Recenzja filmu

Stacja Warszawa (2013)
Maciej Cuske
Kacper Lisowski
Marta Lipińska
Eryk Lubos

Droga krzyżowa

Mimo armii reżyserów na pokładzie "Stacja Warszawa" bardziej przypomina "Zero" Pawła Borowskiego niż nowelowe produkcje w rodzaju "Ody do radości" czy "Demakijażu". (...) Ale podczas gdy Borowski
Kuriozum. Pięcioro reżyserów, pięćset wątków, Eryk Lubos jako samozwańczy Jezus Chrystus... Maciej Cuske, Kacper Lisowski, Nenad Miković, Mateusz Rakowicz i Tymon Wyciszkiewicz kierują swoje dziesięcioro oczu na Warszawę i wspólnymi siłami próbują zsyntetyzować polską współczesność. Zestawienie pięciu punktów widzenia jednak ani nie owocuje konfliktem postaw, ani nie ogniskuje się w jedną spójną wizję artystyczną. A kiedy nie przemawia nikt, odzywają się stereotypy.

Warszawa z filmu pięciu panów – wbrew niewątpliwie szlachetnym intencjom – wygląda jak kolaż zrobiony z pierwszych stron "Faktu". Sacrum miesza się tu z profanum, a obiegowe opinie i tanie sensacje robią za prawdę i wrażliwość społeczną. Właściciele sex-shopów dorabiają, handlując dewocjonaliami, korporacyjne niewolnice włóczą się w poszukiwaniu utraconej tożsamości, staruszki popadają w demencję, a w galeriach handlowych przekornie rozbrzmiewa zapomniany hit "Wonderful Life". Uwięziony w pułapce popędów, kompleksów i resentymentów naród żyje wspomnieniem dawnych zwycięstw, alkoholizując się przy wyliczaniu goli, jakie Polacy wlepili Haitańczykom w siedemdziesiątym czwartym. Nawet religia nie niesie ukojenia, skompromitowana przez księży-pedofilów i strywializowana w jarmarcznych demonstracjach pod krzyżem, gdzie przebrani za papieża tancerze odstawiają swoje wygibasy. Jest źle.

Kamera raz po raz spogląda z góry na ten padół nieszczęść; gdyby mogła, pokręciłaby głową w geście dezaprobaty, może i zatroskania. Ironia sytuacji polega jednak na tym, że twórcy – choć ubolewają nad uwiądem więzi międzyludzkich i czym tam jeszcze – sami pozostają emocjonalnie zdystansowani. Nie czuć w filmie empatii, współczucia dla bohaterów, którzy w większości przypadków pozostają zaledwie typami. Aktorzy robią dobrą robotę w uwiarygodnianiu tych charakterologicznych szkiców, ale z pustego w próżne nie przeleją.

Mimo armii reżyserów na pokładzie "Stacja Warszawa" bardziej przypomina "Zero" Pawła Borowskiego niż nowelowe produkcje w rodzaju "Ody do radości" czy "Demakijażu". Kolejne wątki nie są zamknięte w ramy osobnych nowelek, ale przeplatają się, tworząc strukturę fabularnych naczyń połączonych. Podczas gdy Borowski traktował formułę filmu-mozaiki niemal jak konwencję gatunkową, twórcom "Stacji..." służy ona jedynie za zasłonę dymną. W "Zero" czuć było zabawę formą, frajdę misternego układania kolejnych kostek fabularnego domina. Tutaj postacie pojawiają się i znikają, ich historie zaczynają się i urywają bez ładu i składu. Trzyma się to kupy w zasadzie jedynie dzięki spójnej warstwie wizualnej. Autorem zdjęć jest Arkadiusz Tomiak i spośród osób stojących za kamerą to właśnie jemu należy się pochwała. W zasadzie i tak nie wiadomo, który reżyser odpowiada za co. Rozproszenie autorstwa pozwoliło też rozproszyć odpowiedzialność.

Na dodatek w finale swojego filmu Cuske, Lisowski, Miković, Rakowicz i Wyciszkiewicz próbują przebić Macieja Ślesickiego, który w "Trzech minutach. 21:37" kazał Bogusławie Lindzie powtórzyć scenę stworzenia Adama z fresku Michała Anioła. Tutaj dostajemy nawiązanie do innego słynnego renesansowego malowidła: nie zepsuję jednak niespodzianki i nie zdradzę którego. Szaleństwo samego pomysłu jest intrygujące, ale brakuje mu myślowego, koncepcyjnego zaplecza. Wychodzi więc kicz. Warszawa jako stacja na drodze krzyżowej narodu? Wniebowstąpienia do panteonu naszej kinematografii nie będzie. 
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones