Recenzja filmu

Pod skórą (2013)
Jonathan Glazer
Scarlett Johansson

Cruising kosmitki

Historia opowiedziana jest za pomocą dość paradoksalnego połączenia realistycznych pejzaży współczesnej Szkocji z elementami fantastyki. Po autorze "Sexy Beast" można było się spodziewać
"Under the Skin" to tytuł, który podzieli widzów. Zdarzą się głosy, że mamy do czynienia z arcydziełem, ale i takie, że to niewiele warte popłuczyny po Lynchu. Tak czy inaczej, wielu widzów na pewno przyciągnie do niego Scarlett Johansson w czarnej peruce, rozbierająca się tu do naga. Najnowsze dzieło Jonathana Glazera jest jednak filmem bardziej anatomicznym niż erotycznym. Prócz roznegliżowanej Scarlett, w pełnej okazałości pokazani są też uwodzeni przez nią mężczyźni. Patrzy ona na nich niczym rzeźnik na zwierzę, które zaraz obedrze ze skóry.

Grana przez Johansson Laura jeździ furgonetką po ponuro fotografowanej Szkocji. Zaczepia panów, przygląda się im, wypytuje, czy mieszkają sami. Wybranych zaprasza do wnętrza samochodu, a następnie swojego domu. W ich kuszeniu pomagają nabrzmiałe, mocno uszminkowane usta, ciuchy zabrane martwej prostytutce i ponętny tembr głosu. Nie pomaga natomiast ekspresja, bo tę Johansson ograniczyła do minimum. Jest chłodna, wręcz nieludzka. To, że brak jej zdrowych odruchów, widać choćby w scenie, w której na lodowatym wybrzeżu zupełnie ignoruje opuszczonego niemowlaka. Kim jest, że nawet przez myśl jej nie przejdzie, by udzielić dziecku pomocy? Potworem? A może robotem lub przybyszem z innej planety?

Kosmiczny trop pojawia się w literackim pierwowzorze filmu – książce "Pod skórą" Michela Fabera, którą Glazer luźno adaptuje. Przeistaczanie się pozaziemskiej istoty w człowieka kinomanom przynieść może na myśl kultowe "Critters", ale przyprawiające o dreszcz sensacyjne wydarzenia nie służą stworzeniu filmu akcji. Poetyka "Under the Skin" przypomina niekiedy "Melancholię", innym razem "Holy Motors" Glazer ma ambicje, by metaforyzować. Figura porywaczki mężczyzn staje się symbolem teatru uwodzenia, w którym trwa walka o dominację. Kobieta zarzuca wabik, ale tym samym wystawia się na niebezpieczeństwo. Role ofiary i kata łatwo mogą się odwrócić, a przewagę ma zawsze strona, która czuje mniej. Emocje oznaczają słabość.

Historia opowiedziana jest za pomocą dość paradoksalnego połączenia realistycznych pejzaży współczesnej Szkocji z elementami fantastyki. Po autorze "Sexy Beast" można było się spodziewać najdziwniejszych rzeczy – niezwykłe były przecież też jego teledyski. W "Under the Skin" powracają wykorzystane w nich motywy. Przejażdżki Scarlett przypomnieć mogą hipnotyzujący samochód z "Karma Police" Radiohead, sceny striptizów – sterylność "Universe" Blur, a umiłowanie istot zawieszonych między światem realnym a cudownym – "Rabbit in Your Headlights" grupy UNKLE. Glazer ma swoje obsesje, które konsekwentnie wykorzystuje w tworzeniu niepokojących obrazów.

W "Under the Skin" mogą one zarówno intrygować, jak i irytować. Przy całym podziwie dla wyobraźni reżysera, jego sprawności warsztatowej oraz interesującej roli Johansson, brakuje tu odrobiny – obecnej u von Triera czy Caraxa – ironii. To, co w kilkuminutowym klipie można opowiedzieć na serio, w pełnym metrażu staje się bez niej nazbyt napuszone.
1 10
Moja ocena:
8
Filmoznawca, dziennikarz, krytyk filmowy. Publikuje m.in. w "Filmie", "Ekranach", "Kwartalniku Filmowym". Redaktor programu "Flaneur kulturalny" dla Dwutygodnik.com, współautor tomów "Cóż wiesz o... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Pod skórą wszyscy jesteśmy tacy sami" - ta kwestia pada z ust Amisa Wessa, jednego z bohaterów powieści... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones