Recenzja filmu

Arsene Lupin (2004)
Jean-Paul Salomé
Romain Duris
Kristin Scott Thomas

Dżentelmen włamywacz

Kiedy w 1905 roku Maurice Leblanc opublikował pierwszą historię opowiadającą o przygodach Arsene'a Lupina - dżentelmena włamywacza, nie przypuszczał nawet, że oto narodził się jeden z
Kiedy w 1905 roku Maurice Leblanc opublikował pierwszą historię opowiadającą o przygodach Arsene'a Lupina - dżentelmena włamywacza, nie przypuszczał nawet, że oto narodził się jeden z najpopularniejszych bohaterów literatury rozrywkowej, którego przygody bawić będą czytelników a bardzo szybko również i widzów przez kolejnych sto lat (a zapewne i dłużej). Szarmancki, inteligentny, mistrz charakteryzacji, czuły na wdzięki kobiet i potrafiący znaleźć wyjścia z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji Lupin, był idealnym produktem swoich czasów - La Belle Epoque (pięknej epoki). Arsene żył z kradzieży, ale jego ofiarami padali zawsze ludzie źli i podli. Podobnie jak późniejszy Simon Templar, czyli "Święty"- działając poza prawem wymierzał w pewnym sensie sprawiedliwość ludziom, których nie mogło dosięgnąć ramię Temidy. Nic więc dziwnego, że w rodzinnej Francji Lupin cieszył się większą popularnością niż Sherlock Holmes. Dżentelmenem włamywaczem bardzo szybko zainteresowali się filmowcy. Pierwsza ekranizacja jego powieściowych przygód powstała już w 1909 roku. Do dnia dzisiejszego powstało prawie 20 filmów i produkcji telewizyjnych opartych na twórczości Maurice'a Leblanca w tym doskonały serial z niezapomnianym Georgesem Descrieres w roli Lupina. Przygody dżentelmena włamywacza zainspirowały japońskiego również twórcę Monkey Puncha do narysowania komiksu opowiadającego o perypetiach Lupina III - prawnuka szarmanckiego złodzieja. Postać Arsene'a Lupina cały czas cieszy się zainteresowaniem filmowców. Praktycznie co kilka lat powstają nowe produkcje opowiadające i wyczynach nieuchwytnego włamywacza. Niestety, mimo ciekawego, popularnego i pełnego potencjały bohatera nie muszą być one skazane na sukces, czego dowodem jest zrealizowany w ubiegłym roku za 23 miliony Euro obraz Jean-Paula Salome'a. Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1882, kiedy Arsene jest jeszcze dzieckiem. Pewnego dnia w posiadłości, w której mieszka wraz z rodziną zjawiają się żandarmi oskarżając jego ojca o kradzież. Mężczyzna ucieka, ale wkrótce na drodze zostają znalezione jego zwłoki. Piętnaście lat później Arsene Lupin jest już znanym i zręcznym złodziejem, dla którego nie ma zadań niemożliwych. Czarujący, szarmancki i uwodzicielski potrafi omotać swoje ofiary do tego stopnia, że kiedy na jego drodze staje policja pozbawione biżuterii kobiety same wskazują mu drogę ucieczki. Przypadkowe spotkanie z demoniczną hrabiną Cagliostro oraz wplątanie się w spisek francuskich monarchistów sprawią, że jego życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mimo ciekawego bohatera i obiecującego pomysłu "Arsene'a Lupina" niestety nie da się oglądać. Jean-Paul Salome, twórca równie nieudanego "Belfegor - upiór Luwru", postawił przed sobą ambitne zadanie - historię staroświeckiego złodzieja postanowił opowiedzieć nie tylko w sposób nowoczesny, atrakcyjny dla współczesnego widza, ale również niebanalny. I poległ na całej linii. "Arsene Lupin" przeładowany jest wydarzeniami i bohaterami pozbawionymi niekiedy sensu i logiki. Na ekranie praktycznie cały czas się dzieje, ale ilość zwrotów akcji i niespodzianek przygotowanych przez scenarzystów jest tak duża, że w pewnym momencie przestajemy zwracać uwagę na niedorzeczną fabułę koncentrując się jedynie na pięknych zdjęciach wybrzeży Normandii, kostiumach i scenografii - największych atutach filmu. Za mało jest w filmie Salome'a akcentów komediowych, uroku i czaru, które od zawsze kojarzą się z postacią dżentelmena włamywacza. Jego Arsene Lupin, co prawda brzydzi się zabijaniem, ale jednocześnie, ponieważ jest mistrzem kickobxingu, brutalnie rozprawia się ze swoimi przeciwnikami. Nie wypalił również wątek romansowy. Lupin pada ofiarą uroku złowrogiej hrabiny Cagliostro, dla której jest gotów zrobić wszystko, jednak na ekranie nie widać żadnej chemii pomiędzy aktorami odtwarzającymi główne role. W fatalne uczucie musimy zatem wierzyć im na słowo. Nietrafionym pomysłem jest również sztuczne udramatyzowanie postaci Arsene'a. Końcówka historii, w której jesteśmy świadkami ogromnej tragedii dotykającej tytułowego bohatera, jest tak irracjonalna, że zamiast wzruszać wywołuje głośny śmiech na widowni. Szkoda, że za tak obiecujący materiał wziął się reżyser, który już "Belfegorem - upiorem Luwru" udowodnił, że nie radzi sobie z odświeżaniem, "kultowych" tematów. Nie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Arsene Lupin (Romain Duris) to nieuleczalny złodziej i uwodziciel. Jego ofiarami padają przede wszystkim... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones