Recenzja filmu

Człowiek w ogniu (2004)
Tony Scott
Denzel Washington
Dakota Fanning

Człowiek w ogniu

Tony Scott jest uważany za jednego z największych stylistów dzisiejszego kina akcji. Lubi stosować filtry, różne obiektywy, czasem kamerę z ręki. Na koncie ma kilka znanych filmów takich jak
Tony Scott jest uważany za jednego z największych stylistów dzisiejszego kina akcji. Lubi stosować filtry, różne obiektywy, czasem kamerę z ręki. Na koncie ma kilka znanych filmów takich jak "Karmazynowy przypływ", "Fana" czy "Wroga publicznego". "Człowiek w ogniu" jest remake'iem filmu z 1987 opowiadającego o człowieku, który mści się za śmierć dziecka, które chronił, i z którym zdążył już się związać emocjonalnie. Co ciekawe, Scott był brany pod uwagę jako reżyser oryginału, ale uznano, że ma za mało doświadczenia. O ile oryginał dział się we Włoszech, wydarzenia remake'u odgrywają się w Meksyku, gdzie jak nas informują we wstępie, porwanie odbywa się co godzinę. John Creasy, człowiek po przejściach (Denzel Washington) jedzie odwiedzić swojego przyjaciela, Rayburna (Christopher Walken). Ten załatwia mu pracę ochroniarza u Samuela Ramosa (mąż Jennifer Lopez, Marc Anthony). Jego zadaniem jest chronić córkę Meksykanina, Pitę (Dakota Fanning). Creasy na początku traktuje ją jak "obiekt", potem oboje się zaprzyjaźniają. Któregoś dnia dziewczynka zostaje porwana, kilka dni później, zamordowana. Creasy postanawia ją pomścić... Film nie jest bardzo wyrafinowanym studium zemsty, ale Washington nadaje swojej postaci ludzki, trochę też tragiczny wymiar. Przemianę z człowieka zmęczonego życiem i po przejściach (próbuje się zabić) w kogoś, kto odzyskał radość życia (pod wpływem Pity) przedstawił jak najbardziej przekonująco, ukazując wszystkie subtelności. Potem popada w obsesję na jej punkcie. Znakomita jest też Dakota Fanning jako młodziutka Pita. Ta dziewczynka ma naprawdę talent i można spodziewać się po niej dużo sukcesów, zwłaszcza, że tu miała trochę do zagrania (od radości po przerażenie, nie mówiąc o "docieraniu" się z Creasym). Christopher Walken jest porządny jak zwykle, tak samo (choć gra krótko) Mickey Rourke. Warta odnotowania jest również zupełnie niezła rola Marca Anthony'ego jako ojca Pity. Zupełnie inną sprawą jest strona techniczna filmu. Tutaj Tony Scott zaszalał. Szybki montaż, zabawa filtrami, zbliżenia, podpisywanie napisami tekstów nie tylko po hiszpańsku, powiększanie liter w zależności od ważności czy głośności wypowiedzianych słów, różne czcionki... Jednym słowem, teledysk. Działa to bardzo dobrze, w pewnymn sensie ukazując psychikę Creasy'ego. Co ciekawe, reżyser dostosowuje się do scenariusza. Pierwsze, spokojne, sceny są zrealizowane w sposób klasyczny, bez żadnej nadmiernej zabawy montażem czy ustawieniem kamery, ale później, kiedy Pita zostaje porwana, zostajemy wręcz zalani efektami. Nie można też pominąć roli muzyki Harry'ego Gregsona-Williamsa, która podporządkowuje się sposobowi realizacji. Mamy tu do czynienia z bardzo ostrą elektroniką i minimalną orkiestrą (tylko smyczki), które nadają emocjonalny charakter scenom Creasy/Pita, a później dramatyzmu. Nie jest to bardzo tematyczna muzyka (chociaż ma przynajmniej jeden główny temat), ale dopasowanie jest wprost doskonałe. Na pewno jest to jedno z najlepszych dostosowań film/muzyka w karierze tego kompozytora (który zaczynał od współpracy z Hansem Zimmerem). Ogólnie, film jest bardzo dobry. Postaci można polubić (mimo tego, co później robi, Creasy'ego się rozumie i można mu nawet kibicować, zwłaszcza, że Scott często pokazuje retrospekcje Pity). Film, owszem, jest dość brutalny, ale znowu, nie epatuje nią, działa na zasadzie tyle, ile taki film potrzebuje. Bardzo ekscytująca wyprawa w głąb umysłu tytułowego "człowieka w ogniu", chociaż może trochę zbyt płytka.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Człowiek może być artystą w różnych dziedzinach, na przykład w gotowaniu. Creasy jest artystą śmierci i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones