Recenzja wyd. DVD filmu

Czy wreszcie coś osiągniesz? (1994)
Takeshi Kitano
Takeshi Kitano
Hakuryû

Czyste szaleństwo

Patrząc na pierwsze lata twórczości filmowej Takeshiego Kitano, można dojść do wniosku, że obrazują one nieustającą obronę przed zaszufladkowaniem. Jako reżyser zmieniał on nie tylko gatunki, ale
Patrząc na pierwsze lata twórczości filmowej Takeshiego Kitano, można dojść do wniosku, że obrazują one nieustającą obronę przed zaszufladkowaniem. Jako reżyser zmieniał on nie tylko gatunki, ale również atmosferę swoich dzieł. Nie zapominał jednocześnie, by w każdym umieścić kilka charakterystycznych scen-podpisów, dzięki którym nadal byliśmy w stanie poznać, kto jest ich twórcą. W ten sposób nie można było oskarżyć Kitano o bycie schematycznym i odmówić mu posiadania własnego stylu.

"Czy wreszcie coś osiągniesz?" okazuje się zwariowaną komedią. Jej główny bohater Asao (Dankan) jest nieudacznikiem. Życiowy sukces jawi się w jego oczach nie jako wymarzony zawód czy ustatkowane życie rodzinne. Na liście celów stawia sobie seks z piękną niewiastą. Nie zamierza upraszczać drogi do tego marzenia poprzez wizytę w agencji towarzyskiej. Woli bardziej skomplikowane rozwiązania, takie jak podrywanie kobiet na szybki samochód czy lot pierwszą klasą w celu dobrania się do stewardess. To niestety wymaga od niego dużego wkładu pieniężnego. A jak je zdobyć? To pozornie proste: można sprzedać nerkę dziadka lub napaść na bank...

Kitano w tym filmie odbija zupełnie od spokojnego stylu narracji, znanego z jego wcześniejszych dzieł. Tutaj uświadczymy ciąg niedorzeczności, którymi zarzuca się widzów w tempie właściwym serii "Naga broń". Nie bez powodu przywołuję zresztą ten tytuł: humor Japończyka jest bardzo podobny i również uderza w tony parodystyczne. Reżyser zgrywa się choćby z yakuza eiga, z którym zdarzało mu się romansować, ale na warsztat bierze także horror Davida Cronenberga "Mucha", krzyżując go z japońskim monster movie w styl "Godzilli". Nie dziwota, że ostatecznie powstał tak dynamiczny obraz. Ogrom inspiracji twórcy został skompresowany w niecałych dwóch godzinach taśmy filmowej.

Trudno będzie mi jednak odpowiedzieć na pytanie: czy ten ciąg gagów rozbawi każdego? Kitano operuje absurdem w najczystszej postaci, nie stroniąc także od fekalnych żartów. Nie ma tu miejsca na wysmakowany dowcip. O dziwo jednak śmiałem się często. Wszystko jest zasługą olbrzymiej wyobraźni ekipy filmowej i ich inwencji twórczej. Cenię sobie ludzi, którzy skromnym kosztem potrafią wykreować pozornie skomplikowane sceny. Tutaj samo zastosowanie rekwizytów prosi się o entuzjastyczne przyjęcie. Beat Takeshi kręci groteskowo krwawe sceny oraz rozróby, a gdy trzeba, buduje nawet porche z kartonów, prezentujące się na tyle imponująco, że bez wstydu rozbijałbym się nim po mieście. Na papierze większość gagów wydaje się żałosna, lecz w zestawieniu z nietypową realizacją zapewniają one dobrą zabawę.

W porównaniu z "Sonatine" czy "Sceną nad morzem" może się to wydawać krok w tył, ale niewielki i konieczny, by wziąć rozpęd. Reżyser tych dzieł po prostu postanowił odpocząć od poważnego kina, bawiąc się w komedię bez fabuły i większego przesłania. Jako iż to, co stworzył, ma w sobie spore pokłady rozrywkowe, sam Kitano ma prawo być zadowolony, podobnie jak jego fani. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones