Recenzja filmu

Sue (1997)
Amos Kollek
Tracee Ellis Ross
Matthew Powers

Człowiek kontra miasto

Dramat obyczajowy pochodzącego z Jerozolimy reżysera  Amosa Kolleka pt. "Sue Lost in Manhattan" ukazuje zagadnienie anonimowości jednostki w wielkim mieście, jej zagubienie w bezimiennym tłumie.
Dramat obyczajowy pochodzącego z Jerozolimy reżysera  Amosa Kolleka pt. "Sue Lost in Manhattan" ukazuje zagadnienie anonimowości jednostki w wielkim mieście, jej zagubienie w bezimiennym tłumie. Film ten otrzymał dwie nagrody na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Uważam, że zasłużenie. Nie doczekał się jednak premiery w Polsce, co sprawia, że nie zyskał tu wielkiej popularności. Sądzę, że na szczególną pochwałę zasługuje psychologia postaci. Tytułowa bohaterka (w tej roli Anna Levine) to postać skomplikowana, a jednocześnie bardzo wiarygodna. Jej problemem jest samotność, jest to jednak samotność osobliwa. Nie wynika z obojętności otoczenia – Sue spotyka przecież ludzi życzliwych i chętnych do pomocy (Linda i Ben), nie chce jednak tej pomocy przyjąć. W pewnym sensie jest to postać wewnętrznie sprzeczna: z jednej strony odrzuca przyjazne gesty  osób, które mogłyby stać się jej bliskie, a z drugiej na siłę próbuje porozumieć się z ludźmi zupełnie jej obcymi (np. dostawca przesyłki czy przypadkowo spotkany w parku chłopiec). Szczególnie wymowna jest scena, w której bohaterka dzwoni do centrali telefonicznej po to, by porozmawiać z operatorką – osobą całkiem nieznaną - o swoich osobistych problemach, takich jak matka chora na Alzheimera. Wskazuje to na szczególną wrażliwość Sue – patrzy ona na ludzi nie przez pryzmat funkcji, jakie pełnią (anonimowy dostawca, operator), ale dostrzega ich indywidualność, interesuje ją kim są. Ekspresyjna gra Anny Levine pozwala dostrzec tę szczególną subtelność i delikatność postaci brutalnie skontrastowaną z przytłaczającym ogromem miasta. Doskonale widoczne są także bezbronność Sue i jej niezdolność do znalezienia sobie miejsca w świecie. Warto zwrócić uwagę na fakt, że akcja całego filmu rozgrywa się w jednym miejscu. Dla głównej bohaterki miasto staje się światem, z którego nie ma ucieczki. Nawet o wyjeździe Bena do Indii dowiadujemy się tylko z jego własnych słów – one, tak samo jak wysłana przez niego pocztówka, urastają niemal do rangi sygnałów z innej planety. Wrażenie uwięzienia Sue w mieście potęguje jeszcze monotonna kolorystyka oraz ścieżka dźwiękowa. Prawie zupełnie nie ma tu muzyki niediegetycznej – a więc pochodzącej spoza rzeczywistości przedstawionej w filmie. Jeśli w ogóle pojawia się jakaś melodia, to na ogół dobiega ona z radia w taksówce lub w barze. Bohaterce towarzyszy głównie głucha cisza (w domu) i nieprzerwany szum ulicy (poza domem). Ten dominujący brak muzyki ma swoje znaczenie – sprawia, że ukazana sytuacja staje się bardziej realna, bliższa widzowi. W rzeczywistości nie towarzyszy nam przecież muzyka dobrana do aktualnie przeżywanych stanów emocjonalnych.  "Sue" jest kolejnym dowodem na to, że dobry film można zrealizować przy oszczędnych środkach – w tym wypadku surowe wnętrza i mała ilość muzyki są ściśle podporządkowane określonemu celowi: służą podkreśleniu sytuacji bohaterki i przybliżają ją widzowi. Reżyserowi udało się ukazać powszechny problem samotności w mieście  w sposób niezbanalizowany i nieuogólniony – ale w kontekście indywidualnej osobowości, w zderzeniu z jej wrażliwością i przyjaznym nastawieniem do świata.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones