Recenzja filmu

Och, życie (2010)
Greg Berlanti
Katherine Heigl
Josh Duhamel

Do zakochania jeden krok

Reżyser całkiem sprawnie radzi sobie z miłosnymi manewrami pary – słodzi w umiarkowanych ilościach i z wdziękiem wygrywa komiczne sytuacje.
Trudno o mniej dobraną parę niż Messer (Duhamel) i Holly (Heigl). On jest erotycznym messerschmittem, któremu kobiety stawiają drinki, byle tylko zaciągnąć go do łóżka. Ona leczy złamane serce po długim związku i marzy o ułożonym mężczyźnie. On nie rozstaje się z baseballówką i jeździ na motorze. Ona nosi się jak stateczna pani domu, a w garażu ma priusa (czyli waginę wśród samochodów, jak powiedzieliby bohaterowie "Policji zastępczej"). On chce szaleć, ona chce się ustatkować. Jakim cudem taka para mogłaby wspólnie wychowywać dziecko?!

Hollywoodzcy scenarzyści radzili sobie z większymi problemami, więc spodziewamy się, że na bohaterów komedii Grega Berlantiego także znajdzie się jakiś sposób. Bez pudła. W piętnastej minucie filmu najlepsi przyjaciele Holly i Messera giną w wypadku, osieracając mającą zaledwie roczek córkę Sophie. Z testamentu wynika, iż dzieckiem powinno zaopiekować się wiecznie skłócone duo. W ramach bonusu rodzice mimo woli dziedziczą po zmarłych wygodny domek na przedmieściach ze spłaconą przez państwo hipoteką.

Choć dalszy ciąg tej historii nietrudno przewidzieć, twórcy "Och życie" robią wszystko, byle tylko nie popaść w sztampowość. Obok nieśmiertelnych żartów o zmianie brudnych pieluch i pomysłach na uspokojenie wyjącego bobasa w filmie znalazło się również miejsce dla paru wyjątkowo trzeźwych – jak na komedię romantyczną – spostrzeżeń. Berlanti pokazuje, z jak wielkim poświęceniem wiąże się macierzyństwo i tacierzyństwo, nawet jeżeli pominiemy (tak jak bohaterowie) etap ciąży oraz porodu. Holly i Messer muszą wyrzec się nie tylko wielu przyzwyczajeń, ale także marzeń i planów na przyszłość. W dodatku nie mają pewności, czy za kilkanaście lat nie skończą jak ich nowi sąsiedzi – zadowoleni z siebie, ale w sumie dość żałośni "straszni mieszczanie".

Jedyną receptą na wszelkie wątpliwości może być miłość. Pytanie, czy tak niedobrane pod względem charakteru osoby  potrafiłyby się w sobie zakochać? Jak wynika z filmu, nasze porywy serca zależą głównie od życiowych okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Jeszcze rok temu wciąż bym o tobie myślała – mówi Holly do pewnego pediatry. Dziewczyna nie kłamie – zanim zaczęła matkować Sophie, na widok przystojnego lekarza robiła się niezdrowo podniecona. Potem przyszły jednak zmiany, a wraz z nimi znienawidzony dotąd Messer.

Reżyser całkiem sprawnie radzi sobie z miłosnymi manewrami pary – słodzi w umiarkowanych ilościach i z wdziękiem wygrywa komiczne sytuacje. W dodatku ma do pomocy niezłych aktorów: Heigl uskutecznia wizerunek sztywnej, acz całkiem sympatycznej kwoki, zaś Duhamel potrafi być jednocześnie chamowaty i romantyczny. Partnerują im bliźniaczki Clagett wcielające się na zmianę w Sophie. Ekranowa sierotka uśmiecha się tak ślicznie, że od razu można by ją zatrudnić w reklamie malinowej kaszki oraz proszku przeciwko odparzeniom. Jej przybrani rodzice też nie są brzydcy, w związku z czym widownia powinna ich polubić.
 
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones