Recenzja filmu

Księga rekordów Szutki (2005)
Aleksandar Manic
Bajram Severdžan

Dokumentalista w miasteczku poza czasem

<b>"<a href="http://ksiega.rekordow.szutki.filmweb.pl/" class="n">Księga rekordów Szutki</a>"</b> <a href="http://www.filmweb.pl/Aleksandar+Manic,filmografia,Person,id=626226"
"Księga rekordów Szutki" Aleksandara Manicia bywa porównywana, również w celach reklamowych, do filmów Federico Felliniego i Emira Kusturicy. Niewątpliwie coś jest na rzeczy. Wykształcony w Czechach dokumentalista patrzy na mieszkańców Szutki, niewielkiej miejscowości na Bałkanach zamieszkanej niemal wyłącznie przez Romów, z ciekawością i ogromną sympatią, jakie właściwe były filmom głośnych poprzedników. Choć podkreśla komizm zastanej w Szutce rzeczywistości, żadną miarą jej nie wyśmiewa. Można jednak wskazać również na szereg różnic między obrazem niewielkiej społeczności uchwyconym przez Manicia, a obserwacjami włoskiego mistrza i jego "bałkańskiego pogrobowca". W "Amarcordzie" Felliniego katastrofa zaczynała się wówczas, gdy do miasteczka marszowym krokiem wkraczała Wielka Historia. Malowany przez reżysera nostalgiczny portret mikroświata, w którym było miejsce dla nawet najbardziej dziwacznych ludzkich przyzwyczajeń, nabierał ciemnych barw wraz z dojściem faszystów do władzy. U Manicia jest zupełnie inaczej - Wielka Historia zapomina o Szutce. Miasteczko zostaje jakby wyrzucone poza główny nurt czasu. Mieszkańcy tęsknią jednak do mitycznego Zachodu i stąd zapewne bierze się ich obsesja na punkcie bicia rekordów, nieustannego współzawodnictwa w najbardziej osobliwych dyscyplinach, jak konkurs tureckiej piosenki czy rywalizacja o to, kto ma więcej garniturów. Bolesna świadomość wykluczenia kompensowana jest dzięki tworzeniu własnych hierarchii. Kusturica wielokrotnie powracał do portretowania Romów. Jego filmy przynosiły zarówno obraz cygańskiej społeczności jako radosnej utopii, jak i świadectwa jej upodlenia. W "Czarnym kocie, białym kocie" dzięki rodowej mądrości i wrodzonej fantazji bohaterów wszystkie trudności były przezwyciężane, a dobro tryumfowało nad złem niczym w bajkach. "Czas cyganów" ukazywał natomiast ludzi wyrzuconych poza nawias, bezlitośnie wykorzystujących się nawzajem, zapamiętale rywalizujących o dobra materialne, jedyne dostępne im oznaki przynależności do "lepszego" świata. Film Manicia łączy oba, na pozór całkowicie przeciwstawne, spojrzenia. Choć współzawodnictwo mieszkańców Szutki jest niesłychanie zabawne, śmiech zamiera na ustach, kiedy tylko widz uświadomi sobie, że ogląda ludzi, którym przyszło żyć w jednym z najbiedniejszych regionów na Ziemi. Bohaterowie dokumentu nie proszą jednak o to, aby się nad nimi użalać. Nie pragną współczucia, tylko odrobiny uwagi. Nauczyli się żyć ze swoim losem i nie dali się upodlić tak, jak niektóre postacie z "Czasu cyganów". Owszem, rywalizują ze sobą, ale nie PRZECIW sobie, czego najlepszym dowodem scena przedstawiająca doroczny konkurs piosenki tureckiej. W tym dziwnym współzawodnictwie chodzi o to, aby wzruszyć jak najwięcej słuchaczy dzięki którejś z posiadanych przez siebie kaset muzycznych. Chodzi zatem o wspólne przeżycie, dzielenie ze sobą radości i smutków, nie zaś o to, kto kogo wykiwa. Przyznam szczerze, że z przyjemnością zastąpiłbym niektóre telewizyjne teleturnieje transmisjami z licznych zawodów odbywających się w Szutce. Póki co muszę jednak zadowolić się wizytą w kinie, do której namawiam również czytelników.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones