Recenzja filmu

Sala samobójców (2011)
Jan Komasa
Jakub Gierszał
Roma Gąsiorowska

Dobre, bo polskie?

Na ilu polskich filmach byłam w kinie w zeszłym roku? Na jednym, "Kołysance" Machulskiego. Dlaczego? Bo oprócz schematycznych, TVN-owskich komedii romantycznych nad Wisłą mało co się niestety
Na ilu polskich filmach byłam w kinie w zeszłym roku? Na jednym, "Kołysance" Machulskiego. Dlaczego? Bo oprócz schematycznych, TVN-owskich komedii romantycznych nad Wisłą mało co się niestety kręci. I nagle po kolejnych kotkach, ciachach i wojnach płci mamy "Salę samobójców", wreszcie coś z niską zawartością cukru i sztucznych barwników, co wcale nie jest łatwo ot tak przełknąć i pójść dalej. Wreszcie coś innego, oryginalnego. Wreszcie coś dobrego?...

Chciałoby się napisać, że główny bohater filmu, Dominik (Jakub Gierszał), to zwykły nastolatek. Tak jednak nie jest: chłopak pochodzi z bogatej rodziny, jest uczniem renomowanego liceum, ma ładną buźkę, niezłe oceny, własnego szofera, pewnie z dwie setki znajomych na wiadomym portalu społecznościowym i pieniądze, na co tylko chce. Żyć, nie umierać, ale czy aby na pewno? Jego rodzice (Agata Kulesza, Krzysztof Pieczyński) w swoim zapracowaniu i wyścigu szczurów nie mają dla rozpieszczonego jedynaka czasu, a on sam powoli zakochuje się w koledze ze szkoły, chociaż woli to zachować dla siebie. Niestety jedna plotka, jeden filmik, a pod nim mnóstwo komentarzy brutalnie wyśmiewających seksualność Dominika, sprawia, że bohater traci grunt pod stopami. Wtedy właśnie dostaje wiadomość od kogoś z nickiem "sala_samobojcow". Tak zaczyna się znajomość, która na zawsze zmieni życie chłopaka...

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam on-line trailer filmu Jana Komasy, zwłaszcza animowane sekwencje z awatarami bohaterów, byłam zaskoczona, bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie wierzyłam, że ktoś był gotowy zaryzykować i wyłożyć pieniądze na coś bez polskich "młodych, pięknych" w rolach głównych. Tak się jednak stało i bardzo dobrze, bo siła "Sali samobójców" tkwi w jej inności. To dobrze nakręcony, dosyć trudny w odbiorze film z finałem, nad którym trzeba się trochę zastanowić. Może nie jest tak mocny jak "Czarny łabędź", ale i tak wystarczająco pesymistyczny i ponury, żeby wyssać z człowieka pozytywne emocje. Ma także swój klimat, który potęguje dobra muzyka Michała Jacaszka.

Film ma oczywiście także swoje wady. Pierwszym z nich jest scenariusz, a zwłaszcza niektóre dialogi, które są niestety sztuczne i mało przekonujące. Cała historia trzyma się kupy, ale właściwie można ją podzielić na dwie części: pierwszą, w której rodzice Dominika wciąż wspominają o jego maturze zwykle w kontekście jej zdania i drugą, kiedy chłopak zanurza się w świat Sylwii. Problemy, które przewijają się przez te dwie godziny spędzone na seansie, są więc liczne: od spraw damsko-męskich (i męsko-męskich), przez brak wspólnego języka nastolatków i dorosłych czy bezlitosnych w plotkowaniu rówieśników aż do samobójstw i czegoś, co Japończycy nazwali hikikomori, a więc ucieczki przed ludźmi i światem. Można by tym obdzielić kilka innych filmów.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to na pochwałę zasługuje oczywiście Gierszał. Wierzę, że gdzieś tam, może całkiem blisko, żyją takie właśnie nieszczęśliwe Dominiki. Przekonał mnie do swojej postaci, bardzo zresztą wyrazistej i dobrze rozpisanej dzięki Komasie, i przyznaję, że mu współczuję, ale nie do końca, bo "źli" rodzice "złymi" rodzicami, a własny rozum się ma, nawet będąc nastolatkiem z burzą hormonów. Kulesza jest świetna jako matka wciąż mówiąca o swoim dziecku "to normalny, zdrowy chłopak, czyta książki", jej gra aktorska ujęła mnie za serce, chociaż znowu moje współczucie nie jest tak zupełnie czyste... Roma Gąsiorowska, czyli Sylwia z Internetu, niestety mnie rozczarowała: nie kupuję jej kreacji i już. Zwłaszcza w scenach animowanych głos aktorki zawodzi, brak w nim emocji.

Animacja, o której mówiło się wiele na długo przed premierą filmu, zachwyca. Dla jednych ilość scen w tytułowej sali będzie zbyt duża, ale dla fanów mangi i anime (jednym z nich jest reżyser filmu) oraz współczesnych kreskówek zrobionych na ekranie komputera będzie w sam raz (podobne projekty postaci można znaleźć m.in. w serialu "Storm Hawks", znanym także z polskiej telewizji). Charadesign jest przyjemny dla oka, aż chciałoby się zrobić własnego awatara, ale już niekoniecznie zanurzać się w świecie niedoszłych samobójców.

Po komentarzach na blogach, Facebooku i różnych forach wnioskuję, że nie wszyscy zrozumieli eksperyment filmowy Komasy. Może morał powinien zostać powiedziany wprost?... "Sala samobójców" nie jest do końca produkcją opowiadająca o uzależnieniu od Internetu ani o samobójstwach. Nie jest to film o nieszczęśliwym dzieciństwie ani o samotności przy setkach znajomych on-line. Nie jest to historia uniwersalna ani ku przestrodze. Czym więc dzieło młodego reżysera jest? Na pewno powiewem świeżości w polskim kinie. Teraz czekajmy na kolejne równie dobre nowości.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dominik jest wrażliwym osiemnastolatkiem, którego czeka matura. Ma wiecznie zajętych rodziców, którzy... czytaj więcej
Dominik (Jakub Gierszał) pada ofiarą szykan ze strony szkolnych rówieśników, którzy wyśmiewają go na... czytaj więcej
Zdecydowanie nie mogę odmówić temu filmowi wartości artystycznej. Pod względem technicznym jest przełomem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones