Recenzja filmu

Miłość i śmierć (1975)
Woody Allen
Woody Allen
Diane Keaton

Dawna Rosja oczami nowojorczyka

Komik, dramaturg, reżyser, muzyk, scenarzysta i aktor. To tylko najbardziej znane wcielenia drobnego neurotycznego okularnika z Nowego Jorku, który dzięki swojej wieloletniej karierze i
Komik, dramaturg, reżyser, muzyk, scenarzysta i aktor. To tylko najbardziej znane wcielenia drobnego neurotycznego okularnika z Nowego Jorku, który dzięki swojej wieloletniej karierze i dziesiątkom filmów stał się ikoną kultury. Dwa lata przed realizacją "Annie Hall", co pozwoliło mu na stałe wejść do panteonu wybitnych twórców kina, Woody Allen nakręcił swój najzabawniejszy film, czyli "Miłość i śmierć".

Borys Dimitrowicz Gruszenko, grany przez samego reżysera, wychowuje się na rosyjskiej prowincji. Kocha swoją kuzynkę Sonię (Diane Keaton), która jednak uważa go tylko za przyjaciela. Sielskie życie przerywa wybuch wojny. Borys, w przeciwieństwie do braci, jest mężczyzną wątłej postury i wątpliwej odwagi, ale pod naciskiem rodziny, a przede wszystkim Sonii, wstępuje do armii. Jest to początek jego szalonych przygód. W ciągu kilku lat zostanie bohaterem wojennym, przeżyje pojedynek ze znanym zabijaką, a nawet podejmie próbę zamachu na samego Napoleona Bonaparte.

Przedstawieniu przygód Borysa w okresie wojen napoleońskich towarzyszy olbrzymia dawka humoru. Od slapstickowych sekwencji, przez pełne absurdu wywody o śmierci i pszenicy, do typowych dla Allena wyrafinowanych żartów słownych. Jako że autor zaczynał przygodę z show-biznesem jako sceniczny komik, nic dziwnego, że wykorzystuje każdą okazję, żeby opowiedzieć żart (czasem bezpośrednio jako Borys, a czasem jako Wszechwładny Scenarzysta kierujący światem w filmie). Powoduje to, że narracja w filmie nie jest płynna, momentami fabuła jest jedynie pretekstem do pokazania kolejnych gagów. Najważniejsze jednak, że Allen-komik jest w swojej najlepszej formie i uśmiech nie znika z twarzy widzów ani na moment.

Reżyser i scenarzysta w jednej osobie doskonale bawi się rosyjską literaturą, a my razem z nim. W filmie znajdujemy nawiązania do powieści Tołstoja, Dostojewskiego czy Czechowa. Tworząc pastisz hollywoodzkich ekranizacji, nowojorczyk nie przesadził z absurdem i doskonale oddał klimat carskiej Rosji. Wszystkie elementy filmowego rzemiosła znakomicie współgrają. Świetne plenerowe zdjęcia Ghislaina Cloqueta; scenografia wnętrz szlacheckich dworów, chłopskich chałup i nowogrodzkich pałaców; kostiumy wieśniaków i bojarów, żołnierskie mundury i salonowe kreacje; muzyka Prokofjewa i ludowe tańce – te elementy decydują o tym, że całość wypada nie gorzej niż w wielkich produkcjach z nieporównywalnie większymi budżetami. Jednak nie tylko rosyjscy pisarze stanowili inspirację dla twórcy. Ujęcia w lasku do złudzenia podobne do tych w "Szeptach i krzykach", czy wątek Śmierci wskazują, że Allen czerpał także z twórczości Bergmana, swojego ulubionego reżysera.

"Miłość i śmierć" zamyka pierwszy okres w twórczości nowojorczyka, w którym skupiał się na rozśmieszaniu widzów. Nie oznacza to, że film jest pozbawiony głębi. Borys, niczym rycerz z "Siódmej pieczęci", rozmawia ze Śmiercią. Nie są to filozoficzne dysputy, ale wręcz żartobliwe pogawędki. Allen stara się nieco oswoić śmierć, pokazać ją jako "nie taką straszną" i tym samym zwalczyć lęk wobec niej. Lęk tym większy, że nie jest przekonany o istnieniu Boga. Rozmowy Sonii i Borysa dotyczące tej, niezwykle ważnej dla każdego człowieka, kwestii, podczas których przerzucają się wielkimi hasłami, wyglądają niezwykle groteskowo. To skrócenie wielowiekowego dialogu filozofów wszystkich epok do kilkudziesięciu sekund zdaje się ośmieszać sensowność szukania odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga i jest swoistym manifestem agnostycyzmu reżysera.

Piąta i moim zdaniem najśmieszniejsza komedia Woody'ego Allena zapewni 80 minut rozrywki na najwyższym poziomie. Perypetie Borysa Gruszenko rozbawią każdego. Chociaż nie jest to najlepszy film nowojorczyka (nie ma tak rozbudowanych postaci jak "Hannah i jej siostry", tak wyrafinowanej formy jak "Zelig" i nie obrósł taką legendą jak "Manhattan"), to bezsprzecznie warto zanurzyć się w allenowską wizję Rosji i śmiać się do rozpuku z wylewającego się z ekranu potoku żartów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones