierwsza część "Harry'ego Pottera", jako fanka, od razu pobiegłam do kina, aby zobaczyć, jak zekranizowali moją ulubioną książkę. Co prawda nie byłam zawiedziona, ale
Kiedy na ekrany weszła pierwsza część "Harry'ego Pottera", jako fanka, od razu pobiegłam do kina, aby zobaczyć, jak zekranizowali moją ulubioną książkę. Co prawda nie byłam zawiedziona, ale liczyłam na coś więcej. Z drugą i trzecią częścią było podobnie, oczywiście szalenie (do tej pory) podobają mi się te filmy, ale w każdej z nich zabrakło "tego czegoś". Czego? Otóż... magii. Wiem, że może to paradoksalnie zabrzmieć: film fantastyczny, czarownice, miotły, zaklęcia, trójgłowe psy, bazyliszki... szczerze mówiąc nie tylko tego oczekiwałam od filmu, czego więc chciałam? Zobaczenia jak główni bohaterowie (i nie tylko) przeciwstawiają się wielkiemu złu, chciałam, aby film pokazywał, jak bardzo cierpi główny bohater. Nie chodzi mi tutaj o znęcanie się nad widzem, aby dostał jakiegoś doła po wyjściu z sali kinowej, lecz o to, by po obejrzeniu filmu (jak po przeczytaniu książki) mógł utożsamiać się z bohaterem. Czwarta część przygód dorastającego chłopca jest najciekawsza ze wszystkich dotychczasowych: wartka akcja, duże napięcie, niektóre sceny zasługują na dużą pochwałę, są szalenie śmieszne. Jedynym drobnym mankamentem jest to, że książka liczy około 750 stron i bardzo trudno (a raczej niewykonalne jest) zamieścić wszystkie wątki w dwuipółgodzinnym filmie. Zabrakło mi we wstępie "kochanej" rodzinki Dursleyów - przekomicznych, niesamowicie barwnych bohaterów, nie pojawił się również Zgredek i jego koleżanka Mrużka, a w książce Hermiona walcząca o prawa dla skrzatów stanowiła dosyć duży epizod. Troszkę zawiodłam się przy mistrzostwach świata w quidditchu - bardzo byłam ciekawa, jak pokażą ten genialny, z Wiktorem Krumem na czele, mecz. Nie sądzę jednak, że film powinien zostać podzielony na dwie części - wtedy ekranizacja stałaby się troszkę rozlazła - mniej wciągająca. Przy rozwiązaniu, jakie zostało zrealizowane, widz się nie nudzi, co więcej - jest zaabsorbowany wydarzeniami i czuje, jakby znajdował się w zaczarowanym, nierealnym świecie. Jeśli chodzi o efekty specjalne, to nie mam żadnych uwag, wręcz przeciwnie; m.in. sceny ze smokiem są bajecznie efektowne i nie dziwię się, że pożarły wielką sumę pieniędzy. Moim zdaniem "Harry Potter i Czara Ognia" bez dwóch zdań zasłużył na Oscara (szczerze mówiąc, jest mi trochę przykro, że do tej pory żadna z części nie otrzymała tak dużego wyróżnienia!). Na szczęście Mike Newell pozostawił zmienioną przez Alfonso Cuaróna scenerię, która również została "podszykowana" komputerowo. Plenery wokół Hogwartu, jak i sam zamek są przepiękne. Podsumowując - cały film pod względem technicznym jest wykonany genialnie. Nowy kompozytor nie zmienił za bardzo muzyki i nastroju filmu - nie uważam, że Patrick Doyle stworzył lepszą ścieżkę dźwiękową, niż John Williams, ale porównywalnie dobrą. Oczywiście muzyka skomponowana przez Williamsa jeszcze przez długi czas będzie mi brzmieć w uszach (szczególnie utwór "Hedwig's Theme" jest niepowtarzalny), ale utwory Doyle'a są również niezmiernie urzekające. Szalenie podoba mi się w jego kompozycjach różnorodność - momentami muzyka jest całkiem spokojna, a czasami powoduje niepokój bądź strach. Aktorzy w tej części są nieporównywalnie lepsi, niż w trzech wcześniejszych filmach. Widać, że młodzi wykonawcy rozwijają swoje zdolności w dobrym kierunku. Daniel Radcliffe, który jeszcze niespełna pięć lat temu trochę drętwo grał tytułową rolę (nie ma się czemu dziwić, w końcu miał tylko 12 lat), to w "Czarze Ognia" widać, że w przyszłości będzie z niego niesamowity aktor. Emma Watson (odtwórczyni Hermiony Granger) również bardzo dobrze czuje się na scenie, nie dość że świetnie gra, coraz więcej można dostrzec u niej kobiecej delikatności. Rupert Grint... hm, mógłby sobie ściąć włosy, ale poza tym, to nic do niego nie mam, a tak na poważnie też świetnie gra - a jego mimika mnie rozbraja. Drugoplanowe role (Hagrid, Dumbledore, McGonnagall, Snape) są tak samo dobrze we wszystkich czterech częściach sagi, chociaż niestety rzadko możemy widzieć na ekranie ich odtwórców. Nowe twarze młodego pokolenia (m.in. Cho, Krum, Fleur) są według mnie nie za dobrze dopasowane, zupełnie inaczej sobie je wyobrażałam, jedyną miłą niespodzianką był Cedric - śliczny chłopak (tak jak w książce) i (chociaż nie mogę tego obiektywnie stwierdzić - nie został pokazany w wielu scenach) nieźle gra. Jeśli chodzi o starszych aktorów, to nie mam żadnych uwag: genialna Miranda Richardson jako Rita Skeeter, Robert Hardy (Korneliusz Knot) i Roger Lloyd-Pack (Barty Crouch) spisali się na medal; dużą uwagę zwróciłam też na Igora Karkaroffa (Predrag Bjelac) - niesamowicie czarny charakter i jego tajemnicze spojrzenie - dosłownie mnie zahipnotyzowało! No i na koniec jedna z głównych postaci: Lord Voldemort, czyli Ralph Fiennes - dla niego duże brawa, bo zagrał znakomicie. Jego monolog na cmentarzu będę długo pamiętać; co prawda troszkę inaczej wyobrażałam sobie Sami Wiecie Kogo, ale bądź co bądź do wizerunku nie mam żadnych uwag. Film sam w sobie ma wiele śmiesznych momentów, m.in. taniec profesor McGonnagall i Rona, przemiana Malfoya we fretkę czy też zaloty Jęczącej Marty do Harry'ego w łazience dla prefektów. Nie odczułam jednak, że był przesyt żartów, wręcz przeciwnie - one potrafiły rozładować napięcie i oderwać widza chociaż na chwilkę od ponurej rzeczywistości i zagrożenia złem. Będąc przy temacie zła.. według mnie film został trafnie przydzielony dla widzów powyżej 12 lat, jest, może nie tyle pełen przemocy, co, posiada kilka dosyć drastycznych scen, których małe dzieci mogłyby się przestraszyć. Już trzecia część przygód Harry'ego była mroczna (na przykład przemiana człowieka w wilkołaka), a jeszcze bardziej ponury jest czwarty film. Miałam przyjemność obejrzeć dzieło bez dubbingu. Niestety drugą część obejrzałam w kinie z podkładanymi głosami i było to dla mnie tak traumatyczne przeżycie, że do dzisiaj pamiętam głos Harry'ego. Gdyby w mieście serwowali film tylko z dubbingiem, w życiu bym nie poszła - skrzeczący Harry Potter? To nie dla mnie - osoby, która uwielbia brytyjski akcent. Nie wiem, dlaczego ktoś się uparł, by wszystkie części Harry'ego Pottera były dubbingowane - jeszcze rozumiem pierwszą i drugą część, ale dwie ostatnie... to chyba przesada, dzieci w wieku 12 lat umieją już przecież czytać. Moim zdaniem film jest godny uwagi, polecam go wszystkim, nawet osobom, które nie czytały powieści (aż dziwię się, że takowe jeszcze istnieją). Mam nadzieję, że w następnym roku czwarta część przygód "chłopca, który przeżył" otrzyma chociaż jednego Oscara, a życzę mu ich jak najwięcej. W pierwszym tygodniu ekranizacja zarobiła niesamowicie wysoką sumę, pobiła wiele rekordów i przebiła (jeśli chodzi o oglądalność) inne tegoroczne filmy, które wydawały się być największymi wydarzeniami tego roku. Ja mogę śmiało powiedzieć, że największym wydarzeniem roku 2005 jest dla mnie właśnie "Harry Potter i Czara Ognia".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeszcze na długo przed premierą najnowszej części przygód "Harrego Pottera" uważałem, że wytwórnia... czytaj więcej
Nie ma dzisiaj chyba nikogo, kto nie słyszałby o słynnym czarodzieju Harrym Potterze. Już w styczniu... czytaj więcej
Sześć płyt na sekundę - z taką prędkością sprzedawały się najnowsze wydania DVD czwartej części przygód... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones