W tym roku minie 10 lat od feralnych wydarzeń 11 września. Dekada ta minęła pod znakiem wojny z terroryzmem. Niestety wbrew szumnym deklaracjom prezydenta Busha, misja nie została wykonana, a stosunek Amerykanów z gorącego poparcia zmienił się w chłodną akceptację kolejnych ofiar. Negatywna ocena polityki militarnej Stanów Zjednoczonych odbiła się negatywnie na obrazie armii i morale żołnierzy. Hollywood zauważyło problem i postanowiło go rozwiązać przy pomocy pełnego akcji, podnoszącego na duchu filmu "Inwazja: Bitwa o Los Angeles".
Obraz rozpoczyna się od niespodziewanego ataku z kosmosu. Najważniejsze metropolie znajdujące się nad oceanami stały się celem działań wojennych pozaziemskich sił kolonizacyjnych. Jedna z grup zamierza przejąć kontrolę nad Los Angeles. Wojska amerykańskie postanawiają stawić opór. Widz śledzi poczynania jednego z oddziału marines, który ma za zadanie dostać się do grupy cywili znajdujących na posterunku policji i wyprowadzić ich z terenu, który za trzy godziny zostanie zrównany z ziemią.
"Inwazja: Bitwa o Los Angeles" ma konstrukcję gry wideo, jest połączeniem strzelanki i RPG. Całość składa się z kilku misji połączonych ze sobą wstawkami fabularnymi. Dzięki temu film wygląda świeżo (zwłaszcza w porównaniu z innymi produkcjami o kosmicznych inwazjach, jakie o ostatnio powstały), a jednocześnie jest w nim coś znajomego, przez co widzowie dobrze wiedzą, czego mogą się spodziewać. Takie podejście do produkcji okazało się zbawienne. Sekwencje akcji to najlepsze momenty filmu. Dynamiczny montaż i zdjęcia kręcone z ręki dają widzowi poczucie bycia w samym centrum akcji. Możemy prawie poczuć na własnej skórze, jak cienka jest granica pomiędzy życiem a śmiercią, kiedy wokół panuje chaos, świszczą kule, poziom stresu sięga stratosfery, a jeden drobny błąd może otworzyć Puszkę Pandory. Oglądając te sceny, trudno nie czuć szacunku do wszystkich, którzy narażają swoje życie dla bezpieczeństwa innych. Twórcom udało się pokazać żołnierzy w dobrym świetle, w związku z tym nawet pacyfiści zawahają się, zanim znów zaczną obrzucać walczących obelgami.
Najnowsze dzieło twórcy "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną: Początek" byłoby naprawdę znakomite, gdyby nie dialogi, które niestety scenarzystom zupełnie nie wyszły. Są pełne patriotycznych frazesów i podnoszących morale sentencji, ale wywołują efekt odwrotny do zamierzonego. Szkoda, że ten element filmu nie został dopracowany.
Mimo to całość powinna spodobać się wszystkim fanom strzelanek i filmów o inwazjach obcych.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu