Recenzja filmu

Polowanie na króliki (2002)
Phillip Noyce
Everlyn Sampi
Tianna Sansbury

Długa droga do domu

Od 1900 roku rząd australijski prowadził w kraju politykę etnicznej czystki. Wszystkie aborygeńskie dzieci z domieszką białej krwi były zabierane rodzicom i przymusowo osadzane w specjalnych
Od 1900 roku rząd australijski prowadził w kraju politykę etnicznej czystki. Wszystkie aborygeńskie dzieci z domieszką białej krwi były zabierane rodzicom i przymusowo osadzane w specjalnych ochronkach. Pobyt w dyscyplinarnym ośrodku miał pomóc dzieciom w zintegrowaniu się z białą społecznością Australii. Tam szkolono je na służących i robotników rolnych i zmuszano do zawierania związków małżeńskich wyłącznie z białymi osobnikami. Proceder ten miał powodować wyginięcie tubylczych genów już w trzecim pokoleniu i tym samym doprowadzić do jednolitości rasowej Australii, poza rezerwatami, w których dogorywać mieli najczarniejsi Aborygeni. Rządowy program obowiązywał aż do 1972 roku. Jego ofiary nazwano mianem "Stolen Generation" - "Wykradzionym Pokoleniem". Historię tego niechlubnego i niezbyt znanego szeroko w świecie eksperymentu opisuje najnowszy film Philipa Noyce'a "Polowanie na króliki". Jego bohaterkami są trzy dziewczynki, ofiary polityki rządu: 14-letnia Molly Craig, jej młodsza siostra Daisy i kuzynka Gracie. Dzieci, zabrane rodzicom i wywiezione 2,5 tysiąca kilometrów od domu, postanawiają uciec z ochronki. Przemierzając bezkresne krajobrazy próbują dotrzeć do płotu na króliki - gigantycznego ogrodzenia dzielącego kontynent na pół. Pamiętają bowiem, że takowy znajdował się przy domu i że właśnie on, lepiej niż gwiazdy wskaże im drogę do rodziny. Po drodze dziewczynki muszą walczyć nie tylko z głodem, palącym słońcem i wycieńczeniem ale także z depczącym im po piętach pościgiem i napotkanymi ludźmi, którzy nie tylko chcą pomóc, ale i nierzadko skrzywdzić. Film jest niezmiernie wzruszającą i zarazem wstrząsającą opowieścią, dotyczącą straszliwej historii politycznych i społecznych przemian, jakich dokonywali biali przybysze wśród australijskich tubylców. Straty wśród miejscowej społeczności poniesione w wyniku tych eksperymentów można śmiało przyrównać do tych, jakie stały się wynikiem etnicznej czystki zaprowadzonej wśród rodowitych mieszkańców Ameryki, Indian, których już dziś prawie nie ma. Niezmiernie emocjonujące dla widza jest obserwowanie determinacji przemierzających długą drogę dziewczynek, bezradnych dzieci, które jednak postanawiają walczyć i ostatecznie dopinają celu. Film angażuje widza, mocno porusza jego uczuciami. Ogromnie wzruszające są sceny, w których dzieci odbierane są swoim naturalnym rodzicom przez stróżów prawa. Nie można też przejść obojętnie wobec pokazanych nam dzisiejszych, osiemdziesięcioletnich już bohaterek filmu, Molly i Daisy. Ale smutek i wzruszenie wzbudza w nas jedynie pokazywana na ekranie rzeczywistość i okoliczności wydarzeń. Sam ton opowieści jest kompletnie pozbawiony sentymentalizmu, akcja toczy się niewzruszenie i statecznie i właśnie dlatego ma tak ogromną siłę oddziaływania. Film zawdzięcza to niewątpliwie oszczędnej reżyserii Noyce'a, który pozwolił dziewczynkom na dużą swobodę i obdarzył je wielkim zaufaniem w ramach rozwijania ich wzajemnych relacji i przekazywania widzom emocji. Miał dużo szczęścia, że znalazł tak wspaniałe aktorki, na które mógł zrzucić duży ciężar opowiadania historii. Niewątpliwie jedną z największych zalet filmu jest właśnie aktorstwo. Sportretowane dziewczynki, choć zupełnie niedoświadczone w materii filmowej, okazały się mistrzyniami w oddawaniu wewnętrznej determinacji, inteligencji i jednocześnie kruchości swoich bohaterek. Było to o tyle trudne, że film zawierał znikomą ilość dialogów i większość emocji musiała być przekazywana widzom za pomocą mimiki i gestów. Rewelacyjnie spisała się Everlyn Sampi w roli Molly, przywódczyni całej trójki, której gra łączyła w sobie dziecięcy upór i wiarę z życiową mądrością i niemalże zwierzęcym instynktem przetrwania. Wspaniałą kreację stworzył Kenneth Branagh, który wcielił się w postać angielskiego biurokraty A.O.Nevilla, przez 40 lat pełniącego stanowisko Głównego Opiekuna Aborygenów, człowieka całkowicie oddanego sprawie etnicznej czystki. Aktor miał bardzo trudne zadanie. Najprościej było przedstawić Nevilla jako bestię, z okrucieństwem i rozmysłem działającą na rzecz polityki społecznej rządu i mającą w tym względzie władzę absolutną. W pamięci Aborygenów Nevill wpisał się właśnie jako bezwzględny oprawca, ograniczający ich wolność, w okrutny sposób rozdzielający rodziny. Zyskał sobie nawet przydomek Devil (Diabeł). Branagh przedstawił jednak swojego bohatera jako człowieka nieświadomego wyrządzanej szkody i święcie wierzącego w politykę cywilizowania podbitych ras i słuszność systemu. Ważną postacią jest w filmie także tropiciel Moodoo, Aborygen, współpracujący z Brytyjczykami. Odtwarzający go aktor potrafił przedstawić niezwykłą relację, jaka zrodziła się pomiędzy dziewczynkami a ich łowcą. Moodoo wyczuwał bowiem instynkt dziewczynek, im większą trudność sprawiało mu ich znalezienie, tym większego nabierał do nich szacunku i spowalniał poszukiwania jakby uważał, że na swoją wolność zapracowały. Czuł wielki respekt przed ich determinacją, a ukazanie tej relacji było ogromnie ważne z fabularnego punktu widzenia. Ale "Polowanie na króliki" to nie tylko wstrząsająca historia i wspaniałe aktorstwo. Przede wszystkim jest to festiwal obrazu i muzyki. Strona wizualna filmu jest wręcz rozbrajająca. Zastosowanie wyblakłych, pozbawionych intensywności kolorów, sprawiło, że obraz stał się szorstki i posępny. Pomogło to przybliżyć sytuację dziewczynek, dla których rzeczywistość była okrutna, zaś obrazy rozległych pustynnych dopełniły uczucia odosobnienia i zmęczenia jakie było udziałem bohaterek. Minimalne ilości dialogów w połączeniu z rozbudowaną warstwą wizualną, aż proszącą się o inteligentne muzyczne dopełnienie, było wielkim wyzwaniem dla kompozytora. Peter Gabriel wyszedł z tego zadania obronną ręką, po raz kolejny udowadniając swoje mistrzostwo. W stworzonej przez niego ścieżce dźwiękowej słychać echa australijskiej przyrody i kultury rodowitych mieszkańców kontynentu. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Nie można też przegapić tego filmu. Gorąco go Wam polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niebo w <b>"<a href="fbinfo.xml?aa=32887" class="text">Polowaniu na króliki</a>"</b> nie jest błękitne, a... czytaj więcej
Dominika Wernikowska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones