Recenzja wyd. DVD filmu

Wyobraź sobie (2009)
Karey Kirkpatrick
Eddie Murphy
Thomas Haden Church

Dajmy się zwariować

Oglądając wygłupy Murphy'ego i ckliwą opowieść o ojcowskiej miłości, świetnie będą się bawili najmłodsi widzowie. W końcu to dla nich stworzona została ta filmowa bajka. A jeśli któryś z
Gdyby Eddie Murphy był wyznawcą teorii aktorstwa opracowanej przez Konstantego Stanisławskiego, musiałby źle skończyć. W pełni identyfikując się z granymi przez siebie postaciami, albo zwariowałby już na starcie swej aktorskiej drogi, albo z czasem stałby się idiotą. Czarnoskóry aktor ma bowiem szczególny dar – niewielu innych potrafi równie beztrosko stroić na ekranie głupie miny, a jeden farsowy popis zastępować kolejnym. Także swym najnowszym filmem Murphy pokazuje, że nie straszne mu żadne mimiczne wyzwania – w "Wyobraź sobie" Kareya Kirkpatricka znów pokazuje, co ma najlepszego, czyli arsenał min tyleż zabawnych, co nieznośnych.

Evan (Eddie Murphy) jest doradcą finansowym. Dobrze przewidując nadchodzące wzloty i upadki giełdowych gigantów, wysoko zawędrował w firmowej hierarchii. Żeby wspiąć się na sam szczyt, musi wygrać rywalizację z ekscentrycznym konkurentem, Whitefeatherem (Thomas Haden Church), facetem podającym się za Indianina i wprowadzającym do korporacyjnej szarzyzny element folkloru. Wobec faktu, że ich przełożony wkrótce uda się na zasłużoną emeryturę, między tymi dwoma gentlemanami rozegra się walka o schedę po nim. Na drodze Evana do zawodowego awansu staną jednak problemy rodzinne. Z powodu poświęcania się pracy, ów spec od wielkich inwestycji zaniedbał bowiem swą kilkuletnią córeczkę, która dziś chroni się przed samotnością, pogrążając się w wyimaginowanym świecie księżniczek, smoków i wymyślonych przyjaciółek. Aby pomóc jej wrócić do normalnego życia, Evan sam będzie musiał zatopić się w świecie jej dziecięcych fantazji, a przy okazji dostanie szansę na zweryfikowanie swych życiowych priorytetów.

Trudno o bardziej hollywoodzki koncept, aniżeli ten, na którym zbudowane jest "Wyobraź sobie". Karey Kirkpatrick opowiada nam historię starą jak amerykański mit i ludzka naiwność – pokazuje, że czasem warto porzucić rozsądek i podpowiedzi rozumu, a mędrca oko zastąpić prostym aktem wiary. A kiedy już spojrzymy na świat oczami małego dziecka, stanie się on piękniejszy. I tej wersji będziemy się trzymać –  takie są przecież zasady kina dziecięcego. W te naiwne prawdy zdają się wierzyć twórcy "Wyobraź sobie". I choć Kirkpatricka znamy jako współtwórcę naprawdę dowcipnych i uroczych obrazów dla najmłodszych ("Skok przez płot", "Pajęczyna Charlotty") tym razem jego filmowi brakuje czaru i lekkości.

W "Wyobraź sobie" fabularne wolty wymuszone są wyłącznie przez reguły filmowej opowieści, a całość zdaje się lekko ociężała. Tacy są także aktorzy wcielający się w główne role. Murphy po raz wtóry w swojej karierze powtarza głupkowate miny i przerysowane gesty, a Thomas Haden Church, który swą rolą z "Bezdroży" obiecywał powrót do aktorskiej formy, zawodzi, kopiując swą rolę z komediowego "Wszystko o Stevenie".  

Zawód czeka także dorosłych widzów, którzy zechcą sięgnąć po film Kirkpatricka. "Wyobraź sobie" nie jest bowiem obrazem familijnym, lecz dziecięcym. Oglądając wygłupy Murphy'ego i ckliwą opowieść o ojcowskiej miłości, świetnie będą się bawili najmłodsi widzowie. W końcu to dla nich stworzona została ta filmowa bajka. A jeśli któryś z najmłodszych kinomanów zechce pogłębić swą wiedzę o filmie Kirkpatricka, polski wydawca dorzucił do płyty DVD kilka dodatków, dzięki którym zajrzeć możemy za kulisy produkcji i wysłuchać rozmów z jej twórcami.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones